wtorek, 31 lipca 2012
Rozdział 16.
Doszłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Impreza jeszcze się nie skończyła, więc dziewczyn nie było w pokoju i dobrze, chcę teraz pobyć sama. To mnie przerosło, Bieber nie raz robił mi świństwa, głupie żarty, obrażał, ale nigdy, przenigdy nie skrzywdził mnie tak bardzo. Przecież ja do cholery prawie się w nim ...zakochałam. Znów pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Dziewczyny? Nie, przecież one by nie pukały. Otarłam mokre policzko i wstałam z łóżka, udając się w kierunku drzwi. Otworzyłam je gwałtownie i mnie zamurowało, szybko się ocknęłam.
-Czego?- warknęłam wrednie.
-Mogę wejść?- powiedział Bieber.
-Po co?
-Żeby porozmawiać.
-Nie mamy o czym- już zamykałam drzwi, aale on je przytrzymał.
-Proszę- powiedział prosząco, ale jednocześnie stanowczo.
Przewróciłam teatralnie oczami i odsunęłam się pozwalając mu wejść. Usiadłam na łóżku i starając się przyjąć obojętny ton głosu, spytałam.
-No to o czym chcesz gadać? Streszczaj się.
-Możesz mi wyjaśnić, co się stało?
-O co ci chodzi?- spytałam, mimo, że wiedziałam co ma na myśli. Jeszcze dzisiaj, tego samego dnia, prawie się z nim przespała, a już godzinę później kompletnie go olałam i byłam chamska.
-Dlaczego tak nagle znów stałaś się taka...
-No jaka?
-Nie wiem, oschła, niemiła?
-Zawsze taka byłam w stosunku do ciebie i będe dalej. Nie wiem co mi odbiło, że byłam z tobą na tyle blisko. W każdym bądź razie, teraz już wszystko jest w jak najlepszym porządku i wszystko wróciło do normy.
-Ale..ja się w tobie zakochałem.
W tym momencie miałam ochotę do niego podejść i z całej siły uderzyć go w twarz. Kłamał mi prosto w oczy, nawet się przy tym nie zająkując.A wszystko po to, żeby mnie zaliczyć i wygrać pierprzony zakład. On nie szanuje żadnej dziewczyny, dla niego liczy się tylko to, żeby poszła z nim do łóżka. Jego nie obchodzą jej uczucia, więc dlaczego miałby zachować się inaczej w stosunku do mnie?
-Bieber błagam cię, jak długo masz jeszcze zamiar udawać? To już robi się żałosne.
-Co? Ja wcale nie udaję.
-Jeśli przyszedłeś tylko po to, żeby mi to oznajmić, to możesz już wyjść- rzuciłam obojętnie.
W tym momencie on złapał mnie za ręke i przyciągnął do siebie. Kurczowo złapał mnie za nadgarstek i pocałował. Poczułam przujemnie ukłucie w brzuchu, coś w rodzaju "motylków", chociaż wiem, że nie powinnam tego poczuć. Oderwałam się od niego i spoliczkowałam go.
-Nigdy więcej tego nie rób- powiedziałam stanowczo, patrząc mu w oczy.
-Mi się nie odmawia- powiedział pewien siebie i puścił mnie, tak po prostu udając się do wyjścia.
Zaniemówiłam, stałam w miejscu jak idiotka. Nie wiedziałam, że można być aż tak bezczelnym. Pieprzony kretyn! Nienawidzę go jeszcze bardziej, niż przed tym wszystkim. W tym momencie do pokoju weszły akurat Megan i Vanessa, śmiejąc się już od progu.
-Ejj Mils gdzie ty się podziewałaś no! Cała impreza cię ominęła, wyczepiście było.
-Źle się czułam, nie miałam ochoty na zabawę.
-Ej, to dlaczego nas nie zawołałaś. Tak sama tutaj siedziałaś.
-Nie ma sprawy, chciałam pobyć trochę sama. Fajnie, że dobrze się bawiłyście. Ja idę do łazienki- powiedziałam i zabrałam swoje rzeczy, kierując się ku łazience.
*
Dzisiaj na szczęście już wracamy. I dobrze, mam dosyć widoku Biebera praktycznie cały czas. Pakowałam swoje rzeczy do walizki i zastanawiałam się, po co w ogóle przyjeżdżałam na tą wycieczkę. Gdyby nie oona, to nic by się nie wydarzyło.
-Szkoda, że już koniec, wycieczka była świetna- uśmiechnęła się Van, pakując kosmetyczkę do torby.
-Taa, szkoda- odpowiedziałam, starając się w chociaż małym stopniu zabrzmieć przekonywująco.
Zabrałyśmy swoje rzeczy i zeszłyśmy na dół, gdzie miała się odbyć zbiórka. Nagle ktoś gwłatownie objął mnie w pasie, o mało nie dostałam zawału. Od razu pomyślałam, że to Bieber, odwrócilam się z zamiarem opieprzenia go. Ale na szczęscie to nie on, tylko Christian.
-Chris, głupku wystraszyłeś mnie- zaśmiałam sie
-I o to chodziło- wyszczerzył się.
Spakowaliśmy swoje torby do autobusu, do Biebera się nawet słowem nie odezwałam. Od tej sytuacji w pokoju, nie gadaliśmy ani razu. I bardzo dobrze, dla mnie on jest nikim.
W autobusie tył był juz zajęty, wiec usiedliśmy w podwójnych. Ja usiadłam z Christianem, Meg z Vanessą, a Rayan z Bieberem.
-Czego słuchasz?- spytałam Chrisa, mającego słuchawki w uszach.
-Eminem, chcesz jedną słuchawkę?-uśmiechnął się.
-Jasne- odwzajemniłam uśmiech i włożyłam sobie słuchawkę do uszu. "Not afraid"- uwielbiam tą piosenkę.
*
-(...) i wtedy ona wchodzi do tego pokoju, a okazuje się, że jego tam wcale nie było- Christian opowiadał mi kolejną historię, a ja pękałam ze śmiechu.
-Uwielbiam twoje historie i dowcipy- zaczęłam się śmiać
-A ja uwielbiam ciebie- palnął, ale zaraz widząc jego mine, poznałam, że skarcił się w myśli.
-Dziekuje- uśmiechnęłam się.
*
Nareszcie w domu. Wypakowałam sie już i wykąpałam. Położyłam się na łóżku i oczywiście znów jak idiotka myślałam o tym kretynie. Przypomniały mi się słowa Chrisa w autobusie. Ej, ej a jeśli on...a jeśli on się we mnie zakochał?
Przecież to mój przyjaciel, chociaż ..przystojny i do tego jest całkowitym przeciwniestwem Biebera. Szanuje dziewczyny i nie jest chamski. Czy ja wiem?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ooo.. teraz widzę że Chris czeka na swoje 'pięć minut' :) on zawsze jest powiedzmy... słodki i miły :) jednak ciekawi mnie czy JB tylko udaje czy faktycznie go do niej ciągnie.
OdpowiedzUsuńOjeju jak ja uwielbiam Chrisiaka:DDDD Ten rozdział był świetny, dobra robota!
OdpowiedzUsuń