wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 20.


W tym momencie przestraszył mnie doszczętnie. Nie wiedziałam co mam myśleć, byłam kompletne zdezorientowana i przerażona jednocześnie.  Nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
-Justin co się stało?- szepnęłam i spojrzałam na niego. Wyglądał jakby miał zaraz zemdleć dosłownie. Nerwowo zaciskał pięści i zagryzał wargi.
-Powiedz do cholery co zrobiłeś, bo zaczynam się naprawdę bać!- powiedziałam już dużo głośniej. Justin spojrzał na mnie, jakby chciał samym wzrokiem wytłumaczyć się z tego, co miał mi za chwilę powiedzieć.
-Miley..pamiętasz wczoraj? Jak z wami nie pojechałem, tylko zostałem z tą dziewczyną w klubie?- szepnął zachrypniętym, cichym głosem. Miałam wrażenie, że jednocześnie boi się i wstydzi powiedzieć mi prawdę.
-Tak, pamiętam- powiedziałam niepewnie i czekałam na to, co powie dalej.
-Nie będę kłamał, nawaliłem się równo.- dodał cicho i wstał, podchodząc do okna.
-Prowadziłeś do cholery samochód kompletnie najebany?- prawie krzyknęłam. Tak, właśnie uświadomiłam sobie jak cholernie się o niego bałam, że coś mogło mu się stać.
-Mils, nie o to chodzi, policja mnie nie zatrzymała, nie było żadnego wypadku. Nie w tym rzecz, chociaż...właściwie wolałbym, żeby tak właśnie było, zamiast tego, co stało się naprawdę.
Wybił mnie z tropu, teraz już nie wiedziałam, co mogło się stać, więc byłam przygotowana dosłownie na wszytko.
-A więc o co chodzi? Błagam, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności.
W tym momencie Justin podszedł do mnie i usiadł obok na łóżku.
-Z tego, co się wczoraj działo, wiem tylko to, co opowiedziała mi ta dziewczyna, Amy.
Nic się nie odezwałam, czekałam co powie dalej.
-Pojechaliśmy do mnie, sam nie wiem jak w ogóle tam trafiłem będąc w takim stanie,  w jakim wtedy byłem, ale mniejsza o to. Weszliśmy do środka i w salonie wypiliśmy jeszcze wino. Ona właściwe była trzeźwa. No i później...- w tym momencie głos mu się załamał, ale swoją ciszą dałam mu do zrozumienia, żeby kontynuował.
-Chciałem od niej tego, czego właściwie chciałem od początku- szepnął i spuścił głowę. Wiedziałam o co chodzi, nie byłam głupia. Odkąd pokazał nam w klubie tą dziewczynę, wiedziałam, że podrywa ją po to, żeby się z nią przespać.
-Co było dalej?- powiedziałam cicho, nie okazując żadnych emocji.
-Ona tego nie chciała, co mi się nie spodobało. Powiedziałem jej, że po to tu przyjechaliśmy i żeby przestała udawać, że tego nie chce. Ona wtedy chciała wyjść, powiedziała, że nic tu po niej, ja się wkurzyłem. Poszedłem za nią, kiedy szła do wyjścia, pociągnąłem ją za rękę i zaciągnąłem do mojego pokoju..i ...- nie dokończył, tylko schował twarz w dłonie. Zaczęłam układać to sobie w całość, analizować jego słowa, ale ...nie mogłam w to uwierzyć, musiałam to usłyszeć.
-Justin, co było dalej do cholery!?- prawie krzyknęłam łapiąc jego dłoń.
-Zgwałciłem ją, rozumiesz?! Ona powiedziała, że ją zgwałciłem!- wykrzyczał i tak po prostu po jego policzku popłynęła łza. Zamurowało mnie, otworzyłam z wrażenia usta i patrzyłam na niego tępym wzrokiem. Nie wierzyłam w to, co on do mnie mówi. Gwałtownie puściłam jego rękę i przyłożyłam dłoń do ust. Justin patrzył na mnie, próbując wyczytać z mojej twarzy, to co teraz myślę. Byłam kompletnie rozbita, mimo, że go znam, wiem jaki jest, wiem, że jest zdolny do wielu rzeczy, ale nigdy, powtarzam nigdy nie uwierzyłabym, że jest zdolny do czegoś takiego.
-Nie wierzę- szepnęłam i pokręciłam przecząco głową. Podniosłam się z łóżka i przeszłam po pokoju.
-Miley, co ja mam teraz zrobić?- powiedział zrozpaczonym głosem, który łamał się do tego stopnia, że miałam wrażenie, że zaraz nie wytrzyma i się rozpłacze. Nic nie odpowiedziałam, tylko dalej chodziłam w tą i z powrotem.
-To...to jest pewne?- spytałam w końcu i spojrzałam na niego.
-Ja kompletnie nic z wczoraj nie pamiętam, powiedziałam ci to, co opowiedziała mi Amy. Przecież by mnie nie okłamała...nie miałaby w tym żadnego interesu.- spuścił głowę i z rękami opartymi na kolanach patrzył w podłogę.
-Ona mówiła ci co chce z tym zrobić? Przecież ona może iść na policję- stanęłam przy łóżku.
-Nie mam pojęcia, rano obudziłem się z potwornym bólem głowy, zszedłem na dół, do kuchni, żeby wziąć jakąś tabletkę. I tam zobaczyłem ją, pomyślałem, że po prostu przespaliśmy się ze sobą, spytałem, czy odwieźć ją do domu, a wtedy ona się rozpłakała. Kompletnie wybiła mnie z tropu, podszedłem i zapytałem co się stało...i wtedy to wszystko mi opowiedziała. Kiedy w końcu wyszedłem z szoku, próbowałem zacząć ją przepraszać, sam nie wiem, ale nie zdążyłem nic powiedzieć, bo ona wybiegła z domu. Boże, co ja najlepszego narobiłem- ponownie schował twarz w dłoniach, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. To było dla mnie za dużo, zdecydowanie. To mnie przerosło.
-Boże, Justin...- wyszeptałam i przeczesałam grzywkę do tyłu.
-Ja nie mogę..muszę to sobie poukładać w głowie, ochłonąć, w tym stanie nie potrafię nawet nic racjonalnego powiedzieć...kiedy tylko wezmę się w garść, przyjdę, obiecuję- powiedziałam na jednym tchu i zabierając torebkę z łóżka, wybiegłam z pokoju. Nawet nie próbował mnie zatrzymać, rozumiał szok, jaki teraz przeżyłam. Szybkim krokiem wyszłam z jego domu i udałam sie alejką w kierunku ...sama nie wiem gdzie szłam. Cały czas słyszałam w głowie jego słowa, przecież to niemożliwe. Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że byłby do czegoś takiego zdolny. Ale był pijany...kompletnie nad sobą nie panował. Potrząsnęłam głową, chcąc jakby wyrzucić z głowy te wszystkie myśli, co w zasadzie było niemożliwe. W końcu usiadłam na pierwszej, lepszej, wolnej ławce i schowałam twarz w dłoniach. To, co mi powiedział całkowicie mnie przerosło. Nie dociera do mnie to, że on mógłby zrobić coś takiego. A ta dziewczyna? Przecież jeśli ona złoży zeznania na policji i to wszystko okaże się prawdą, to Justin pójdzie siedzieć. Oparłam czoło na dłoni i sama nie wiedziałam co mam myśleć. Nagle moja komórka zaczęła dzwonić, wyjęłam z torebki telefon i naciskając zieloną słuchawkę przyłożyłam go do ucha.
-Hej Vanessa, o co chodzi?- powiedziałam, próbując przyjąć naturalny ton głosu.
-Hej, nie wiesz może co się dzieje z Justinem? Nie odbiera od nikogo telefonów, zaczynamy się martwić.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie mogłam powiedzieć prawdy.
-Aaa tak, dzwonił do mnie wcześniej.Wiesz, oczywiście robił sobie głupie żarty, chyba jest w domu- po chwili namysłu odpowiedziałam.
-O, to dobrze, że wszystko okej. Dzięki
-Nie ma za co- szybko powiedziałam i rozłączyłam się. Włożyłam komórkę z powrotem do torebki i podniosłam się z ławki. Szłam przed siebie, cały czas myśląc o tym wszystkim. Próbowałam zacząć jakoś racjonalnie myśleć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Zastanawiało mnie jedno. Dlaczego Justin zadzwonił właśnie do mnie? Spodziewałabym się, że ja jestem ostatnią osobą, której cokolwiek by powiedział, a jednak. Nienawidzimy się, kłócimy, zranił mnie, ale mimo to nie mogę zostawić go z tym samego, muszę mu pomóc. Przede wszystkim chcę odnaleźć tą dziewczynę, muszę z nią porozmawiać. Nawet nie wiem, kiedy z powrotem doszłam pod dom Justina. Wzięłam głęboki oddech i ponownie zapukałam.
-Nie sądziłem, że jednak przyjdziesz- szepnął, wpuszczając mnie do środka.
-Może i co najmniej nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale nie zostawię cię z tym samego- powiedziałam i położyłam torebkę na łóżko.
-Dzięki, szczerze mówiąc nie spodziewałem się, sądziłem, że karzesz mi radzić sobie samemu i powiesz, że sam sobie jestem winien.
-Bo to prawda, sam sobie jesteś winien, twoja głupota i nieodpowiedzialność..
-Ale mimo to nie potrafię ci nie pomóc- dodałam i uśmiechnęłam się blado, na co on odwzajemnił gest, mimo że nam obojgu tak naprawdę do śmiechu nie było.
-A dlaczego zadzwoniłeś własnie do mnie? - to pytanie cały czas mnie nurtowało.
-Wiem, że to może wydawać sie dziwne..ale to właśnie do ciebie mam chyba największe zaufanie- powiedział, a mnie momentalnie zatkało.

2 komentarze:

  1. szok, szok, szok. czego jak czego tego sie nie spodziewałam!

    OdpowiedzUsuń
  2. COOOOOOOO????!!!! W życiu bym nie pomyślała,że chodzi o coś takiego!! Przeżyłam szok! A rozdział jest całkiem dobry;]

    OdpowiedzUsuń