wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 18.


Sama nie wiem jak do tego doszło, ani jak to się stało. Właściwie to nie powinnam do tego dopuścić, przecież Chris to tylko przyjaciel, nie można ot tak całować się z przyjacielem. Nie, nie mogłam tego ciągnąć. Gwałtownie się od niego odsunęłam. Nie chciałam go zranić, ale bardziej zraniłabym go robiąc mu złudne nadzieje na coś, czego nigdy nie będzie.
-Przepraszam, nie powinnam w ogóle do tego dopuszczać.- powiedziałam, próbując wyczytać z jego twarzy jakiekolwiek emocje.
-Mils, nie przepraszaj. Nie masz za co. Nie twoja wina, że nie czujesz do mnie tego samego, co ja do ciebie- zamurowało mnie. Czy on właśnie wyznał mi uczucia?
-Christian idioto- walnął się w czoło dłonią, chyba sam też dopiero analizując co właśnie powiedział.
-My...jesteśmy przyjaciółmi, nie moglibyśmy być razem, to niemożliwe. - miałam nadzieję, że zrozumie. Zależy mi na nim i nie chciałam go ranić.
-Rozumiem i dziękuję, że otwarcie mi to powiedziałaś- uśmiechnął się blado. Mimo to wiedziałam, że jest mu smutno, ale co ja mogłam zrobić? Oszukiwać go, że moglibyśmy być razem? Wtedy zachowałabym się nie fair i byłoby jeszcze gorzej.
-Chodź, odprowadzę cię do domu- uśmiechnął się i wstał.
Kamień spadł mi z serca, że między nami nic się nie popsuło i wszystko jest tak jak dawniej. Odwzajemniłam uśmiech i również podniosłam się z ławki, udając się z Christianem w kierunku mojego domu.
Kiedy byliśmy już w połowie drogi, zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz - Megan.
-Hej, o co chodzi? -spytałam, przykładając komórkę do ucha.
-Siemka, gadałam przed chwilą z Rayanem i wpadliśmy na pomysł, żeby jechać na imprezę dzisiaj. Co ty na to? Jest sobota, co będziemy robić w domu, przynajmniej się trochę rozerwiemy. Trzeba jeszcze pogadać z Chrisem, Vanessą i Justinem- na dźwięk ostatniego imienia od razu podskoczyło mi ciśnienie. Dalej nie ochłonęłam po tym co zrobił. Mimo, że nienawidziłam go chyba bardziej, niż wcześniej to on w końcu należał do naszej paczki i czy ja tego chcę, czy nie, on będzie spędzał z nami czas.
-Z Chsristianem mogę porozmawiać teraz, jestem akurat z nim - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, uśmiechając się.
-Ooooł, a co wy robicie razem? - zaśmiała się.
-Byliśmy się przejść, tyle. No to co z tą imprezą?- szybko zmieniłam temat.
-No to zadzwoń jeszcze do Justina, a ja zadzwonię do Van.
-Ale.. - miałam zamiar wygłosić wykład, że nie mam zamiaru dzwonić do tego idioty, ale niestety nie doszłam do głosu.
-Kurczę, muszę już kończyć, mama woła mnie na dół. Zadzwoń do niego, pa!- i usłyszałam dźwięk sygnałów. Po prostu cudownie.
-O co chodzi?- spytał w końcu Chris, kiedy odłożyłam komórkę do kieszeni.
-Impreza. Megan gadała z Rayanem i wpadli na pomysł, żeby gdzieś pojechać. Co ty na to?
-Mi pasuję, chętnie bym się wybrał. Justin też będzie?- powiedział z pogardą? Tak, właśnie zorientowałam się, że teraz nie tylko ja w naszym towarzystwie nienawidzę tego gnojka.
-Najprawdopodobniej tak, niestety- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Nie przejmuj się nim. To kretyn, zamiast mózgiem, myśli czymś innym. Nie zwracajmy na niego uwagi- powiedział i objął mnie.
-Masz rację, będę po prostu go ignorować. Mam go już po dziurki w nosie. Jego i tych jego dziecinnych zachowań.
Chris posłał mi tylko uśmiech i przez resztę drogi milczeliśmy.
-No to w takim razie do później, tak?- powiedział, stojąc pod moim domem.
-Mhm, jeszcze się wszyscy zgadamy- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
-Do zobaczenia- powiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi.
Weszłam do kuchni, gdzie siedziała moja mama, czytając jakąś gazetę.
-Maaaaammooo- przeciągnęłam i podeszłam do blatu, siadając na nim. Mama spojrzała na mnie zza gazety, wzrokiem mówiącym "Co znowu?"
-Skończyło się kieszonkowe czy impreza- powiedziała, jakby czytała mi w myślach.
-Skąd wiedziałaś?- wypaliłam, ale zaraz się poprawiłam. - To znaczy, niee ja tak tylko przyszłam pogadać.
-Mhm, oczywiście. Córeczko znam cię od 16 lat i wiem, że kiedy przychodzisz do mnie i się przymilasz, to coś chcesz.
-Oooj taam- powiedziałam i przewróciłam słodko oczami, udając niewiniątko.
-To jak, impreza czy pieniądze?
-No...no dobra. Impreza, no bo jest sobota no i Megan i Rayan to wymyślili no i ...mogę iść?- zrobiłam minę "szczeniaczka".
-Znowu? Ostatnimi czasy znikasz ciągle znikasz wieczorami- spojrzała na mnie uważnie, a ja w głowie już układałam komplet argumentów.
-Czy ja jestem odpowiedzialna? Jestem. Mam dobre oceny? Mam. Masz ze mną problemy? - w tym momencie uświadomiłam sobie, że to ostatnie pytanie mogłam już sobie oszczędzić, biorąc pod uwagę fakt, ile razy moja mama była wzywana do szkoły.
-Oookeej, to ostatnie pytanie pomińmy. Moogęę?
-No..dobrze, ale masz wrócić do 2 i ma cię odwieźć któryś z chłopców, Rayan, Chris, albo Justin. A właśnie, Justin. Dalej jesteście parą?
-Nie! - rzuciłam szybko. - Nie chodzimy ze sobą i nigdy nie będziemy.
-Ale dlaczego? Co się stało, że zerwaliście?
-Nic, nieważne. Nie chcę o tym mówić. To ja pójdę przygotować się na tą imprezę powiedziałam i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wyszłam z kuchni, udając się na górę, do swojego pokoju.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej wszystkie ciuchy, z których mogłabym ułożyć zestaw na dzisiaj. Ciuchy leżały porozwalane po całym pokoju, a ja siedziałam na środku, zastanawiając się co na siebie włożyć. Nagle przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do Justina.
-Cholera- zaklęłam pod nosem, sama do siebie i wyjęłam z kieszeni spodni komórkę. Niechętnie wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha.
-Chcesz się umówić na numerek?- usłyszałam na wstępie jego rozbawiony głos, na co momentalnie zrobiło mi się niedobrze.
-Jezu, skończ już, bo to nie jest ani zabawne, ani zbytnio inteligentne. Dzwonię, bo Megan mnie poprosiła. Jedziesz dzisiaj z nami na imprezę?
-Hmm, czemu nie? O której?
-Sama jeszcze dokładnie nie wiem. Ktoś pewnie do ciebie zadzwoni.
-Jasne. Ale...no, ale Miley skarbie może jednak się skusisz na moją propozycję?- zaśmiał się.
-Skoończ! - powiedziałam i rozłączyłam się. Kretyn.
Wybrałam odpowiednie ciuchy i przebrałam się. Akurat kończyłam się malować, kiedy zadzwonił mój telefon.
-I co? O której jedziemy?- spytałam Vanessę.
-Za 20 minut przyjedziemy po ciebie z Christianem. Pojedziemy na dwa auta. Chris i Justin będą kierowcami, ty zapewne będziesz wolała jechać z nami, niż z Justinem?
-Bingo- zaśmiałyśmy się.
-To ja będę na was czekać, do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Odłożyłam komórkę i kończyłam malować rzęsy. Miałam nadzieję, że będę się dobrze bawić i nie będę musiała wysłuchiwać Biebera.
*
-To pa mamo, ja wychodzę! - krzyknęłam jeszcze na odchodnym i już zaniknęłam za drzwiami. Wsiadłam do auta  i przywitałam się z Van i Chrisem.
-Bieber, Rayan i Meg już wyjechali?- spytałam poprawiając włosy w lusterku.
-Dzwonili, że przed chwilą wyjechali, czyli na miejscu będziemy mniej więcej w tym samym czasie- odpowiedział Chris i odpalił silnik.
*
Na miejscu byliśmy po okołu pół godziny. Wysiedliśmy z auta i poczekaliśmy około 5 minut, aż podjechali Bieber z resztą. Na sam jego widok wszystko się we mnie gotowało. Dumna postawa, cwaniacka mina i parszywy uśmieszek - nie mam pojęcia dlaczego dziewczyny na to leciały, mnie to odrzucało.
-To co, wchodzimy?- powiedział Rayan, kiedy wszyscy zebraliśmy się w jednym miejscu.
-Mhm, wejdźmy już. W tłumie nie będę musiała patrzeć na pewną osobą - powiedziała i z pogardą spojrzałam na Biebera.
-Wiem, że na mnie lecisz- usłyszałam za sobą, ale naprawdę nie miałam już ani ochoty, ani siły się z nim sprzeczać.
-Dobra, teraz miejmy nadzieję, że nas wszystkich wpuszczą i nie będę sprawdzać dowodów- powiedziałam, idąc przodem. Zawsze to robimy, staramy się nie pokazywać tego, że nie jesteśmy pełnoletni i bez problemu wchodzimy przez bramkę, gdzie stoją ochroniarze. Wszyscy wyglądamy dosyć dorośle, więc nigdy nie mieliśmy z tym problemu. Teraz nie było inaczej. Bez problemu przeszliśmy obok ochroniarzy, którym nawet do głowy nie przyszło, żeby sprawdzać nasze dowody.
Muzyka od razu zrobiła się głośniejsza, gdy tylko weszliśmy do środka. Leciało - Live my life
-Justin, Chris pamiętajcie, żeby nie pić. Prowadzicie- powiedziała Vanessa.
-Tsaa, jasne -opowiedział Bieber i już rozglądał się w poszukiwaniu jakichś naiwnych idiotek do "wyrwania".
*
Świetnie się bawiłam, całe szczęście Justin praktycznie nie był z nami, tylko tańczył z jakąś laską. Nie wiem dlaczego, ale...byłam zazdrosna. Tak, wiem jestem dziwna i głupia, ale nic na to nie poradzę. Irytowało mnie to, że tak się do siebie kleili. Starałam się nie zwracać na nich uwagi i tyle.
Nawet nie wiem, kiedy zrobiło się już tak późno. Zegarek wskazywał kilka minut po 1. Obiecałam mamie, że będę o drugiej w domu.
-Wracamy już? Obiecałem, że o 2 będę- mówiłam, próbując przekrzyczeć głośną muzykę.
-Jasne, chodźcie. A gdzie Justin? - powiedział Chris, a w tym momencie akurat podszedł do nas Bieber.
-Wracajcie sami- powiedział, a we mnie się zagotowało. Przyjeżdżamy razem, to i wracamy razem.
-Ale dlaczego?- dopytał Christian.
-Patrzcie tam- wskazał na brunetkę stojącą pod ścianą pijącą jakiegoś drinka. Chcąc, nie chcąc muszę przyznać, że była ładna. Długie, brązowe, gęste włosy, ładna twarz, szczupła figura i zapewne pusto w głowie.
-Widzicie jaka laska? Jeszcze trochę tu zostajemy, a później..- w tym momencie głupio się uśmiechnął.
-Mam wolną chatę, taaakże wiecie- powiedział i włożył ręce do kieszeni. Czasami mam wrażenie, że mam jakieś zaćmienie mózgu. Przez chwilę analizowałam jego słowa i dopiero po chwili dotarło do  mnie o co mu chodzi.
-Powodzenia!- Rayan poklepał go po ramieniu, a ja? Ja stałam i miałam ochotę się rozpłakać. Wiem, jestem żałosna. Nie powinnam mnie obchodzić co on robi, ale mimo to poczułam jakieś...ukłucie?
-Dobra, spadajmy już- powiedziałam i odwróciłam się, ciągnąc za sobą Chrisa.
-Masz rację- powiedział i oboje wyszliśmy na zewnątrz.
-Jesteś zazdrosna, prawda?- spojrzał na mnie.
-Ja?! No coś ty, nienawidzę go i nie obchodzi mnie co robi. Właściwie to tylko szkoda mi tej dziewczyny. Naiwna pewnie nabrała się na te jego wszystkie miłe słówka i gierki. Jutro pewnie nie będzie nawet pamiętał jak ma na imię i karze jej spadać.
-Ten typ tak ma.
-Taaa.
Czułam się jakaś przybita. Okłamywałam samą siebie. Tak naprawdę bylam zazdrosna i to cholernie, ale co ja mogłam zrobić? Nic. On nie jest "mój" i ma prawo robić co zechce.
Gdy Vanessa, Meg i Rayan do nas dołączyli, wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy. Zawsze muszę spieprzyć sobie humor.

2 komentarze:

  1. Rozdział genialny! Kocham Chrisa i nienawidzę Biebera!

    OdpowiedzUsuń
  2. MAM NADZIEJE ZE ONA BĘDZIE Z JUSTINEM BO JEŚLI NIE TO OPOWIEADANIE STRACI SENS

    OdpowiedzUsuń