When we are together it's the time of our lives,
We can do whatever, be whoever we like,
Spend the weekend dancing, 'cause we sleep when we die,
Don't have to worry 'bout nothing,
We own the night ♥
-Która godzina? - spytałam, trzymając w rękach dwie pary butów. Przerzucałam wzrok z jednej pary na drugą, nie mogąc zdecydować się, które z nim włożę na imprezę.
-Za pięć dwudziesta, mamy jeszcze godzinę - odpowiedziała Van siedząc na łóżko po turecku i susząc swoje długie, blond włosy. Impreza zaczynała się o dziewiątej i też o tej godzinie mieli przyjechać po nas chłopacy. Po co mieliśmy być punktualnie, na sam początek? Lepiej przyjechać trochę później, kiedy impreza już się rozkręci. Zamek, na którym miała się ona odbyć znajdował się około 50 kilometrów za miastem i z tego co widziałam na zdjęciach, był niesamowity. Szczerze mówiąc, już nie mogłam się doczekać.
-Które buty do cholery? Te czy te? - spytałam podnosząc obie pary butów, pokazując je przyjaciółkom.
-Te czarne - odrzekły równocześnie, całkowicie się ze sobą zgadzając. Uśmiechnęłam się tylko, dziękując za radę i położyłam wybrane szpilki na szafkę obok krótkiej sukienki, którą miałam zamiar włożyć.
-My się w ogóle wyrobimy w godzinę? Przecież ja jeszcze nawet nie skończyłam robić sobie manicure - powiedziała Megan, siedząc przy stoliku i piłując swoje paznokcie. Jeśli mam być szczera sama w to wątpiłam. Biorąc pod uwagę to, ile musimy zrobić, godzina to było naprawdę mało czasu.
-A mamy wybór? - powiedziałam z uśmiechem i wszystkie się zaśmiałyśmy.
-Kiedy będzie twoja kuzynka? - spytałam Meg, rozczesując swoje włosy. Kuzynka Megan była fryzjerką i bez problemu zgodziła się nas uczesać na imprezę. Osobiście bardzo lubiłam Kelly. Gdyby tak wymienić Marie, na nią. Marzenie.
-Za chwilę powinna tu być - odpowiedziała z uśmiechem moja przyjaciółka, zaczynając malować końcówki długich paznokci białym frenchem.
Westchnęłam cicho patrząc na swoje odbicie w dużym lustrze. Nie mam pojęcia dlaczego, ale czułam, że ten sylwester będzie wyjątkowy. Po chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi, zza których za moment wyszła Kelly, trzymając w jednej ręce duży pojemnik, który jak mniemam chował w sobie wszystkie, możliwie przyrządy fryzjerskie.
-Hej - uśmiechnęła się dziewczyna, odkładając na bok kurtkę i otwierając pojemnik. - Przejdźmy do rzeczy, bo nie zdążymy. Która pierwsza? - dodała uśmiechając się i stanęła przy biurku.
-Ja, bo one są zajęte jeszcze czymś innym. - Odwzajemniłam uśmiech, siadając na fotelu, przy biurku.
-Okej. To jak cię uczesać? Chcesz, żeby włosy były rozpuszczone, ale lekko spięte i mocniej pokręcone, czy całkiem spięte? - spytała rozczesując jeszcze raz moje włosy.
-Ta pierwsza opcja - odpowiedziałam z uśmiechem, całkowicie zdając się na Kelly. Była naprawdę świetną fryzjerką, więc całkowicie jej ufałam.
-Jasne. - Uśmiechnęła się.
W czasie, kiedy dziewczyna mnie czesała, ja bawiłam się komórką. Co chwilę zerkałam na godzinę i coraz bardziej martwiła się, że naprawdę nie zdążymy. Trudno, wtedy chłopcy będą musieli trochę poczekać. Ułożenie moich włosów zabrało kuzynce Megan około 20 minut.
-Gotowe, i jak? - powiedziała z uśmiechem, a ja jak na zawołanie podniosłam wzrok i spojrzałam przed siebie na duże lustro. Efekt naprawdę był świetny. Nie spodziewałam się, że z moich włosów można zrobić coś tak ślicznego.
-Jesteś niesamowita - powiedziałam, dokładnie oglądając moją fryzurę. Moje z natury falowane włosy, były teraz dodatkowo pokręcone lokówką, co wyglądało prześlicznie. - Dziękuję - dodałam z uśmiechem i wstałam z krzesełka.
-Nie ma sprawy - powiedziała z uśmiechem. - No to która następna?- dodała.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dwudziestą dwadzieścia jeden. Westchnęłam cicho, zabierając wieszak z sukienką i udając się do łazienki.
Całe szczęścia, że już wcześniej się wykąpałam, bo gdybym miałam robić to teraz, nie wyrobiłabym się do dziewiątej na sto procent. Założyłam krótką, czarną sukienkę z usztywnieniem na biuście i przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Nieskromnie mówiąc, wyglądałam ślicznie. Uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o tym, co powie Jus, kiedy mnie zobaczy. Nie miałam czasu na dłuższe przemyślenia. Zabrałam z półki swoją dużą kosmetyczkę i udałam się do pokoju.
-Wow, ślicznie wyglądasz. Ta sukienka jest świetna! - powiedziała Van, kiedy mnie zobaczyła, a ja uśmiechnęłam się lekko i mruknęłam pod nosem "dziękuję".
Kładąc kosmetyki na półkę, stanęłam przed dużym lustrem, zaczynając nakładać makijaż.
*
-Która godzina? - spytała nerwowo Meg, kończąc malować usta.
-Dokładnie dziewiąta. Idealnie zmieściłyśmy się w czasie - odpowiedziałam, będąc szczerze z nas dumna, że udała nam się uwinąć w wyznaczonym czasie.
Momentalnie usłyszałyśmy dzwonek do drzwi na dole.
-No i przyjechali - uśmiechnęła się Van, biorąc z łóżka swoją małą torebkę, do której włożyła jeszcze telefon.
-Pójdę otworzyć - odrzekłam, od razu wychodząc z pokoju i udając się na dół z zamiarem otworzenia. Nacisnęłam na klamkę i z małym zamachem otworzyłam drzwi, stając naprzeciw chłopaków.
-Hej - uśmiechnęłam się. - Wejdźcie jeszcze na chwilę, już jesteśmy prawie gotowe - dodałam i odsunęłam się, wpuszczając ich do środka. Z Rayanem i Chrisem przywitałam się buziakiem w policzek, a na koniec "zostawiłam sobie" Justina.
-Dziewczyny są do góry - powiedziałam do nich, wskazując ręką na schody, po czym kiedy zostaliśmy sami z Justinem, odwróciłam się w jego stronę. Stał w jednym miejscu, z rękami w kieszeni i patrzył na mnie zadziornie się uśmiechając, co od razu odwzajemniłam.
-Nie przywitasz się? - spytałam zadziornie, krzyżując ręce na piersi i patrząc na niego wymownie. Chłopak cicho westchnął wyjmując ręce z kieszeni i cały czas się uśmiechając, powolnym krokiem zaczął iść w moją stronę. Kiedy tylko znajdował się kilka centymetrów ode mnie, złapał moje skrzyżowane ręce i ujmując moje dłonie, spuścił je na dól, splatając nasze palce. Zrobił jeszcze dwa kroki w przód, co spowodowało, że za sobą poczułam ścianę.
-Nawet nie wiesz jak cudownie wyglądasz - szepnął mi do ucha, uśmiechając się, po czym delikatnie musnął moje usta. Od razu odwzajemniłam pocałunek, co zdecydowanie mogę nazwać jedną z moich ulubionych rzeczy.
-Ekheem, na to będziecie mieć czas po imprezie, w pokoju, a teraz koniec miziania, tylko jedziemy! - zaśmiał się Chris, krzyżując ręce na klatce piersiowej, a my momentalnie się do siebie odsunęliśmy. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a Christian dostał przy okazji ode mnie torebką w ramię.
*
Prowadził Justin, który zamienił się na tą jedną noc samochodem z ojcem, gdyż auto jego taty było sześcioosobowe, a nam zależały na tym, żeby jechać razem, jednym autem. Siedziałam z przodu, ustawiając nawigację. Potrzebowaliśmy jej, bo nigdy wcześniej nie byliśmy w miasteczku, w którym odbywała się impreza i żadne z nas nie wiedziało jak tam dojechać.
-Na jakiej ulicy jest ten zamek? - spytałam, programując nawigację. Kiedy nie otrzymałam odpowiedzi przez pierwsze kilka sekund, podniosłam głowę i spojrzałam na przyjaciół. Każdy z nich patrzył na siebie zdezorientowany.
-To on jest na jakiejś ulicy? Ja myślałem, że w jakimś lesie - powiedział Rayan i wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
-Ej no, nie róbcie sobie jaj. Jak mam ustawić trasę w nawigacji, skoro nie znacie ulicy! - powiedziałam śmiejąc się.
-Naprawdę nikt z nas nie spisał z internetu ulicy? - powiedział Jus, kręcąc głową ze śmiechem i przerzucając wzrok z drogi na mnie i pozostałych.
-Najwyraźniej nikt na to nie wpadł - zaśmiała się Vanessa, łapiąc się za głowę. Walnęłam się w czoło, śmiejąc pod nosem.
-Dobra, ustawię na główną ulicę w tym miasteczku, a tam jak kogoś spotkamy, to po prostu zapytamy o drogę - odpowiedziałam w końcu, kończąc ustawiać nawigację. Kiedy skończyłam, odłożyłam ją w wyznaczone miejsce, a sama otworzyłam lusterko z góry, malując usta błyszczykiem.
Przez pierwsze dziesięć minut wszystko szło idealnie, nawigacja poprawnie nas prowadziła, a Justin jechał tam, gdzie wskazywała, aż w końcu napotkaliśmy "mały" problem.
-Dlaczego ona mi każe skręcić w lewo, jak tutaj do chu..kurde nie ma zakrętu - powiedział Jus na chwilę stając.
Wszyscy parsknęliśmy śmiechem, chociaż wiedzieliśmy, że jest ciemno, kompletnie nie znamy drogi, a nawigacja najwyraźniej robi sobie z nas jaja. Wzięłam ją do ręki, próbując sprawdzić co jest nie tak.
-Według niej, tutaj powinien być zakręt w lewo, przecież cała trasa ogólnie się zgadza, więc jakim cudem teraz wymyśliła sobie zakręt? - zaśmiałam się.
-Kłamie suka - powiedział Chris i momentalnie wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Boże ludzie, ogarnijcie się! - mówiłam przez śmiech, zdając sobie sprawę, że już za dwadzieścia dziesiąta.
-Dobra, idę się rozejrzeć - odrzekł w końcu Jus, wychodząc z samochodu.
-Czekaj, ja też idę - powiedziałam, szybko wyjmując latarkę ze schowka i wychodząc z auta. Podbiegłam do Justina, łapiąc go kurczowo za rękę.
-Czy ta pieprzona nawigacja musiała zgubić się akurat w jakimś lesie?- powiedziałam w zasadzie sama do siebie, nie oczekując na odpowiedź. Podałam Justinowi latarkę i trzymając jego dłoń szłam z nim powolnym krokiem.
-No przecież tutaj nie ma żadnego zakrętu - powiedział pod nosem, rozglądając się na boki. - Zaczekaj, przy okazji pójdę się odlać - powiedział, a ja puściłam jego dłoń. Chłopak odszedł i dosłownie po kilku sekundach zniknął mi z oczu przez te panujące ciemności. Założyłam ręce na piersi i rozejrzałam się. Oddaliliśmy się zaledwie kilka metrów od samochodu, a już teraz nie mogłam go dostrzec. Czułam się dosyć nieswojo stojąc tak sama prawie w lesie, a do tego ten wiatr, więc w myśli pospieszałam Justina, żeby już wracał.
Nagle o mało zawału nie dostałam, kiedy ktoś gwałtownie złapał mnie w pasie. Niekontrolowanie pisnęłam, a serce omal nie wyrwało mi się z piersi. Całe szczęście już po chwili usłyszałam znajomy śmiech.
-O mało zawału nie dostałam!- krzyknęłam obudzona, odpychając od siebie Justina. Mimo to, chciało mi się śmiać.
-Oj przepraszam, nie mogłem się oprzeć - zaśmiał się i podszedł do mnie z powrotem mnie obejmując. Prychnęłam pod nosem, udając obrażoną.
-No przepraaszam. - Zrobił minę małego szczeniaczka, a ja parsknęłam śmiechem, na co on szeroko się uśmiechnął.
-A teraz chodź, coś ci pokaże - powiedział po chwili i złapał moją dłoń, gdzieś mnie prowadząc.
-Co? Gdzie idziemy? - spytałam zdezorientowana. Chłopak ignorując moje pytania, szedł przodem, ciągnąc mnie za rękę.
Po chwili stanęliśmy w miejscu, a Jus puścił moją rękę. Zrobił krok w przód i odsłonił ręką krzaki. Patrzyłam na niego, jak na idiotę.
-Popatrz - uśmiechnął się, a ja choć w dalszym ciągu zdezorientowana, spojrzałam w wyznaczone miejsce. Momentalnie doznałam szoku i zaśmiałam się jednocześnie. Zza krzaków, w oddali było widać ten cholerny zamek i owszem prowadziła do niego droga, tyle, że to była leśna ścieżka, a nawigacja najwyraźniej nie miała pojęcia, że praktycznie cała zarosła krzakami.
-A jednak był zakręt - powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy.
-Musimy objechać ten cały las naokoło - odrzekł Justin i złapał mnie za rękę. - Chodź, bo jeszcze mi się zgubisz w tym lesie - dodał śmiejąc się, na co ja prychnęłam ze śmiechem.
Z pomocą oświetlenia latarki, doszliśmy z powrotem do samochodu, gdzie czekali zniecierpliwieni już przyjaciele.
-Boże, co wy się pieprzyliście w tym lesie, że tyle czasu - powiedział z udawaną ironią Rayan, a Meg walnęła go w ramię, po czym wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-Oj Boże, przepraszam no. Ale ty jesteś niecierpliwy. - Pokręciłam głową, udając poważną i po chwili wszyscy, włącznie ze mną zaczęli się śmiać. - A tak serio, to znaleźliśmy drogę do tego zamku. Jest zakręt w lewo, ale ta droga prowadzi przez las i praktycznie jest cała zarośnięta krzakami, więc musimy objechać ten las dookoła - dodałam już naprawdę poważnie, a Jus odpalił silnik, przekręcając kluczyk w stacyjce.
-Uff to dobrze, bo już po dziesiątej - powiedziała Vanessa, poprawiając swoją sukienkę na udach.
Po raz kolejny otworzyłam lusterko z góry, chcąc skontrolować swój wygląd. Fryzura dzięki lakierowi i kosmetykom do włosów, które nałożyła mi Kelly wyglądała jak zaraz po zrobieniu, całkowicie nienaruszona, z makijażem też było dobrze. Przypudrowałam tylko nieco czerwone od zimna policzki i po raz kolejny przejechałam usta truskawkowym błyszczykiem. W końcu dało się usłyszeć głośną muzykę, a kolorowe światła dochodzące z zamku, zaczynały lekko razić po oczach.
-Już myślałem, że nie dojedziemy - zaśmiał się Chris, przeczesując swoje włosy. Będąc już prawie nie miejscu, odpięłam swój pas i rozejrzałam się.
-Tam jest parking, jedź w lewo - powiedziałam do Justina, kiedy zobaczyłam znak skrętu na zjazd parkingowy. Chłopak posłusznie pojechał we wskazane miejsce. Ciężko było znaleźć wolne miejsce, bo aut było od cholery. To musiała być naprawdę "gruba" impreza. W końcu udało nam się zaparkować i wysiedliśmy z samochodu, udając się w kierunku wejścia.
-Ej, a jak z pokojami? Po klucze do nich idzie się teraz, czy później? - spytałam idąc obok Justina za rękę.
-Teraz. Pisało, że osoba na którą była rezerwacja ma zgłosić do jakiegoś sekretariatu. Czyli ja muszę iść. - odpowiedział Rayan.
Nareszcie, udało nam się dostać do środka. Głośna muzyka wręcz ogłuszała, ale wnętrze zamku było niesamowite. Zdecydowanie cieszyłam się, że zdecydowaliśmy się przyjechać tutaj niż iść na jakąś zwykłą imprezę. Spodziewałam się, że w środku będzie bardziej nowocześnie, a jednak nie. Czułam się dosłownie jak w jakimś średniowieczu. Ale podobało mi się to, bo panował w pewien sposób niepowtarzalny klimat.
-To ja pójdę po te klucze do pokoi. Zaczekajcie tutaj - odrzekł Rayan i zniknął za rogiem.
-Tu jest świetnie!- Klasnęła w dłonie Meg, rozglądając się. - To będzie najlepszy sylwester, ever - dodała, uśmiechając się, a wszyscy momentalnie to odwzajemniliśmy, czując, że dziewczyna ma rację.
Po jakichś dziesięciu minutach wrócił uśmiechnięty Rayan, podając mi i Vanessie klucze.
-Pokoje są do góry, możemy iść do nich, kiedy tylko będziemy chcieli, a jutro mamy je zwolnić do dwunastej - powiedział.
-Idziemy do pokoi po imprezie, nie? - spytałam, a Chris pokręcił twierdząco głową. -To Justin schowaj ten klucz na razie do kieszeni, bo ja nie mam gdzie go dać - dodałam patrząc na niego i uśmiechnęłam się. Jus spełnił od razu moją prośbę, po czym ponownie ujął moją dłoń.
-Chodźcie tańczyć - powiedziała w końcu podekscytowana Meg i pociągnęła Rayana za rękę, w kierunku sali. Stwierdziliśmy, że nie ma na co czekać i czas zacząć świetnie się bawić.
*
Zapraszamy wszystkich na duży taras na zewnątrz, gdyż za dokładnie 10 minut rozpoczniemy odliczanie do dwunastej!
Usłyszeliśmy, kiedy ucichła muzyka i wszyscy jak na zawołanie się uśmiechnęliśmy. Nawet nie wiem kiedy minęły nam te dwie godziny, bo świetnie się bawiąc kompletnie straciłam rachubę czasu. Wyszliśmy wspólnie na taras. Justin obejmował mnie w pasie, cały czas przytulając od tyłu. Chyba nigdy nie witałam nowego roku, będąc tak cholernie szczęśliwa.
Przy wyjściu kelnerzy rozdawali wszystkim kieliszki z szampanem. Wzięłam swój kieliszek do jednej ręki i uśmiechnęłam się lekko sama do siebie, nie mogąc uwierzyć w to, że kiedykolwiek będę taka szczęśliwa. Jus obejmował mnie od tyłu w pasie, tuląc się do mnie i w jednej dłoni trzymając swój kieliszek.
-Wiesz co mówią? - szepnął mi do ucha, a mnie aż przeszły dreszcze.
-Nie, co takiego? - spytałam cicho i przez moment miałam wrażenie, jakby tych wszystkich ludzi wokół nie było z nami.
-Że z kim spędzisz sylwester, z tym spędzisz cały rok - odpowiedział i pocałował mnie delikatnie w policzek, a ja czułam, jak jego usta układają się w lekki uśmiech, co sama od razu odwzajemniłam.
-Mam nadzieję, że to prawda - powiedziałam, uśmiechając się.
W końcu zaczęło się ostatnie odliczanie, a ja mimo, panującej na dworze niskiej temperatury, czułam to ogarniające mnie ciepło.
-10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1 Szczęśliwego nowego roku!
W tym momencie niebo dosłownie rozbłysło tysiącami kolorowych fajerwerków - widok po prostu niesamowity. Wszyscy zaczęli bić brawo i wznosić toasty szampanem, życząc sobie szczęśliwego nowego roku. My również.
-Żeby ten rok był jeszcze lepszy od poprzedniego, żebyśmy spędzili go wszyscy wspólnie, a następny sylwester również oblewali wszyscy razem - powiedział Christian, a wszyscy przytaknęliśmy i z uśmiechem na ustach stuknęliśmy się kieliszkami, po czym wzięliśmy łyk szampana.
*
Około drugiej w nocy, zmęczeni zabawą i tańcem postanowiliśmy udać się na razie do jednego z naszych pokoi, aby trochę odpocząć i pogadać. Wybraliśmy pokój Chrisa i Vanessy, bo wydał nam się największy. Mimo, że znajdowało się tutaj naprawdę duże, dwuosobowe łóżko, wszyscy usiedliśmy na podłodze. Razem z Justinem opieraliśmy się o ramę łóżka, a ja dodatkowo o ramię chłopaka. Jus gładził kciukiem wierzch mojej dłoni.
-No i jesteśmy o rok starsi - powiedział z uśmiechem Rayan, obejmując Megan.
-Starzejemy się - zaśmiała się Vanessa, a my jej zawtórowaliśmy.
-Powiem wam, że chyba żaden rok nie przyniósł mi tyle niespodzianek, co ten - powiedziałam i cicho westchnęłam, a przez głowę przemknęły mi wspomnienia wszystkiego, co do tej pory się wydarzyło.
-Boże, kto by pomyślał. Miley i Justin - wrogowie od piaskownicy, wzajemnie rozwalający sobie babki z piasku, nienawidzący się odkąd tylko się poznali, zostali parą - powiedziała, udając zamyśloną, Megan. Wszyscy, włącznie ze mną i Justinem cicho się zaśmialiśmy. Spojrzeliśmy na siebie z chłopakiem i uśmiechnęliśmy się.
-Gdyby ktoś rok temu w sylwestra powiedział mi, że będę z Justinem, zapewne bym go wyśmiała i wysłała do psychiatry - powiedziałam i parsknęłam śmiechem.
-Życie jest pełne niespodzianek - skomentował Jus i cmoknął mnie w policzek, uśmiechając się.
-Boże, jak ja cię nie lubiłam - powiedziałam i ze śmiechem pokręciłam głową.
-Też specjalnie za tobą nie przepadałem - odpowiedział i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-A pamiętasz akcję z ręcznikiem? - powiedział przez śmiech, a ja przypominając sobie tą sytuację miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
-Nawet mi nie przypominaj!- powiedziałam stanowczo śmiejąc się.
-Co? Z jakim ręcznikiem? O co chodzi? - spytała Vanessa, uśmiechając się. Spojrzałam na Justina, po czym zaczęłam opowiadać.
-No bo byłam w łazience rano, przed szkołą. No i nie wzięłam ciuchów z pokoju, więc wiecie owinęłam się tylko ręcznikiem i poszłam do pokoju, ale nie umiałam znaleźć jednych spodni. No to zeszłam na dół, całkowicie przekonana, że tylko mama jest w domu. Schodzę sobie spokojnie na dół, wchodząc do salonu, a tam...Justin - powiedziałam, a wszyscy momentalnie wybuchnęliśmy śmiechem, włącznie ze mną i Justinem.
-Teraz się z tego śmieje, ale wtedy to naprawdę nie było zabawne! - dodałam, cały czas się śmiejąc.
-Szkoda, że nie widziałaś wtedy swojej miny, była bezcenna - prawie dławiąc się śmiechem powiedział Jus, a ja walnęłam go lekko w ramię.
-Ale ja miałam genialny plan! Miałam zamiar zamknąć się w pokoju i nie wychodzić z niego przez najbliższe dziesięć, ewentualnie piętnaście lat - dodałam udając poważną. - Ale nie wyszło, bo musiałam iść do szkoły - pokręciłam głową i jak na zawołanie znów wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Gdyby miała komuś streścić ten rok, zapewne pomyślałby, że streszczam mu jakiś film, który jest połączeniem komedii, dramatu i horroru. Tyle się wydarzyło. Zakład Justina o mnie, ta cała historia z Amy, impreza u Jasona, nasz powrót do siebie, ta cholerna Marie, która wszystko spieprzyła, to, co..wydarzyło się wtedy na imprezie..zresztą nieważne, ciąża mojej mamy, później Jasmine wmawiająca Justinowi dziecko. A to wszystko w przeciągu 4 miesięcy! Może życie na pewno nie należy do nudnych. Aż się boję co przyniesie nowy rok, ale wiedząc, że spędzę go z Justinem i wszystkimi osobami, które kocham, wiem, że nie będzie źle.
*
Po pół godziny, kiedy z powrotem nabraliśmy sił na zabawę, zeszliśmy na dół. Impreza kończyła się o 4, więc mieliśmy jeszcze ponad dwie godziny, które mieliśmy zamiar wykorzystać jak najlepiej. I właśnie to robiliśmy. Tańczyliśmy, wygłupialiśmy się i..troszeczkę wypiliśmy. Kelnerzy rozdawali drinki, więc dlaczego mielibyśmy z nich zrezygnować?
Wypiłam najmniej ze wszystkich, a trzymałam się najgorzej. Tak to już ze mną jest, że po wypiciu trzech mocniejszych drinków mam dosyć. Żadne z nas nie było jakieś nadzwyczajnie pijane, ale o żadnym z nas nie można było też powiedzieć, że jest trzeźwy. Oczywiście, nie obyło się bez "głupawki", śmialiśmy się dosłownie ze wszystkiego. Rayan przy okazji prawie wyłożył się na podłogę, na co wszyscy zareagowaliśmy głośnym wybuchem śmiechu. Po godzinie wszyscy mieliśmy dość. Nie dość, że byliśmy już niesamowicie zmęczeni, to alkohol, który wypiliśmy sprawił, że byliśmy coraz bardziej senni.
-Chodźcie już do pokoju! - powiedziałam do przyjaciół na tyle głośno, żeby przekrzyczeć muzykę.
-Dobry pomysł - odpowiedział Chris i poszedł przodem a my za nim. Szczerze mówiąc trochę kręciło mi się w głowie, chwiałam się i ciągle chciało mi się śmiać. Kiedy tylko byliśmy do góry, gdzie było o wiele mniej tłoczno, oparłam się o ścianę i przykładając twarz do czoła zaczęłam się śmiać, dosłownie z niczego. Podszedł do mnie Justin, który również co najmniej nie był trzeźwy.
-Miley, idziemy do pokoju - zaśmiał się i złapał mnie w pasie. Nie potrafiłam opanować napadów śmiechu, co udzieliło się też pozostałym.
-Jaka ładni obraaaaz - powiedziałam nagle i puszczając Justina podeszłam do przedmiotu. - Ej, chodźcie weźmiemy go do domu, nie skapną się - dodałam po chwili całkiem poważnie i złapałam obraz na ścianie, mając zamiar go ściągnąć. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Jus podszedł do mnie i ponownie mnie złapał.
-Zostaw ten obraz - wydukał przez śmiech. W końcu doszliśmy pod nasze pokoje. Oparłam się o drzwi, czekając, aż chłopak je otworzy.
-To do jutra - pomachałam przyjaciołom i parsknęłam śmiechem, osuwając się po drzwiach na dół, gdyż czułam, że tracę równowagę.
-Wyciągaj go - powiedziałam do Justina, który stał nade mną. Widząc jak chłopak rozpina swój rozporek wybuchłam głośnym śmiechem i na kolanach przeszłam kawałek po ziemi, w końcu się na niej kładąc.-Cho- chodziło mi o kl..klucz - wydukałam, nie potrafiąc opanować śmiechu. Leżałam na podłodze i dosłownie zwijałam się ze śmiechu, a on wcale nie był lepszy. Osunął się po drzwiach w dół, sam ledwo trzymając się na nogach i zagłuszał śmiech, przykładając dłonie do twarzy.
Po chwili trochę się opanowując, wstałam, przytrzymując się ściany i z powrotem podeszłam do Justina.
-Wstawaj - powiedziałam ze śmiechem i pociągnęłam go za rękę. - Daj klucz - dodałam, kiedy już stał obok mnie.
-To ja go miałem? - powiedział i po raz kolejny wybuchnął śmiechem. Zakryłam usta dłonią i wzięłam głęboki oddech, starając się chociaż na chwilę ogarnąć. Nie czekając na reakcję ze strony chłopaka, zaczęłam przeszukiwać jego kieszenie.
-Gdzie ty go wsadziłeś? - spytałam przez śmiech. Wymacałam wszystkie jego kieszenie i te przednie i tylne, ale klucza nie znalazłam.
-Nie wiem, pomacaj jeszcze - wyszczerzył się i ponownie parsknął śmiechem, przytrzymując się drzwi. Ponownie przeszukałam kieszeni jego spodni, ale w dalszym ciągu nic nie znalazłam.
-Oo, miałem go w ręce - powiedział po chwili, otwierając dłoń i oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. W końcu udało nam się dostać do pokoju. Zatrzasnęłam za nami drzwi i chwiejąc się, walnęłam się na łóżko. Nawet nie zapaliliśmy światła. Po chwili obok mnie położyć się Justin, w praktycznie dokładnie takiej samej pozycji co ja, to znaczy na brzuchu, twarzą w poduszkę.
-Trzeba iść do łazienki - powiedziałam cicho, bo mój głos był tłumiony przez poduszkę.
-Pierdol to - zaśmiał się i podniósł. Odwróciłam się na chwilę na plecy, żeby widzieć, co robi. Chłopak zdjął swoje buty i rzucił je w kąt pokoju, po czym zrobił to samo z moimi szpilkami. Następnie ściągnął swoją koszulkę i wyrzucił gdzieś na bok, ponownie się obok mnie kładąc i przykrywając nas kołdrą. Już miałam zamiar wygodnie się ułożyć i zasnąć, ale w sukience co najmniej było mi niewygodnie.
-Czekaj, jeszcze sukienka - wymamrotałam pod nosem i podniosłam się do pozycji siedzącej. Nie umiejąc sobie sama poradzić, biorąc pod uwagę fakt, że zamek był z tyłu, a ja do tego byłam pijana, poprosiłam o pomoc Justina.
-Odepnij - poprosiłam, odwracając się do niego tyłem. Chłopak odgarnął na bok moje długie włosy, po czym powoli rozpiął zamek mojej sukienki.
-Dziękuję - mruknęłam pod nosem i zdjęłam z siebie ubranie, pozostając w samej bieliźnie. Ponownie ułożyłam się obok Justina, wtulając w jego tors.
-Dobranoc - powiedział cicho, na co ja odpowiedziałam mu tym samym i zamknęłam oczy.
Najlepszy sylwester w moim życiu i mimo tych wszystkich problemów, póki co najlepszy miniony rok.
_________________________________________________________
W końcu jubileuszowy 50 rozdział! <33 Jestem z siebie dumna, że dobrnęłam tak daleka i cholernie wdzięczna wam, że przez ten cały czas mnie wspieracie <3
Odnośnie rozdziału - jest trochę sentymentalnie, zabawnie i romantycznie, czyli tak, jak chciałam :) Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
Dużo osób było przekonanych, że Miley i Jus pierwszy raz to zrobią, a tutaj nic z tego :D Nie miałam pojęcia, że przyjdzie wam to na myśl, bo ja szczerze mówiąc, w ogóle o tym nie pomyślałam! :D Ich pierwszy raz mam zaplanowany, ale na inną okoliczność, kiedy indziej i gdzie indziej :)
Mam nadzieję, że mimo to, rozdział wam się podoba.
I teraz coś ważnego, co muszę wam powiedzieć. Przyszedł mi do głowy (a raczej chodził mi już po głowie od jakichś kilku tygodni) nowy pomysł na opowiadanie, a wiem, że ani wy, ani ja nie chcecie, żebym kończyła już teraz to. Mimo wszystko mam jeszcze wiele pomysłów na to opowiadanie i nie mam zamiaru w najbliższym czasie go kończyć. Ale znowu tamten pomysł nie dawał mi spokoju, dlatego postanowiłam założyć też ten drugi blog. Nie martwcie się, nie zaniedbam tego. To, że będzie też ten drugi blog nie ma żadnego znaczenia, kiedy będe dodawać rozdziały, bo dodaję je wtedy, kiedy mam wenę. Więc teraz w zależności od tego, na które opowiadania mnie natchnie, na to dodam nowy rozdział :)
Proszę, nie bądźcie złe, czy coś w tym stylu, bo niektóre z was, które mają swoje blogi, wiedzą, że czasami przyjdzie ci do głowy jakiś pomysł i nie potrafisz tak po prostu wyrzucić go z głowy, a nie chciałam czekać, aż zakończę to, ponieważ tutaj mam w planach jeszcze co najmniej 20 rozdziałów.
Link do nowego opowiadania - KLIK
Na razie tylko prolog i zajrzyjcie do zakładki bohaterów, ponieważ opis dwójki głównych bohaterów dużo wnosi odnośnie opowiadania :) Baaaardzo prosiłabym o komentarz również na tamtym blogu.
Kurdę, jak się rozpisałam o.O :D
To tyle, pamiętajcie, że was kocham;** <333
kurde , ale mi się strasznie spodobał ten rozdział .
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą że jest on sentymentalny, zabawny i romantyczny i to mi się w nim podoba. ; )
Poozdrawiam ciebie , i napewno bd twoją czytelniczką na tym drugim blogu . ; )
carmelova .
hahah rozwaliło mnie z tym rozporkiem. hahaahahah. Justin to ma pomysły. xD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny powalił mnie rozporek Justina xD kurcze mogłabym czytać i czytać tego bloga nigdy mi się chyba nie znudzi ostatnio czytałam inne blogi ale twój to jest w porownani nieziemski lubie go bo masz wszystko po kolei cos trwa jakis czas i wg a na innych nie raz jest tak ze nie ma jakiegos dokladnego opisu sytuacji . ale naprawde swietny .: )
OdpowiedzUsuńZajebisty! <3 Jesteś Najlepsza! ;)
OdpowiedzUsuńhahah , bardzo fajny ;)
OdpowiedzUsuńZajesbityy... Ci ludzie mnie normalnie rozwalają ;D Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńHaha...Zajebisty! Rozwalilo mnie to z tym rozporkiem.! Czekam na NN.! <3
OdpowiedzUsuńRozporek najlepszy! <3 My cb też kochamy!!
OdpowiedzUsuńHha:d akcja z rozporkiem dobra :D uśmiałam się ;P rozdział jest super! Czekam na nn
OdpowiedzUsuńImaginary13
scena z rozporkiem najlepsza hahaha. zaczęłam się na głos śmiać. genialneee ;d usmiałam się. mam nadzieję, że szyyyybko dodasz kolejny!
OdpowiedzUsuńZAJE.BISTE !
OdpowiedzUsuńAle się upili, dobrze,że nie do nieprzytomności,a ja nie pamietam żeby Miley kiedykolwiek była w takim stanie, była? Rozporek, najlepszy. Cały czas sie głośno chichrałam, i nie mogłam przestać. Ale juz myslałam, że oni na serio się zgubili w tym lesie, już nawet troche bałam, a tekst Rayana w aucie ?! Genialne! Zgadzam sie z Tobą ,żejest trochę sentymentalnie, zabawnie i romantycznie jednym słowem CUDOWNIE.
Załozyłaś nowy blog, wiedziałam ,że to kiedys nastapi ,bo juz to zapowiadałaś. Wierzę w to ,że napewno sobie poradzisz i nie zostawisz tego bloga w końcu prowadzilaś trzy na raz (!) I żadnego nie opuściłaś, wszystkie miały koniec, nie zawsze szczęśliwy. A ten nowy blog, ZAJE.BISTY. Uwielebiam tego typu opowiadania, kocham je. Justin jest w nich taki "zły" (huehue).Juz sami bohaterowie mnie zaintrygowali, a prolog jeszcze bardziej wzbudził moją ciekawość. Nie mogę sie doczekać rozdziałóW na obu blogach.
POZDROWIONKA :****
ME
P.S. Super imie wybrałas dla dziewczyny, strasznie mi sie podoba.
idealny rozdział! ♥♥♥ A Twoje opowiadanie mogłabym czytać, czytać i czytać *.* i na pewno będę czytać też drugiego bloga ^^ czekam na rozdziały ;*
OdpowiedzUsuńhttp://logicoftheheartisabsurd.blogspot.com/
Zajeb.... rozdział!a to z tym rozporkiem super:D:Dczekam na następny:)
OdpowiedzUsuńchce powiedzieć że na tym drugim blogu ( nowym ) nie mogę dodać komentarza jako anonimowy , a niestety nie mam konta na blogspocie . ; ) jak byś mogła coś ustawić żeby anonimowi dodawali komentaarze, to cię ślicznie proszę o to ; ) : *
OdpowiedzUsuńcarmelova.
HAHA TEN ROZDZIAŁ JEST WSPANIAŁY . CZYTAJĄC GO CAŁY CZAS SIĘ UŚMIECHAŁAM . ; D TAK JAK NAPISAŁA JEDNA DZIEWCZYNA NAJLEPSZE Z TYM ROZPORKIEM . X DD
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO CO PISZESZ I NA PEWNO BĘDE CZYTAŁA DRUGIEGO BLOGA . CZEKAM NA NN .
Ten blog jest najlepszy!! Czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńWspaniały blog, już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, jeśli masz ochotę (:
everythings-gonna-bee-alright.blogspot.com
Genialny blog :p Czekam na nn
OdpowiedzUsuńI znowu strasznie cię przepraszam, że nie skomentowałam rozdziału. Wiem, że nie muszę, bo to nie jest mój obowiązek, ale po prostu ja tak nie potrafię. Muszę wszystko skomentować, a jak tego nie zrobię to czuję się winna i nie mogę wytrzymać, więc w końcu i tak komentuję... Jeśli pozwolisz (a zapewne pozwalasz ;p) to tak jak mam to w zwyczaju pod tym rozdziałem skomentuję także tamten :)
OdpowiedzUsuńCholernie cieszę się, że to nie jest dziecko Justina.. Nie wiem czemu, ale jakoś nie mogłam sobie wyobrazić takiej sytuacji, żeby Jus miał z kimś dziecko i nadal był z Miley... Wcześniej nawet bym nie pomyślała, że może w ogóle dojść do takiej sytuacji. Masz na prawdę niezłą wyobraźnię. No i talent oczywiście. Znam wiele blogów, gdzie ktoś pisze opowiadanie, a tak na prawdę nie umie złożyć poprawnego gramatycznie zdania i robi pełno błędów, nie wspominając o treści takich blogów.. Oczywiście nie chcę nikogo obrażać, co to to nie, ale takie blogi także się znajdą. I cieszę się, że natknęłam się na twój, bo jest na prawdę świetny i mogę szczerze powiedzieć, że niewiele blogów lubię tak bardzo jak tego ;] Dobra, wracając do rozdziału. Dobrze, że Jasmine powiedziała już rodzicom i że oni mimo wszystko zdecydowali się jej pomóc, co będzie na prawdę przydatne zważając na jej wiek. I szczerze mówiąc... ucieszyłam się, kiedy Mils z Jas się pogodziły. Mam tylko nadzieję, że to tak na stałe, nie chwilowe pod wpływem desperacji i załamania Jasmine :) Z tego co na razie przeczytałam sylwester zapowiada się świetnie. Okej, teraz tylko przeczytać ten rozdział :D
JPewnie zdajesz sobie z tego sprawę, że jest wspaniały, ale ja i tak to napiszę. Cudowny rozdział! Haha, jakie przygotowania ;D Aż sobie wyobraziłam Miley w tek sukience... Jestem pewna, że wyglądała zjawiskowo. Mówią, że ładnemu we wszystkim ładnie, więc.. :D Z resztą Mils zawsze pięknie wygląda, nawet w dresie ;p Fajne przywitanie Miley i Justina. Laaas *.* Już myślałam, że w tym lesie coś im się stanie czy coś ;o A ty mi tu takie coś odwaliłaś ;D Prawdopodobnie, z tego co zdołałam sobie wyobrazić trafili na wspaniałą imprezę. Raczej dłuugo jej nie zapomną. I mam nadzieję, że ten rok będzie jeszcze wspanialszy od poprzedniego no i oczywiście, że ułoży jej się z Justinem i nie trafią już na większe przeszkody do szczęścia (: Hahahah, akcja z rozporkiem piękna ;D I właśnie... Mils w takim stanie? ;o To mnie nieźle zszokowało. Jakoś nie mogę sobie jej wyobrazić w takiej sytuacji. No ale cóż, jak widać różne rzeczy się zdarzają ;p Okej, kończę tą paplaninę. Dzisiaj starałam się krótko i na temat, bo tylko na chwilę mam neta :D
Jeszcze tylko na koniec dodam, że postaram się komentować tego drugiego bloga i na pewno będę go czytać :)
Olcia :} xoxo
Wcześniej nie komentowałam rozdziałów, ponieważ pisałaś na onecie, a ta strona mnie bardzo denerwowała, więc teraz postanowiłam napisać! Rozdział jest po prostu genialny, tak samo jak wszystkie inne. To pierwsze opowiadanie, które czytam od tak dawna i mi się nie znudziło. Jestem przekonana, że nigdy mi się nie znudzi. Uwielbiam twój styl pisania dlatego będę czytała też twój drugi blog, poza tym wydaje mi się, że tama historia też mnie wciągnie. Podziwiam cię, że dotrwałaś do 50 rozdziału i mam nadzieje, że kolejny rozdział pojawi się w miarę szybko :)Pozdrawiam i czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńhaha.. ja też myślałam, że bedą sie kochać tutaj. A tu lipaa. :D
OdpowiedzUsuńrozdział zarabisty.
Olcia :*
Bez obrazy ale wole twoj blog na onecie tam wychodzil ci lepiej
OdpowiedzUsuńDasz link?
OdpowiedzUsuń