wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 22.


W tym momencie zapanowała całkowita cisza. Justin patrzył przed siebie, nie odzywając się ani słowem. Ja zresztą też nie wiedziałam co powiedzieć. Momentalnie osunął mi się grunt spod stóp. Miałam nadzieję, że to nie prawda, kłamstwo wymyślone przez tą dziewczynę, ale kiedy ją zobaczyłam, porozmawiałam z nią...Nie mam pojęcia czy potrafiłaby zagrać aż tak dobrze. Spojrzałam na Justina. W dalszym ciągu patrzył w jeden punkt. Sama nie wiem co czułam, patrząc na niego. Jednocześnie było mi go szkoda (?), ale z drugiej strony chyba dopiero teraz dochodziło do mnie, co on tak naprawdę zrobił, jak cholernie skrzywdził tą dziewczynę. Nie umiałam przyjąć tego do wiadomości, przecież to niemożliwe. Momentalnie zaczęłam coraz dziwniej czuć się w jego towarzystwie.
-Justin, chyba powinniśmy jechać- szepnęłam w końcu, przerywając tą cholerną, dobijającą ciszę. Nie otrzymałam jednak żadnej odpowiedzi, zero reakcji z jego strony.
-Justin- powtórzyłam, na co on przerzucił na mnie swój wzrok. Spojrzał na mnie tak, jakby chciał przeprosić za to co zrobił. Widziałam w jego oczach szklanki.
-Co ze mnie za cholerny dupek? Jak mogłem w ogóle coś takiego zrobić niewinniej dziewczynie?- walnął ręką w kierownicę, po czym "schował" w nią twarz. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, co zrobić. Niepewnie przybliżyłam się do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu. Chciałam go przytulić, ale coś mnie powstrzymywało..sama nie wiem co i dlaczego.
-Byłeś pijany, nie zrobiłabyś tego na trzeźwo. I żałujesz, to się liczy- powiedziałam cicho.
-Ale to nie zmieni faktu, że ją zgwałciłem- podniósł głowę i przerzucił na mnie swój wzrok. "Zamknął mi tym usta". Nie miałam co powiedzieć, nie przychodził mi głowy żaden sensowny argument.
-Właśnie- szepnął i przeczesał włosy do tyłu.
-Naprawdę powinniśmy już jechać, nie ma sensu tutaj stać.
-Nie, ja muszę do niej iść, przeprosić ją, ja nie mogę tak po prostu tego tak zostawić.- powiedział pewnie i już zamierzał wyjść z auta, ale złapałam go za rękę.
-Nie. Justin, nie powinieneś tam teraz iść. Może za jakiś czas, ale na pewno nie teraz. Ona nie chciała nawet mnie widzieć, myślisz, że będzie chciała z tobą rozmawiać?
-Masz rację..- powiedział cicho i westchnął. Przekręcił kluczyk w stacyjce i odpalił samochód. Żadne z nas, nie odezwało się już słowem.
W końcu dojechaliśmy pod mój dom. Wzięłam do ręki swoją torebkę.
-To to do jutra- powiedziałam i miałam zamiar już wyjść z auta, ale Jus przytrzymał mnie za rękę.
-Miley, zaczekaj. Nawet ci nie podziękowałem, wcale nie musiałaś za mną jechać..
-Ale chciałam- powiedziałam, wchodząc mu w słowo.
-Dziękuję- powiedział i niepewnie mnie przytulił. Nie odepchnęłam go, nie mogłam. Po chwili się ode mnie odsunął, ale wciąż byliśmy bardzo blisko siebie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a nasze twarze znajdowały się niebezpiecznie blisko siebie. Przez moment zatraciłam się w tej chwili, nasze usta zaczęły się zbliżać do siebie. Można powiedzieć, że zapomniałam o wszystkim dookoła, wszystkich problemach. Nasze usta już prawie się stykały, kiedy poszłam po rozum do głowy i odsunęłam się.
-To było głupie i nie powinno się zdarzyć- szybko rzuciłam, łapiąc się za głowę. Jus nic nie odpowiedział.
-Muszę już iść, do jutra- dodałam i wyszłam z auta. Nie odwracając się ani razu, weszłam do domu. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie.
-Idiotka- powiedziałam sama do siebie i uderzyłam się dłonią w czoło. Weszłam po schodach i udałam się do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i schowałam twarz w poduszkę. Nic nie poradzę na to, że cały czas jestem w nim zakochana i nie potrafię tak po prostu, na pstryknięcie palca się odkochać. Do tego teraz spędzamy ze sobą tyle czasu. Nie mam szans, żeby zapomnieć o tym, co do niego czuję. Próbuję oszukiwać samą siebie, wmawiając sobie, że on nic dla mnie nie znaczy, ale to nie prawda. Znaczy i to cholernie dużo. Dlaczego wszystko nie może być proste? Dlaczego ta cała historia, nie może okazać się jednym, wielkim kłamstwem, a ja nie mogę kochać kogoś zupełnie innego, kogoś kogo warto pokochać? Nienawidzę mojego życia.
Podniosłam się i usiadłam, przykładając kolana do twarzy. To uczucie, kiedy on jest blisko, ukłucie w brzuchu, kiedy go widzę. Nienawidzę tego i kocham to jednocześnie.
W tym momencie zaczęła dzwonić moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz komórki - Chris. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
-Miley, proszę cię powiedz mi prawdę- usłyszałam na wstępie i momentalnie serce zaczęło mi szybciej bić.
-Ale o co chodzi?
-Przecież wiesz. Powiedz, czujesz coś do Justina, prawda? Proszę, bądź ze mną szczera.
Zamurowało mnie, nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. Nie chcę go okłamywać, nie mogę, za bardzo ważny jest dla mnie.
-Chris, to nie jest takie proste. - zaczęłam i nie skończyłam.
-A więc jednak tak. - szepnął.
-Nie wiem dlaczego, ale chyba coś do niego czuje. Wiem, że to dziwne, nie powinnam, ale nie umiem nic na to poradzić. Przepraszam.
-Nie przepraszaj, nie masz za co, to nie twoja wina, że kochasz jego, nie mnie.
-Ale i tak z nim nie będę, zrozum, nauczyłam się, że on nie jest tego wart. To, że przestaliśmy skakać sobie do gardeł, nie oznacza, że kiedykolwiek między nami coś będzie. Rozumiesz?
-Tak, chyba tak. Nie chcę być nachalny, ale nic nie poradzę na to, że się w tobie zakochałem.
-Chris, głupku nie jesteś nachalny. Uwielbiam twoje towarzystwo, a zresztą..kto wiem, może kiedyś nawet coś do ciebie poczuję.
Wiem, nie powinnam tego mówić, ale jakby nie patrzeć to prawda. Uwielbiam Christiana, lubię jego towarzystwo, jego żarty, uśmiech, charakter, więc..kto wie? Gdybym poczuła coś do Christiana, w końcu odkochałabym się w Justinie.
-Naprawdę nie musisz mówić tego, co chcę usłyszeć.
-Nie, mówię to, bo tak sądzę, naprawdę.
-Dziękuje. - powiedział i wyczułam, że się uśmiechnął.
-Nie ma za co- sama się uśmiechnęłam, po czym dodałam, że muszę już kończyć i rozłączyłam się.
To chyba jedyne wyjście, żeby zapomnieć o Justinie. Jedyne rozsądne. Zwlokłam się  z łóżka i wyszłam z pokoju, schodząc na dół. Usiadłam w salonie włączając telewizor. Chciałam zapomnieć o tym wszystkim chociaż na pięć minut.
-A jednak coś was łączy- mama stanęła w progu pokoju z kubkiem kawy.
-O co ci znowu chodzi?- powiedziałam, nie odrywając wzroku od telewizora i nie przestając przełączać pilotem telewizora.
-Widziałam, że byłaś z nim, odwiózł cię.
-No i co? Rayan, czy Chris też nieraz mnie odwozili i jakoś nic nie mówiłaś.
-Ale o ile dobrze pamiętam, wy zawsze się nie lubiliście, a teraz spędzacie ze sobą coraz więcej czasu.
-A to źle, że przestaliśmy skakać sobie do gardeł? Chyba dobrze, że się pogodziliśmy.
-No dobrze..
-Właśnie. - tym zakończyłam temat, dając do zrozumienia mamie, że nie chcę mi się dłużej tego wałkować.
Mama tylko westchnęła i wyszła z pokoju. W tym momencie wszedł Alex.
-Miley wiesz jaką jesteś kochaną siostrą, prawda?- uslyszałam na wstępie, na co od razu domyśliłam się, że czegos ode mnie chce.
-Mów co chcesz. - warknęłam tylko.
-Zawieziesz mnie do kumpla? Nie chcę mi się iść na nogach, to daleko.
*Gdyby ktoś nie wiedział, to mam prawo jazdy, zrobiłam je sobie zaraz po 16 urodzinach, niestety rzadko z niego korzystam, bo nie mogę doprosić się o swój samochód.
-Myślisz, że mi się chce?- odpowiedziałam nie odrywając wzroku od telewizora.
-Proooszę- zrobił słodkie oczka, na co ja tylko przewróciłam teatralnie oczami.
-Dobra, zbieraj się- powiedziałam w końcu i podniosłam się z kanapy, ubierając buty. Mama dała mi kluczki od swojego samochodu.
-Tylko pamiętaj, jedź ostrożnie.
-Jasne- mruknęłam pod nosem i włożyłam kurtkę. Wyszliśmy z Alexem, udając się do auta.
-Gdzie on mieszka?
-Jedź, będę ci mówił gdzie jechać- odpowiedział Alex, bawiąc się komórką.
*
-Dobra, teraz w lewo i będziemy na tej ulicy.
-Stań, to ten dom- Alex wskazał na...duży, biały i baardzo znajomy dom.
-Tutaj!?- powiedziałam z niedowierzaniem. Tak, kumpel Alexa najprawdopodobniej był..bratem Amy.
-No tutaj, co w tym dziwnego? Dobra, dzięki, nara.- już chciał wysiąść, kiedy go zatrzymałam. W tym momencie zauważyłam, że z domu wychodzi Amy. Zsunęłam się lekko po fotelu w dół, żeby mnie nie zauważyła i dokładnie ją obserwowałam. Rozmawiała przez telefon, ale...zachowywała się zupełnie inaczej, niż wtedy, kiedy z nią gadałam. Co najmniej nie wyglądała na ofiarę gwałtu. Uśmiechała się, żeby nie powiedzieć, że z czegoś śmiała. Najwyraźniej rozmawiała z kimś przez telefon, o czymś naprawdę zabawnym.
-To jego siostra?- spytałam brata, nie odrywając wzroku od dziewczyny.
-No, Amy, jest spoko, a czemu pytasz, znasz ją?
-Tak jakby...
To było dziwne, bardzo dziwne. Nie wyglądała na osobę załamaną, przybitą, wręcz przeciwnie, było jej naprawdę do śmiechu. Gdy zniknęła za rogiem, zaczęłam to wszystko analizować. Nie wiedziałam, co mam myśleć.
-Dobra, idę- ponownie go zatrzymałam.
-Czekaj, idę z tobą, dobra? Chcę pogadać z tym młodym.
-Co? Po co?
-Muszę go spytać, o jego siostrę. Nie będę wam przeszkadzać długo, spytam i spadam, obiecuję.
-No..no dobra, chodź.
Wyszliśmy z auta i udaliśmy się do domu. Drzwi otworzył nam, kolega Alexa, co prawda trochę zdziwił się na mój widok, ale miałam to gdzieś.
-Ona tylko na chwilę, chce cię o coś zapytać i spada- powiedział Alex i weszliśmy do środka.
-Dla mnie może zostać- zaśmiał się, jak się dowiedziałam Larry. Przewróciłam oczami, nienawidziłam, kiedy podrywali mnie małolaci, ale teraz to było najmniej ważne.
-Słuchaj, chcę zapytać o twoją siostrę, Amy- zaczęłam, a on tylko pokiwał głową, żebym mówiła dalej.
-Powiedz..czy ona od jakiegoś czasu, to znaczy dokładniej od soboty zachowuje się jakoś dziwnie? Chodzi mi o to, że jest jakaś przygaszona, smutna.
-Co? Amy? Coś ty, ona non stop się z czegoś śmieje i gada przez telefon z tymi swoimi pustymi przyjaciółkami.
Otworzyłam z wrażenia usta.
-Jesteś pewny? Może po prostu nie zauważyłeś.
-Nawet dzisiaj z nią gadałem, a raczej kłóciłem się o telewizor. Zachowywała się tak jak zawsze, a później przez jakieś 2 godziny gadała przez telefon, a ten jej rechot było słychać w całym domu. Na szczęscie wyszła, bo miałem już jej dosyć.
Nie miałam pojęcia co powiedzieć, to był dla mnie szok i to duży..
-J-jasne, dzięki, to ja już pójdę- wydukałam tylko i udałam się w kierunku wyjścia. Wsiadłam do auta i przez chwilę w nim siedziałam. O co w tym wszystkim chodzi? Wyjęłam komórkę z kieszeni i wybrałam numer Justina.
-Musimy się spotkać i to natychmiastowo- powiedziałam na wstępie, kiedy tylko odebrał.
-To nie jest rozmowa na telefon, zaraz u ciebie będę- rzuciłam i rozłączyłam się.
*
-Mów szybko o co chodzi, bo zaczynam się bać- powiedział, kiedy weszliśmy do jego pokoju.
Zaczęłam chodzić w tą i z powrotem po pokoju.
-Nie uwierzysz co dzisiaj odkryłam.
-Co takiego?
-Alex chciał, żebym zawiozła go do kumpla. Przeżyłam szok, kiedy dowiedziałam się, że Larry, to znaczy kolega Alexa..mieszka w tym samym domu co Amy.
Justin wytrzeszczył oczy, słuchając uważnie dalej.
-Okazało się, że to jego siostra. Ale słuchaj najlepszego- w tym momencie usiadłam na łóżku przed nim.
-Widziałam ją, ona mnie nie. Śmiała się, rozmawiając przez telefon. A do tego gadałam z jej bratem, który twierdzi, że nie zauważył, żeby ona chodziła jakaś przybita. Mówił, że zachowuje się normalnie.
-Czyli to może znaczyć, że..- zaczął z kompletnie zdezorientowaną miną.
-To może znaczyć, że ta dziewczyna to niezła aktoreczka, Justin.

4 komentarze:

  1. Hyhy <3 to jest coraz cudniejsze ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo FUCK ! wspaniałe <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby okazało sie ze amy klamie i justin byl nie winny. Zajebisty rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam,że ta lala kłamie! Ale się cieszę! Rozdział na 5+ :)

    OdpowiedzUsuń