wtorek, 31 lipca 2012
Rozdział 17.
Leniwie otworzyłam zaspane oczy. Ziewnęłam i zerknęłam nawyświetlacz komórki. Było kilka minut po dziewiątej. Podniosłam się do pozycjisiedzącej i rozciągnęłam mięśnie. Po chwili mój telefon zaczął wibrować.Wzięłam o do ręki i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Hej Meg, o co chodzi?- powiedziałam przecierając zaspaneoczy.
-Hej, dzwoniłam do Vanessy i chciałyśmy wyjść dzisiaj narolki. Idziesz też, nie?
-Eem jasne, dlaczego nie. W końcu jest sobota- powiedziałam,ale jakoś bez entuzjazmu. Ciągle nie miałam humoru po tym wszystkim, po tejhistorii z Bieberem, a zresztą nieważne. Lepiej, żebym wyszła i trochę sięrozerwała, niż siedziała w domu i zawracała sobie głowę niepotrzebnymi rzeczami.
-To wpadniemy po ciebie o 14, ok?
-Jasne, to pa.
-Pa, do zobaczenia później.
Odłożyłam komórkę na bok i niechętnie wyczołgałam się złóżka. Stanęłam przed szafą i zastanawiałam się co na siebie włożyć. Wybrałam jasne, lekko "podarte" jeansy, beżową bokserką, a na tofioletowy sweterek. W łazience wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, wysuszyłam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Moje falowane włosy zostawiłam rozpuszczone iostatni raz je rozczesałam, po czym zeszłam na dół, na śniadanie.
Rozejrzałam się po domu i dopiero teraz doszłam do wniosku,że jest pusty. Na stole znalazłam tylko karteczkę, że pojechali na zakupy.Wzruszyłam obojętnie ramionami i otworzyłam lodówkę, w celu poszukania czegoś,czym mogłabym zapchać żołądek. Ostatecznie zdecydowałam się na zrobienie sobiekanapek. Wyjęłam więc wszystkie potrzebne mi rzeczy i położyłam na blacie.Włączyłam MTV w salonie i puściłam tak, żeby słyszeć muzykę w kuchni.
Krojenie pomidora zostało mi przerwane przez dzwoniącą komórkę. Ściszyłam telewizor i spojrzałam na wyświetlacz. Justin.
-Co chcesz?- rzuciłam oschle przykładając telefon do ucha.
-Miłe powitanie, nie ma co- zironizował, na co ja tylko przewróciłam teatralnie oczami.
-Tak wiem, jestemmiła jak zawsze. A teraz z łaski swojejnie zabieraj mojego cennego czasu i mów po co dzwonisz.
-Wyjaśnij mi jedno. Dlaczego tak nagle znów mnie znienawidziłaś. Nie wierzę w to, że poprostu uświadomiłaś sobie, że mnie nie lubisz. Coś się musiało stać.
-A czy to ważne? Do czego jest ci ta informacja potrzebna? Wkażdym bądź nic do ciebie nie czuję i nigdy nie czułam. Chyba to wiejskiepowietrze siadło mi na mózg, że się tobą całowałam- starałam się brzmiećprzekonywująco, ale w środku prawie pękłam. Miałam ochotę znów żałośnie sięrozpłakać. Denerwowało mnie to. To nie było w moim stylu. Zawsz byłam twarda inie łatwo było mnie zranić. A zwłaszcza on. Nigdy nie ruszały mnie obelgi jakierzucał w moją stroną czy głupie żarty. Ale tym razem było inaczej. Zranił mniedoszczętnie. Trafił w czuły punkt – w moje uczucia.
-A ten kretyn Jason nie nagadał ci czasem jakichś bzdur?Wiesz, ostatnio się trochę pokłóciliśmy i on mógł chcieć zrobić mi na złość.Sam nie wiem, co mogło wpaść mu do głowy- słyszałam w jego głosie zmieszanie. Zapewne chciał zapytać, czy dowiedziałam się o zakładzie. Zastanawiałam się czy mu powiedzieć, czy nie. Nie, on nie mógł wiedzieć, że podsłuchałam ich rozmowę. Wtedy miałby satysfakcje, że mnie zranił. A na to na pewno nie pozwolę.
-Nie, nawet z nim nie rozmawiam. Słuchaj Justin. Zapomnij o wszystkim co się wydarzyło na wycieczce, to było głupie i tego żałuję. A stosunki między nami, najlepiej jeśli będą takie jak zawsze. Dobrze wiem, że twoje uczucia nie były szczere. Zbyt dobrze cię znam.
-Ale …- próbował coś wyjaśnić, ale sam nie wiedział co powiedzieć.
-Wiesz co!? Cholerna z ciebie egoistka. Wkurzasz mnie tym swoim zachowaniem, zmienianiem zdania co pięć minut i zgrywaniem cholernej cnotki!- wybuchnął. Tak, to jest właśnie prawdziwy Bieber. Długo udawał tego słodkiego, zakochanego chłopca, ale widocznie ma już dość. Jest wściekły, bo przegrał zakład. Och jakie to smutne.
-Po pierwsze nie drzyj do mnie ryja. Po drugie będę sobie zmieniała zdanie nawet co dwie sekundy i tobie nic do tego. A po trzecie jesteś strasznie głupi i naiwny, jeżeli uważasz, że kiedykolwiek bym się z tobą przespała. Egoistą to jesteś ty.Myślisz tylko o sobie, nie obchodzą cię uczucia innych. Jesteś chamskim dupkiem i nic tego nie zmieni.– rzuciłam oschle, starając się nie krzyczeć, mimo, że miałam ochotę wybuchnąć i wygarnąć mu o wiele więcej, ale wtedy padły by o wiele ostrzejsze słowa.
-A ty wredną, zapatrzoną w siebie idiotką i tego też nic niezmieni- warknął, a ja dziękowałam Bogu, że nie ma go teraz przede mną, bo przysięgam,że bym mu przyłożyła.
-Skończyłeś? Jeśli tak to z łaski swojej odpierdol się ode mnie i nie dzwoń do mnie.
-Nie mam takiego zamiaru- powiedział i rozłączył się.Rzuciłam ze złością telefon na łóżku i kopnęłam nogą w ścianę. Kretyn! Cholerny,chamski, arogancki idiota! Byłam niesamowicie wściekła, a jednocześnie miałam szklanki w oczach. Mimo wszystko ja tak jakby coś do niego czułam. Sama nie wierzę w to co mówię. Kiedy mnie całował to czułam przyjemnie dreszcze, coś wstylu motylków w brzuchu. Świetnie, kiedy już się zakochałam to w kompletnie nieodpowiedniej osobie. Wzięła kilka głębokich oddechów i postanowiłam o nim nie myśleć. Wróciłam do przygotowywania sobie śniadania, po czym usiadłam przed telewizorem.
Bezmyślnie przełączałam wszystkie kanały po kolei, ale nic nie przykuwało mojej uwagi. Cały czas miałam głowę zajętą myśleniem o tym wszystkim. A do tego Christian. Odnoszę nieodparte wrażenie, że on coś do mnie czuję.
Jego słowa w autobusie, te wszystkie miłe słówka, jego zachowanie.Sama nie wiem czy mi się wydaję, czy serio mu się podobam. Lubię go, bardzo go lubię, w końcu to jeden z moich najlepszych przyjaciół. Jest przystojny, miły, szanuje innych i ..no po prostu pod względem charakteru jest istnym przeciwieństwem Justina.
Około 13 poszłam do łazienki się „poprawić”. O czternastej mają przyjść po mnie dziewczyny. Dobrze, że się zgodziłam. W innym wypadku,zapewne spędziłabym dzień na myśleniu o tym, o czym nie trzeba. Przeczesałam włosy i nałożyłam na usta truskawkowy błyszczyk. Zeszłam na dół i wyjęłam z szafy moje czarno- fioletowe rolki. Po piętnastu minutach przyszły po mnie dziewczyny.
-Hey- przytuliłam je i zamknęłam za sobą drzwi. – To gdzie jedziemy? – uśmiechnęłam się, siedząc na schodach i zapinając na nogach rolki.
-Pojeździmy po parku- Vanessa odgarnęła włosy z twarzy iwłożyła telefon do kieszeni. Skończyłam zapinać rolki i podniosłam się.
Pojechałyśmy do parku, cały czas się śmiejąc. Cieszę się, że się zgodziłam. Przynajmniej się trochę rozerwałam.
-Widziałyście jak się na mnie gapił!?- Megan zaczęła się śmiać, gdy minęłyśmy przystojnego chłopaka.
-On się gapił na mnie!- krzyknęła Vanessa, na co wszystkie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem.
-Miley, a co z tobą i Justinem?- zagadnęła Vanessa, jadącobok mnie. Trochę się speszyłam, nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-No nic. Po prostu miałam dość tego całego zakładu i udawania wielkiej miłości i tyle- starałam się zabrzmieć przekonywująco.
-Przez moment miałam wrażenie, że wy serio coś do siebie poczuliście- Megan usiadła na ławce, a my zrobiłyśmy to co ona.
-No coś ty. Ja i on? Nigdy. Dobrze wiecie, że się nienawidzimy i nic tego nie zmieni.
-Jasne, tak tylko pytam – uśmiechnęła się, a ja odetchnęłamz ulgą, że nie drążą tego tematu.
-Ey, patrzcie kto idzie!- krzyknęłam, gdy zobaczyłam, że w naszą stronę idzie uśmiechnięty Chris. Nie wiem dlaczego, ale lubiłam jego towarzystwo. Ucieszyłam się na jego widok. Podniosłam się z ławki i podjechałam do niego. Trochę za bardzo się rozpędziłam bo podjeżdżając do niego, wpadłam wprost w jego ramiona.
-Dziękuje za tak miłe przywitanie- powiedział i uśmiechnąłsię. Pocałowałam go w policzek i nieco się odsunęłam. Zaraz podjechały do nas też dziewczyny.
-Gdzie idziesz?- zagadnęłam układając włosy za ucho.
-Do Justina, powiedział, że musi pilnie ze mną pogadać. Nie wiem o co chodzi, dzwonił to idę- uśmiechnął się. Uświadomiłam sobie, jak bardzo lubię jego uśmiech.
-Aaaa do niego. Powiedziałabym, żebyś go ode mnie pozdrowił,ale to byłaby tak jakby nieprawda- powiedziałam i na samą myśl o nim, zagotowało się we mnie.
-Już myślałem, że doszliście do jakiegoś porozumienia.
-My nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Ale ok, nie gadajmyo nim. Mam za dobry humor. Jak tam po wyciecze?
-Dobrze, bardzo dobrze. Świetna była ta wycieczka, szkoda tylko, że taka krótka.
-Mhm, bardzo szkoda- posłałam mu uśmiech. – Ok, nie zajmujęci dłużej czasu, idź jak musisz.
-Lubię, kiedy zajmujesz mi czas- mruknął, sam chyba niewiedząc, czy chce, żebym to usłyszała.
-A ja lubię zajmować ci czas. To pa- przytuliłam go.
-Pa- odpowiedział i oddalił się.
W tym momencie prawie wyłożyłabym się na chodnik od lekkiego szturchnięcia w ramię.
-Aaał- warknęłam i rozmasowałam obolałe ramię.
-Tylko mi nie mów, że Chris ci się podoba- powiedziała Vanessa i zaczęła się uśmiechać.
-Wcale nie. To znaczy nie wiem. To znaczy może. To znaczy …a dajcie mi spokój!- powiedziałam i pojechałam przodem, a one za mną.
-Podoba ci się!- krzyknęły chórem i dołączyły do mnie.
-A nawet jeśli to co? To tylko przyjaciel.
-Przyjaciel, który gołym okiem jest w tobie zakochany-dodała Megan i spojrzała na mnie wymownie. Jest we mnie zakochany? Czyli nie wydawało mi się? Zatrzymałam się nachwilę i przeanalizowałam jej słowa.
-Serio mu się podobam?- spojrzałam na nie, lekko przechylając głowę.
-Jesteś ślepa czy jak? Oczywiście, że tak i to już jak widaćod dłuższego czasu.
Nie odezwałam się już słowem, tylko pojechałam przodem. To możliwe, że mu się podobam? Że on jest we mnie zakochany? Ale ja chyba nic doniego nie czuję. To znaczy on mi się podoba, muszę przyznać, to, że jest przystojny. Lubię jego charakter, ale z drugiej strony ja cały czas chyba czuję coś do Justina. Cholera, denerwuje mnie to. Z jednej strony go nienawidzę, a z drugiej, kiedy przypomnę sobie pocałunek w szafie, czy na plaży to przyjemne dreszcze przechodzą po moim ciele. To wkurzające, że mimo, że próbuję wyrzucić go z głowy to nie potrafię.
*
Zmęczona rzuciłam rolki w kąt pokoju i położyłam się na łóżku. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz – Christian.
-Hey, o co chodzi?- powiedziałam łagodnie.
-Nie mogę uwierzyć, jaki cholerny dupek z Justina!- krzyknął na wstępie. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Ale co się stało?- spytałam zdziwiona i usiadłam po turecku na łóżku.
-Możemy się spotkać? Chociażby w parku, hm?- spytał, a ja nie zawahałam się ani przez chwilę.
-Jasne, teraz?
-Jeśli możesz. To już wychodzę, do zobaczenia.
-Do zobaczenia- odpowiedziałam i odłożyłam komórkę. Szybko zerwałam się z łóżka i ubrałam buty, udając się do wyjścia.
*
Na ławce czekał już Chris. Podeszłam do niego i przywitałam się.
-Powiesz mi teraz, o co chodzi?- powiedziałam i usiadłam naławce. On westchnął i usiadł obok mnie.
-Słuchaj, wiesz, że byłem dzisiaj u Justina. Kiedy dowiedziałem się, co chciał mi powiedzieć, omal go nie zabiłem. Co za skończony dupek! Mils, ty wiesz o co on się założył z Jasonem?- powiedział jakby ze współczuciem, a ja spuściłam głowę.
-Wiem- szepnęłam za spuszczonym wzrokiem. – Podsłuchałam jego rozmowę z Jasonem. Od zawsze wiedziałam, że to skończony kretyn, ale tym razem przegiął. Nienawidzę go jak nigdy dotąd.
-Zabiłbym go gdybym mógł. Jak on mógł chcieć cię tak zranić.Dobrze, że mu się nie udało, bo gdyby tak bardzo cię skrzywdził, to mógłby już kopać sobie dół na trumnę.
-Dzięki- powiedziałam i podniosłam głowę. Nie sądziłam, że Chrisowi tak bardzo na mnie zależy i że będzie mnie tak bronił. Spojrzałam mu w oczy. Był taki słodki i miły. Wręcz idealny. On też na mnie spojrzał, a nasze wzroki się spotkały. Przez chwilę zatraciłam się w jego oczach. Niekontrolowanie zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Nie musiałam długo czekać, aż nasze usta się zetknęły.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super! Właśnie wygrałam bilet na koncert Justina Bibera!
OdpowiedzUsuń>> BiletyDarmowe.pl <<
Cudy ten Chris jest <3
OdpowiedzUsuńKocham Chrisa, jest idealny!:)) Marzę o tym żeby to on był z Miley i jednak żeby coś do niego poczuła:) Rozdział boski!
OdpowiedzUsuńNIE ONA MA BYĆ Z JUSTINEM.
OdpowiedzUsuń