wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 24.


-Mów do cholery kto kazał ci kłamać?- szarpnęłam, ją, a ona od razu się odsunęła.
-No dobra, już mówię, nie szarp mnie- demonstracyjnie się otrzepała, czym tylko jeszcze bardziej podniosła mi ciśnienie. Przewróciłam oczami, starając się uspokoić, byle tylko jej zaraz nie zabić. Spojrzałam na Justina, nie rozumiałam jak on mógł być taki spokojny, ja na jego miejscy chyba wepchnęłabym ją pod pierwszy, lepszy nadjeżdżający samochód.
-Tą całą historię z gwałtem, od początku do końca wymyśliła Jasmine, ta z waszej szkoły. Przyjaźnimy się.
W tym momencie dosłownie opadła mi szczena. Otwarłam z wrażenia usta, nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. Jak to..Jasmine?
-Jasmine?- oboje z Justinem prawie wrzasnęliśmy. - Po co jejto do jasnej cholery było?- Bieber powiedział, wyraźnie zdenerwowany.
-Chciała się na tobie zemścić. - Amy odpowiedziała przekładając ciężar ciała na drugą nogę.
-Zemścić? Ale dlaczego?- spytałam zdezorientowana.
-Jak mniemam za ciebie. Jasmine mówiła, że Justin zostawił ją dla jakiejś szmaty...upss..nie chciałam cię obrazić, cytuję tylko jej słowa.
Teraz to doznałam kompletnego szoku. Spojrzeliśmy na siebiez Justinem. Oboje nie wiedzieliśmy co powiedzieć.
-Przecież my nigdy nie byliśmy razem.- powiedziałam zmieszana, po czym nagle mnie olśniło.
"-Jas słuchaj, wiem, że jest ci przykro, ale nic nie poradzę, po prostu się w sobie zakochaliśmy. Nawet nie wiesz jacy jesteśmy ze sobą szczęśliwi- byłam bliska wybuchnięcia śmiechem."
-Zakład.- powiedzieliśmy z Bieberem równocześnie. On też zorientował się dlaczego ona pomyślała, że my jesteśmy razem.
-Jaki zakład?- Amy spojrzała na nas jak na idiotów.
-Nieważne, zresztą jak w ogóle mogłaś się na coś takiego zgodzić? Zdajesz sobie sprawę do czego mogłaś doprowadzić?
-Ale to było tylko takie małe, niewinne kłamstewko- zrobiła"słodką" minę, a ja przysięgam, że gdybym tylko mogła to wytargałabym ją za włosy na jezdnię pod nadjeżdżające auto, nie lepiej pod ciężarówkę.
-Czy ty naprawdę jesteś taka pusta? Niewinnym kłamstewkiem to jest ukrycie prze rodzicami jedynki, a nie wmówienie komuś gwałtu! Przecież ty mogłaś zniszczyć mu życie kretynko- sama nie wiem dlaczego aż tak się uniosłam. Przecież, nie powinno mnie do aż do tego stopnia obchodzić...
Zorientowałam się, że Justin patrzy na mnie z otwartymi ustami. Jak widać, nie tylko ja byłam w szoku, do jakiego stopnia potrafię go bronić. Ponownie popatrzyłam na Amy. Spuściła głowę, zmieszana.
-Zamiast nowego telefonu, zainwestuj w mózg. -warknęłam wkurzona.
-Dobra, nie mogę na nią patrzeć. - dodałam i odeszłam, udając się obok auta. Oparłam się o maskę i obserwowałam co robi Justin z tą dziewczyną. Przez chwilę chyba nic nie mówili, po chwili ona podniosła głowę i jeśli dobrze wyczytałam z jej ust powiedziała "przepraszam". Bieber pokręcił tylko ze złością głowę, a kiedy ona położyła mu rękę na ramieniu, jak mniemam próbując przeprosić, on strzepał ją i coś jeszcze mówiąc odszedł. Po chwili do mnie podszedł i stanął obok mnie.
-Po pierwsze nawet nie wiesz jaka to ulga, kiedy wiem, że ona kłamała, po drugie ja chyba zabiję Jasmine, że wymyśliła coś tak podłego,po trzecie Miley, nawet nie wiesz jak mi teraz głupio, że się o ciebie założyłem. - przez moment nie przeanalizowałam ostatniej części jego wypowiedzi, dopiero po chwili to do mnie dotarło. Spojrzałam na niego, niewiedząc co mam powiedzieć.
-O to chodzi prawda? Dowiedziałaś się o tym pieprzonym zakładzie z Jasonem?- spytał w końcu odwracając się w moją stronę.  Nic nie odpowiedziałam tylko założyłam ręce, patrząc na w dół.
-Spójrz na mnie, proszę- położył swoją dłoń na moim ramieniu i stanął przede mną. Niechętnie podniosłam głowę.
-Przepraszam, wiem, że to tylko zwykłe słowo, ale nie mam pojęcia co powinienem ci powiedzieć. Byłem kompletnym idiotą, zmieniłem się, uwierz mi, nie zrobiłbym już czegoś takiego. Ale zrobiłem to, bo tak naprawdę miałem nadzieję, że zwrócisz na mnie uwagę, tylko na tym mi zależało.
-Mówisz o tym, że założyłeś się, że mnie zaliczysz, tak? A powiedz chociaż o ile się założyliście, wiesz chce wiedzieć na ile mnie wyceniłeś.- powiedziałam z sarkazmem.
-Proszę cię, przestań tak mówić.- próbował jakoś mnie uspokoić.
-Jestem też ciekawa, ile dał ci czasu na przelecenie mnie,wiesz chciałabym wiedzieć jak uważasz, w jakim czasie dałabym ci za przeproszeniem dupy.- wiem, używałam dosyć ostrych sformułować, ale złość jakąw sobie w tym momencie tłumiłam była nie do opisania.
-A no i wiesz co? Strasznie mi głupio, że przeze mnie przegrałeś zakład, wiem, zachowałam się tak samolubnie i ...- w tym momencienie miałam szans, dokończyć zdania, ponieważ Justin ujął dłońmi moją twarz i tak po prostu mnie pocałował. Momentalnie poczułam to przyjemnie ukłucie wbrzuchu, które powszechnie nazywane jest "motylkami". Wiem, tak wiem,że powinnam go odepchnąć i najlepiej jeszcze dać mu w twarz, ale nie potrafiłam. Czując jego usta na swoich, momentalnie przechodziły mnie dreszcze. Delikatnie muskał moje wargi, co było równie przyjemnie, jak jedzenie czekolady. Po chwili odsunął swoje usta od moich, ale nie odsuwając swojej twarzy od mojej, oparł się swoim czołem o moje.
-Nigdy więcej nie myśl, że kiedykolwiek pomyślałem o tobie wten sposób. - szepnął, patrząc mi prosto w oczy. Chciałam coś powiedzieć, ale zdałam sobie sprawę, że bynajmniej nie wyduszę teraz z siebie nic sensownego.Chłopak uśmiechnął się, po czym ponownie musnął moje usta. Jego miękkie wargi na moich ustach sprawiały, że czułam jakbym za moment miała się"rozpłynąć". Położyłam swoje dłonie na jego, które znajdowały się na mojej twarzy i zdjęłam je. Oderwałam się od niego i odsunęłam głowę na bok.
-Miley...- szepnął i położył dłonie na mojej talii, przyciągając mnie do siebie.
-Czujesz coś do mnie, wiem o tym, więc dlaczego mnie odrzucasz?- mówił próbując spojrzeć mi w oczy, co skutecznie mu uniemożliwiałam.
-Może dlatego, że boję się zaufać ci drugi raz.-powiedziałam niepewnie. Justin przesunął nosem po moim policzku, a świadomość jak blisko siebie jesteśmy, wywołała u mnie dreszcze.
-Spieprzyłem to wiem, ale daj mi drugą szansę. Nie wiem jak,nie wiem dlaczego i jakim cudem, ale zakochałem się w tobie. - musnął ustami mój policzek. Uniosłam lekko głowę i spojrzałam na niego.
-Ja w tobie też, ale mimo to nie potrafię zaufać ci drugi raz.- powiedziałam w miarę stanowczo i zdjęłam ze mnie jego dłonie, jednak w dalszym ciągu nie miałam jak odejść.
-Odsuń się, chce przejść. - dodałam, starając się brzmieć oschle, chociaż głos mi się łamał.
-Obiecuję, że nie zranię cię nigdy więcej.- oparł dłonie po moich obu stronach na masce samochodu. Chciał pocałować mnie ponownie, ale odwróciłam głowę.
-Nie potrafię już ci uwierzyć. - skwitowałam. -A teraz proszę, żebyś mnie wypuścił i zapomniał o tym co się stało. - dodałam i odepchnęłam go lekko, odchodząc.
-Wrócę na nogach. -powiedziałam idąc chodnikiem z założonymi rękami.
-Nie wygłupiaj się, chodź tutaj, podwiozę cie do domu. -mówił za mną, ale ja nawet się nie odwróciłam.
-Obejdę się.
Nie słyszałam już nic, więc spokojnie szłam przodem. Jednak już po chwili obok ulicą podjechał Bieber.
-Obiecuję, że nie odezwę się już słowem, ale wsiądź do samochodu. - powiedział przez otwartą szybę, jadąc obok mnie.
-Nie.- powiedziałam stanowczo.
-Przestań się wygłupiać, stąd masz daleko do domu, nie będziesz szła na nogach. - mówił, nie dając za wygraną. Uświadomiłam sobie, żeon ma rację. Mieszkałam na drugim końcu miasta, więc pomysł z wracaniem piechotą nie był najlepszy.
-Dobra.- odpowiedziałam w końcu, a on się zatrzymał.Wsiadłam do auta i poprawiłam grzywkę. Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć,ale wyprzedziłam go.
-Obiecałeś, że nie będziesz nic mówił.
On tylko westchnął i z powrotem zamknął usta, ponownie odpalając silnik.
Przez całą drogę się nie odzywaliśmy, ale panowała naprawdę napięta atmosfera. Nie powinnam pozwalać na to, żeby mnie całował, ale to było silniejsze ode mnie. Mimo to, że jestem w nim zakochana, nie potrafię zaufać mu drugi raz i z nim być, to za trudne. W końcu dojechaliśmy pod mój dom.
-Dzięki za podwiezienie.- powiedziałam tylko i już chciałam wysiąść z auta, ale on złapał mnie za nadgarstek.
-Miley..-próbował coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść dosłowa.
-Muszę już iść.- dodałam szybko i wyszłam z samochodu. Szybkim krokiem weszłam do domu i nie zważając na to, że tata spojrzał na mnie z salonu wzrokiem "Co się stało?" weszłam do góry, udając się do swojego pokoju.
Usiadłam na fotelu i ze złością zrzuciłam z biurka książki, które się na nim znajdowały.
-Miley ty głupia idiotko, najpierw się z nim całujesz, a po fakcie wypominasz sobie, że nie powinnaś tego robić. - mówiłam sama do siebie, patrząc w lustro przede mną. Włożyłam płytę do wieży i włączyłam muzykę na cały regulator - LINK
Położyłam się na łóżko, przykładając sobie poduszkę dotwarzy.
               

Powtarzałam słowa piosenki, które w tym momencie dosłownie odzwierciedlały to, co czułam. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Nawet nie wiem, kiedy w takiej pozycji zasnęłam.

O dziwo, pierwszy raz sama obudziłam się przed siódmą. Zebrałam się z łóżka i wybrałam cichy na dziś, które zaraz w łazience włożyłam.
*
Chowałam właśnie książki do szafki, kiedy zobaczyłam, że niedaleko stoi Jasmine ze swoimi dwoma przyjaciółeczkami. Coś we mnie pękło, nie wytrzymałam. Zamknęłam z impetem szafkę i podeszłam do niej. Gwałtownie popchnęłam ją na bok.
-Ty podła, zakłamana szmato- powiedziałam głośno, mając ochotę ją zabić. Spojrzała na mnie z całkowicie zszokowaną miną.
-O co ci chodzi, wariatko?!- powiedziała i otrzepała się, na co ja nie wytrzymałam i po prostu popchnęłam ją na szafki.
-Zachciało ci się zemsty? Pieprzona egoistko, po trupach do celu, tak?- zaczęłam na nią krzyczeć i pociągnęłam ją za włosy. W tym momencie miałam ochotę ją zabić, sama nie wiem co mnie opętało.
-Ty jesteś chora! Boże, weźcie tą psycholkę ode mnie- zaczęła się drzeć, a ja cały czas ją szarpałam. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie o tyłu i od niej odciąga. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam, że to Justina.
-Miley, zostaw ją. - próbował przemówić mi do rozumu, ale ja nie dawałam za wygraną, cięgle się wyrywając.
-Puszczaj mnie do cholery- warknęłam, próbując wyrwać się z jego objęć, co kompletnie mi się nie udawało, za mocno mnie przytrzymywał.
-Justin, widzisz?! Ta psycholka chciała mnie zabić, Boże przecież gdyby nie ty to..- zaczęła, ale w tym momencie Bieber jej przerwał.
-Zamknij się pustaku i jej nie obrażaj. - usłyszałam z ust Justina i momentalnie miałam ochotę wybuchnąć śmiechem na widok miny Jasmine.
-A-ale..no, ale Justin. - otworzyła z wrażenia usta, nie mogąc nic z siebie wydusić.
-Gdybym tylko chciał, mógłbym nawet oskarżyć cię o zniesławienie, ale nie zrobię tego, bo mi ciebie szkoda. Jesteś na tyle żałosna, że szkoda na ciebie słów. - powiedział, a ja miałam wrażenie, że ona zaraz zemdleje.
-Chodźmy stąd, szkoda na nią nerwów.- powiedział i przestając mnie trzymać, złapał mnie za rękę i odeszliśmy stamtąd. Dopiero teraz zauważyłam, że całe "przedstawienie" obserwowało pełno gapiów, ale miałam to gdzieś. Wyszliśmy ze szkoły, na trawnik.
-Szczerze mówiąc chętnie popatrzyłbym jak wyrywasz jej te wszystkie doczepiane kudły, ale miałabyś tylko przez to problemy.- powiedział, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem, a po chwili..pocałowaliśmy się. Sama sobie przeczę, wiem. Jestem głupią idiotką. Nagle usłyszałam książkę upadającą na ziemię. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na miejsce, z którego pochodził dźwięk. Zamurowało mnie.
-Chris..?

2 komentarze:

  1. Dziewczyno! Jacieszpierdziele! Znalazłam tego bloga około 1 w nocy i zaczęłam czytać - jeden rozdział, potem kolejny i kolejny, Jezusie! Nie spałam i nawet nie mam zamiaru iść spać, chcę ci powiedzieć, że to opowiadanie jest zajebistokurwabiszcze *_* ! Lecę nadrobić resztę rozdziałów! <3 zapraszam do mnie na http://makemeyourshawty.blogspot.com/ < 3
    kc. x

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże jaki boski rozdział! Ale super scena z tym pustakiem Jasmine! Tylko szkoda mi Chrisiaka na końcu...:'( Kocham go...

    OdpowiedzUsuń