wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 23.


-Czyli możliwe, że ona to wszystko zmyśliła?- powiedział i lekko się uśmiechnął.
-W tym momencie, to jest bardzo możliwe.- również się uśmiechnęłam. Bądź, co bądź, ale dosłownie kamień spadł mi z serca. Co prawda to nie jest jest na sto procent pewne, ale wszystko na to wskazuje, nie wierzę w to, że ofiara gwałtu tak by się zachowywała. Nie rozumiem tylko, jaki cel w tym wszystkim ma.
-Boże, nawet nie wiesz jak mi ulżyło. - powiedział i położył się na łóżko, przykładając poduszkę do twarzy.
-Mimo wszystko mi też. - powiedziałam z uśmiechem, po czym wstałam z łózka.
-To ja już będę lecieć. - dodałam i udałam się w kierunku drzwi. Justin szybko zerwał się z łóżka i złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i spojrzałam na niego, przyciągnął mnie lekko do siebie.
-Zostań jeszcze na chwilę, wydaję mi się, że powinniśmy porozmawiać o czymś jeszcze. - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Momentalnie serce zaczęło bić mi szybciej niż powinno, a "motylki" w brzuchu nie dawały mi spokoju.
-Boisz się tego samego, co ja, prawda?- delikatnie przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Boisz się tego, że zaczynamy się w sobie zakochiwać. - dodał i odgarnął kosmyk włosów z mojego policzka. Nogi zaczęły się pode mną uginać.
-Nie wiem co czujesz, ale ja nie jestem w tobie zakochana. - powiedziałam, starając się zabrzmieć przekonująco, ale nie potrafiłam ukryć tego, że mój głos lekko drżał.
-Kłamiesz. Oboje wiemy, że to nieprawda, oboje coś do siebie poczuliśmy i oboje się tego boimy. - szepnął, a ja miałam wrażenie, które zapewne było prawdą, że z sekundy na sekundę on znajdował się coraz bliżej mnie.
-Justin, może i coś do ciebie czułam, ale ty sam to zniszczyłeś. - powiedziałam w miarę pewnie i odsunęłam się od niego. Sama nie wiem, skąd u mnie tyle silnej woli. Może dodało mi ją to, jak przypomniałam sobie, że się o mnie założył?
-Mils, o czym ty mówisz?- ponownie złapał moją dłoń, ale tym razem od razu ją wyrwałam.
-Jeśli dobrze pomyślisz, to na to wpadniesz. - odpowiedziałam i ponownie udałam się w kierunku drzwi.
-Do jutra- dodałam jeszcze na odchodne i wyszłam z jego pokoju, wychodząc.
*
W moim pokoju od razu usiadłam na łóżku i ..rozpłakałam się, po prostu żałośnie się rozpłakałam. Głupia, naiwna idiotka, łatwowierna kretynka. Powtarzałam samej sobie, chowając twarz w poduszkę. Przestań go kochać. Czy to takie trudne? Dlaczego on znów to robi. Ponownie mnie w sobie rozkochuje, po co? Żeby znowu mnie zranić? Nie pozwolę na to, nigdy więcej. Kocham go, ale nie ma takiej opcji, żebym ponownie mu zaufała. Wystarczyło, że raz się na tym "przejechałam". Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Było już kilka minut po 22. Jak ten czas zapieprza. Udałam się do łazienki, gdzie wzięłam kąpiel, po czym przebrana w piżamę, zmęczona dniem pełnym wrażeń zasnęłam.
*
Najbardziej bezlitosna rzecz na świecie? Budzik, bezkonkurencyjnie. Zirytowana wyłączyłam jego dźwięk i zwlokłam się z łóżka. Wybrałam ubrania na dziś i poszłam z nimi do łazienki, "ogarnąć się".
Przy śniadaniu mama się nie odzywała, chociaż widziałam, że jeśli zaraz nie spyta "O co w końcu chodzi z Justinem", to wybuchnie. Westchnęłam, przewracając teatralnie oczami.
-Tak mamo, czuję coś do Justina, ale z pewnej przyczyny, nie możemy być razem. Teraz ci ulżyło?- powiedziałam na jednym tchu, kończąc jeść kanapki.
-Ale dlaczego nie możecie? Taka by ładna z was para była. - mama powiedziała, a ja miałam ochotę opowiedzieć jej wszystko od początku do końca, ale mam wrażenie, że jej serce mogło by tego nie wytrzymać.
-Po prostu nie możemy mamo, proszę nie drążmy tego tematu- westchnęłam i zrobiłam łyk ciepłej herbaty, po czym pusty już kubek odniosłam do zmywarki.  Po chwili do kuchni wszedł Alex, a mama akurat wyszła do salonu. Pomyślałam, że to dobry moment, żeby podpytać jeszcze o tą całą Amy.
-Alex, jak wczoraj byłeś u Larrego, to widziałeś się jeszcze z jego siostrą?- zagadnęłam i spojrzałam na niego.
-No, później przyszła.
-I co mówiła, albo robiła?
-Z tego co słyszałem, a naprawdę nie trudno było nie usłyszeć, wykłócała się z rodzicami o to, że chce nowy telefon.
Dziewczyna, która została zgwałcona, przejmuje się tym, żeby sobie kupić nowy telefon? Prędzej uwierzę w to, że Bieber jest prawiczkiem.
-Coś jeszcze? Gadałeś z nią?
-Nie, ale mijałem ją w przedpokoju, jak szedłem do łazienki. Jak zwykle gadała przez telefon, mówiła coś tam, że wszystko idzie po ich myśli, czy coś takiego. Zresztą, co cie tak ona interesuje?
-Nie, nic nieważne, ale dzięki. - odpowiedziałam i wyszłam z kuchni. Ubierając buty, cały czas myślałam o tej dziewczynie. "Wszystko idzie po ich myśli?" Czyli ona wymyśliła to wszystko z kimś? Jeśli tak, to z kim? I po co do cholery? Włożyłam kurtkę i zakładając torbę na ramię, wyszłam z domu.
*
Siedziałam na ławce pod klasą z Chrisem, wygłupiając się. Co chwilę na żarty sobie dogadywaliśmy i non stop się śmialiśmy. Uwielbiam jego towarzystwo, to prawda, ale nie czuję tego, co czuję kiedy jestem z Justinem. Przy Chris'ie po prostu dobrze się bawię, jak z kumplem. Ja naprawdę chciałabym coś do niego poczuć, bo wtedy byłoby najlepiej dla wszystkich, ale to nie jest takie proste. Nie wybieramy sobie osoby, w której chcemy się zakochać.
-Mils, nie wiesz co się ostatnio dzieje z Justinem? Niby się do siebie nie odzywamy, jestem na niego wkurzony, ale w końcu to dalej mój kumpel. Dziwnie się zachowuje od jakiegoś czasu.- powiedział w końcu Chris, kiedy w końcu przestaliśmy się śmiać.
-Nie mam pojęcia, nie interesuje mnie to.
-Przecież wiem, że cię to interesuje- Christan lekko się uśmiechnął, co ja odwzajemniłam.
-Ale nie wiem co się z nim dzieję.- dodałam, wystawiając mu język, na co on tylko się zaśmiał.
Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcję, więc zebraliśmy się udając do klasy.
*
-Miley, zaczekaj- usłyszałam za sobą, gdy wychodziłam ze szkoły. Odwróciłam się - Justin. Nic nie powiedziałam, tylko stanęłam w miejscu.
-Powiesz mi teraz o czym wczoraj mówiłaś?
Przewróciłam oczami i ponownie poszłam przodem.
-Mils, no czekaj. - powiedział i dobiegł do mnie, idąc teraz obok mnie.
-Naprawdę się nie domyślasz? Wytęż umysł i przypomnij sobie, coś co zrobiłeś.
-Ale...- w tym momencie stanął w miejscu. Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Stał z szokowaną miną i patrzył przed siebie.
-Nie wiem co teraz robisz, ale spieszy mi się. Przyjedź po mnie za godzinę, musimy jeszcze raz pojechać do Amy.- powiedziałam obojętnie i poszłam przodem, zostawiając go.
Zastanawiało mnie, co miała oznaczać jego reakcja. Czyżby w końcu doszedł do tego, o co mi chodzi? Zorientował się, że mówię o tym, że chciał mnie "zaliczyć", żeby wygrać zakład? Nie wiem, nie mam pojęcia.
*
"Przejechałam" usta błyszczykiem, czekając, kiedy przyjedzie po mnie Bieber. Nie musiałam długo na niego czekać, był punktualny. Oznajmiłam tylko rodzicom, że wychodzę i już mnie nie było. Wsiadłam do jego auta i rzuciłam tylko zwykłe "hej". Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ale nie mogłam też zostawić niedokończonej sprawy, dlatego z nim jechałam. Żadne z nas się nie odzywało, bo chyba żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć. Miałam wrażenie, że on już wie o czym wczoraj mówiłam. W końcu dojechaliśmy pod dom tej dziewczyny. Akurat tak się złożyło, że gdzieś wychodziła.
-Chodź do niej. - powiedziałam po chwili namysłu.
-Albo poczekaj, najpierw pójdę sama.- dodałam i wysiadłam z auta. Podeszłam do Amy.
-Dobrze cię znowu widzieć. - powiedziałam, a ona się odwróciła. Momentalnie jakby zmieniła wyraz twarzy, "przyczepiając" sobie do twarzy smutek.
-Czego ty w ogóle jeszcze ode mnie chcesz?- powiedziała, udając przygnębioną.
-Wiesz, tak się składa, że ostatnio cię widziałam i jakoś nie wyglądałaś już na taką wielce skrzywdzoną. - założyłam ręce i spojrzałam na nią z ironicznym uśmiechem.
-Nie wiem o czym mówisz. - powiedziała zmieszana i już chciała odejść, ale złapałam ją za rękę.
-Dobrze wiesz o czym mówię. - syknęłam, a jej mina była bezcenna. Nie wiedziała co ma powiedzieć. W tym momencie podszedł do nas Justin. Dziewczyna spojrzała na niego i kompletnie nie wiedziała co ma powiedzieć, była zmieszana do granic możliwości.
-No więc, słuchamy. - powiedziałam z założonymi rękami.
-Ale..ja..wy..- wyjąkała, po czym warknęła.
-Dobra, powiem wam wszystko. Kłamałam, tak, wymyśliłam ten cały gwałt, ale ona to wymyśliła!
-Kto?- spytaliśmy równocześnie.

2 komentarze:

  1. jak tylko zobaczyłam że ona była uśmiechnięta wiedziałam, że jest coś grane, że nie ma najmniejszej szansy, żeby on na prawdę ją zgwałcił. cudo

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiedziałam po prostu, już to pisałam przy poprzednim rozdziale...Ten z resztą jest rewelacyjny:)

    OdpowiedzUsuń