sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział 46.

Thank God above for my very own Christmas Love ♥
Kolejny raz zostałam brutalnie obudzona. Tym razem, przez huk dochodzący z kuchni. Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewnęłam niewyspana. Spojrzałam na wyświetlacz komórki, w celu sprawdzenia godziny - siódma pięćdziesiąt. Nie wierzę, że w czasie wolnym od szkoły, jestem zmuszona wstawać tak wcześnie. No nic. Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do szafki, wybierając ubrania na dzisiaj i udając się z nimi do łazienki.
Kiedy w końcu, w miarę się "ogarnęłam", zeszłam na dół, do kuchni, gdzie moja mama i ciocia już coś gotowały. Nie zdążyłam się nawet przywitać, kiedy mama od razu, od progu mnie "zaatakowała".
-O wstałaś już, to dobrze, bo potrzebujemy pomocy, a faceci się do niczego nie nadają. Skarbie, weź jakąś miskę i pokrój do niej warzywa, które leżą na stole, dobrze?
-Mhm, jasne - uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole, robiąc to, o co prosiła mnie mama. 
Kochałam Wigilię, świąteczną atmosferę, te wszystkie przygotowania i gotowanie. To chyba będą, a raczej są najlepsze, najpiękniejsze święta w moim życiu. Chyba nigdy nie byłam tak bardzo szczęśliwa. Bo nigdy nie byłam tak naprawdę zakochana.
*
Właśnie razem z mamą i ciocią przygotowywałyśmy stół do kolacji, kiedy zadzwoniła moja komórka. Wyszłam z kuchni i w pokoju walnęłam się na kanapę. Niekontrolowanie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, widząc na wyświetlaczu telefonu, kto dzwonił. 
-Hej kochanie, coś się stało?- powiedziałam, bawiąc się kosmykiem swoich włosów i patrząc w sufit.
-Hej skarbie, nie nic się nie stało. Chciałem ci po prostu życzyć udanej Wigilii i życzyć wszystkiego najlepszego z okazji świąt - powiedział, a ja oczami wyobraźni, widziałam jak słodko się uśmiecha. Momentalnie zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Dziękuję i wzajemnie - odrzekłam, a z mojej twarzy nie schodził uśmiech. 
-Szkoda, że świąt nie możemy spędzić razem, ale jutro koniecznie już się widzimy, nie ma innej opcji - zaśmiał się, co ja od razu odwzajemniłam.
-Już się za mną stęskniłeś? Po jednym dniu? Myślałam, że masz już mnie dość - zachichotałam.
-Chyba oszalałaś. Nigdy nie będę miał ci dość. I tak, baardzo się stęskniłem - zawtórował mi.
-Jeej, jakie to słodkie - powiedziałam żartobliwie.
-Czy ty kiedykolwiek zwątpiłaś, w to, że ja jestem słodki?
-Niee, no jakbym śmiała. W twoją skromność również nigdy nie zwątpiłam.
W tym momencie oboje się zaśmialiśmy. Szczerze mówiąc, chciałabym móc go teraz zobaczyć. Kocham patrzeć, kiedy się uśmiecha. To coś w rodzaju jedzenia czekolady. Nie potrafisz przestać i ciągle ci tego brakuje. 
-To nie będę dłużej zajmował ci czasu. Wieczorem, ewentualnie w nocy jeszcze pogadamy - zaśmiał się.
-Jasne, pa.
-Pa.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Mieliście kiedyś uczucie, że ktoś znaczy dla was więcej, niż wy sami dla siebie? Ja właśnie tak mam.
Szybko podniosłam się z kanapy i weszłam do kuchni, żeby sprawdzić, czy wszystko jest już gotowe. I było.
-Za 10 minut kolacja - powiedziała mama, uśmiechając się, co ja od razu odwzajemniłam.
-Mhm, okej jasne - odpowiedziałam i udałam się do przedpokoju, gdzie stojąc przed dużym lustrem, poprawiłam swój strój. Nieskromnie mówiąc, wyglądałam naprawdę ładnie.Jeszcze raz rozczesałam swoje, falowane, długie włosy, po czym z powrotem wróciłam do salonu, gdzie wszyscy siadali już do kolacji. Niekontrolowanie się uśmiechnęłam. Czy wy też to uwielbiacie? Ta niesamowita atmosfera, która zdarza się tylko ten jeden, jedyny raz w roku. Wszyscy są dla siebie tacy mili, życzliwi i wciąż się uśmiechają. To jest właśnie magia świąt, którą tak szczerze kocham.
-Miley, chodź już do stołu - z uśmiechem na ustach ponaglił mnie tata, a ja od razu spełniłam jego prośbę. Usiadłam obok Li, który szturchnął mnie żartobliwie w ramię, a ja mu oddałam, parskając śmiechem.
-Mimo, że nie gustuję w dziewczynach, to muszę przyznać, że ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się chłopak, a ja parsknęłam śmiechem.
-Dziękuję.
Czy wy także z całego serca nienawidzicie dzielić się opłatkiem? To jedna, jedyna rzecz, której szczerze nie ciepię na Wigilii. Nigdy tego nie lubiłam. Jako dziecko, potrafiłam schować się i przeczekać, aż wszyscy podzielą się opłatkiem, a dopiero wtedy wyjść.
Ale już z tego wyrosłam.
No dobra, nie wyrosłam.
Niechętnie wzięłam do ręki kawałek opłatka, którym już za chwilę, z mimo wszystko uśmiechem na ustach, dzieliłam się z rodziną. Najpierw "wypadło" na mamę.
-Córciu, czego ja ci mogę życzyć. Przede wszystkim zdroowia, dużo zdrowia. Szczęścia z Justinem. Ładna z was para, kto wie, może doczekam nawet kiedyś waszego ślubu? - w tym momencie obie się uśmiechnęłyśmy. - To twój ostatni rok w szkole, więc życzę ci też, żebyś dostała się na wymorzone studia. No i spełnienia wszystkich twoich marzeń, i wszystkiego, czego tylko sobie życzysz. - posłała mi uśmiech, na co ja odpowiedziałam jej tym samym.
-A tobie życzę, żeby moja przyszła siostra była troooszeczkę grzeczniejsza ode mnie i Alexa - obie się zaśmiałyśmy.
-O tak, to by się przydało - uśmiechnęła się. - Ale siostra? Skąd pewność, że to nie będzie brat?
-Bo nie jesteście chyba tak okrutni, żeby skazać mnie na kolejnego, młodszego brata.
Momentalnie obie z mamą parsknęłyśmy śmiechem.
-I życzę ci, żebyś była najszczęśliwsza na świecie - dodałam, po chwili już nieco poważniej.
-Już jestem, kochanie. - przytuliła mnie, po czym podzieliłyśmy się opłatkiem.
Kolejnymi osobami, byli kolejno tata, ciocia, wujek, Alex i na końcu Liam. Podeszliśmy do siebie, uśmiechając się.
-No to tak, życzę ci zdrowia, kupę kasy, szczęścia, wymarzonej uczelni, spełnienia marzeń i baaardzo niechętnie szczęścia z Justinem. Cóż, muszę przeboleć ten cios, że Justin woli dziewczyny - westchnął "smutny", po czym oboje parsknęliśmy śmiechem
-A idź ty! - zaśmiałam się. - Ja w zasadzie życzę ci tego samego - uśmiechnęłam się. - Eee, to znaczy oprócz tego ostatniego - szczęścia z Justinem - dodałam i prawie wybuchliśmy śmiechem.
*
Do łóżka położyłam się bardzo późno, prawie o 3. Ale nic dziwnego. Kolacja trwała bardzo długo, siedzieliśmy przy stole, śmialiśmy się, a nawet śpiewaliśmy kolędy, czego również nienawidzę, choć dzisiaj było świetnie. Na szyi miałam założony złoty, prześliczny naszyjnik, który dostałam w prezencie od cioci i wujka, a w dłoni obracałam nowy iPod, który otrzymałam od rodziców. Szczerze mówiąc prezenty najmniej się dla mnie w tym wszystkim liczyły, ale muszę przyznać - były cudowne. Cała otuliłam się kołdrą i kładąc się na boku, napisałam smsa do Justina, w którym spytałam, czy już śpi. Miałam cichą nadzieję, że nie śpi i będę mogła zabić jakoś czas i z nim popisać, bo kompletnie nie chciało mi się spać. Odłożyłam telefon na poduszkę obok siebie i wpatrywałam się w nią, zastanawiając się, czy chłopak odpisze. I odpisał. Momentalnie, odruchowo się uśmiechnęłam, szybko odczytując smsa.
Nie, nie śpię. Nie umiem zasnąć;*
Przynajmniej nie byłam sama w swojej bezsenności. Uśmiechnięta, zaczęłam odpisywać na smsa, co zapoczątkowało naszą kilku godzinną sms-ową "rozmowę".
Dopiero o 6, oboje polegliśmy i żegnając się, poszliśmy spać. Także teraz, muszę przygotować się na to, że wstanę po południu.
Przeliczyłam się. Nie wstanę po południu, gdyż o trzynastej, jest świąteczny obiad, na który muszę obowiązkowo się stawić. Ziewając, ustawiłam budzik w komórce budzik na dwunastą.
*
Gdy usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki, którą miałam ustawioną na budzik, pomyślałam, że chyba coś źle ustawiłam. Zszokowana spojrzałam na wyświetlacz komórki i faktycznie - była już dwunasta. Ale to przecież niemożliwe. Mam wrażenie, jakbym spała jakieś dziesięć minut. Zwlokłam się z łóżka i podeszłam do szafy, wybierając z niej ubrania, po czym poszłam z nimi do łazienki, gdzie wzięłam zimny prysznic, który postawił mnie na nogi.
-O jesteś, już chciałam po ciebie iść - powiedziała mama, akurat kładąc na stole przygotowany obiad.
-Mhm jestem, jestem - odpowiedziałam i ziewnęłam, zakrywając usta dłonią. Tak właśnie kończy się całonocne pisanie, ale szczerze mówiąc z Justinem mogłabym zarywać tak każdą noc.
Bez skojarzeń.
Mówię tutaj o rozmowie.
Tak dla jasności.
Usiadłam przy stole i nalałam sobie soku do szklanki.
-Oj, ktoś tu się nie wyspał - zaśmiał się Li, siadając obok mnie.
-Tak jakby. - odwzajemniłam uśmiech.
Chwilę potem przy stole siedzieli już wszyscy, chwaląc obiad przygotowany przez moją mamę.
*
Popołudnie spędzam w zasadzie niezbyt ciekawie, dopiero wieczorem miał przyjść Justin. Znudzona przełączałam kanały w telewizji, nie potrafiąc znaleźć niczego ciekawego. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, a moją pierwszą myślą było - Jus przyszedł wcześniej?
Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do drzwi, otwierając je. W tym momencie przeżyłam szok, który śmiało można porównać, do szoku spowodowanego ujrzeniem ducha. Przez chwilę nawet wydawało mi się, że to sen, albo, że mam omamy. Ale to działo się naprawdę. W moich drzwiach stała...
-Jasmine?- wydukałam, będąc w szoku.
Czego ona do cholery może ode mnie chcieć? Prędzej spodziewałabym się spóźnionego Świętego Mikołaja w drzwiach, niż jej.
-Mogę wejść? Chcę z tobą pogadać. To naprawdę bardzo ważne - powiedziała takim tonem, że nie rozumiałam już nic.
To nie był wredny ton, ani też przyjazny. Raczej..przejęty. Przez moment się zastanowiłam. Mam wpuścić mojego wroga numer jeden do domu? Ale z drugiej strony byłam zbyt ciekawska, żeby kazać jej spadać.
-Em..no dobra, wejdź. - odsunęłam się, wpuszczając ją do środka. Na sam jej widok wszystko się we mnie gotowało. Od razu przypomniało mi się wszystko, co mówiła o mnie z Amy. Mimo wszystko zacisnęłam tylko zęby i zaprowadziłam do mojego pokoju.
-A więc, wyjaśnisz mi teraz, czego chcesz?- spytałam, krzyżując ręce na piersi.
-Szczerze mówiąc nie wiem jak zacząć. W każdym bądź razie wiedz, że mówię ci to nie po to, żeby cię zranić, tylko raczej po to, żebyś wiedziała pierwsza.
-Tsaa, nie chcesz mnie zranić - zaśmiałam się ironicznie.
-No dobra, może troszeczkę też chcę, ale uwierz mi, że w tym momencie jestem taka wściekła i zdesperowana, że naprawdę to się dla mnie najmniej liczy - powiedziała, a ja byłam w szoku. Skoro ona - Jasmine - mój wróg numer jeden - największa kretynka w szkole - nie chce mnie zranić, to musiało stać się coś naprawdę strasznego.
-Dobra, przejdź do sedna - powiedziałam, udając, że mało obchodzi mnie to, co chce powiedzieć, ale tak naprawdę ciekawość, aż zżerała mnie od środka.
-Walić prosto z mostu?
-Tak będzie chyba najlepiej.
-Jestem w ciąży.
W tym momencie mnie zamurowało. Dosłownie otworzyłam usta z wrażenia i musiałam wyglądać naprawdę głupio, ale akurat teraz mało mnie to obchodziło.
-Ale, że ty..w ciąży..ale jak to się stało?- wydukałam, chyba najgłupsze pytanie świata, ale język mi się plątał i nie przychodziło mi do głowy żadne normalne, logiczne zdanie. Dziewczyna parsknęła ironicznym śmiechem, czym wybiła mnie z tropu.
-Zapytaj Justina. On powinien coś o tym wiedzieć - powiedziała po chwili, a ja w pierwszej sekundzie chyba nie zrozumiałam, co dziewczyna ma na myśli.
-Co? O co ci chodzi? Co on ma do tego? I w ogóle ja? Dlaczego przyszłaś do mnie? Przecież ja cię nawet nie lubię, więc jedyne co mogę ci doradzić to - radź sobie sama. - walnęłam może trochę bezpośrednio i prosto z mostu, ale chciałam sprawę postawić jasno.
Nagle dziewczyna wstała z łóżka na którym siedziała i do mnie podeszła.
-Bo jestem w ciąży z nim, kretynko - syknęła mi w twarz, a ja przez moment miałam wrażenie, że ktoś z całej siły mnie spoliczkował. Przez pierwszych kilka sekund milczałam, nie wiedząc co powiedzieć. Próbowałam poskładać jakoś to wszystko do kupy.
-Nie rób ze mnie idiotki. Jus by mnie nie zdradził. Zacznij lepiej szukać tatusia, bo biorąc pod uwagę, twoją jakże długą listę związków, łatwo nie będzie - warknęłam. Byłam całkowicie pewna swoich słów. Justin mnie kocha. Owszem, całował się z Marie, ale to ona zaczęła. Zresztą pocałunek, a pójście z kimś do łóżka to dwie, zupełnie różne sprawy. On by mi tego nie zrobił.
-Będę taka miła i wspaniałomyślna  i cię oświecę - zaśmiała się dziewczyna. - Od kiedy jesteście razem? - spytała.
-Od początku listopada, ale co to ma do rzeczy? - odpowiedziałam oschle. Dziewczyna po raz kolejny parsknęła śmiechem.
-A więc cię nie zdradził. No bynajmniej nie ze mną.
Teraz nie rozumiałam już nic. To wszystko było dla mnie kompletnie niezrozumiałe, tak jakby ktoś odebrał mi zdolność racjonalnego, logicznego myślenia.
-Jestem w 4 miesiącu, co chyba jak rozumiesz oznacza, że zmajstrował mi tego bachora, kiedy jeszcze nie byliście razem - dodała. Momentalnie grunt osunął mi się pod nogami. Zachciało mi się płakać, a raczej wybuchnąć głośnym płaczem.
-Kłamiesz! Robisz to po to, żeby rozdzielić mnie z Justinem, ale to ci się na pewno nie uda! - nawrzeszczałam na nią, chociaż czułam zbierające się w moich oczach łzy.
-Uspokój się, ja do ciebie z sercem i troską przychodzę, a ty do mnie z ryjem, pff - prychnęła, a ja miałam ochotę zadusić ją gołymi rękami.
-Spodziewałam się, że mi nie uwierzysz, więc wzięłam to - dodała i wyjęła dużą, brązową kopertę, podając mi ją.
-Co to?- syknęłam.
-Zobacz. - skrzyżowała ręce.
Niepewnie otworzyłam kopertę i wyjęłam jej zawartość. USG..ciąży..
-Spójrz na dokładny podpis. Czwarty miesiąc.
Nie wierzyłam i nie chciałam uwierzyć w to wszystko. Czułam się jakby, ktoś mocno mnie spoliczkował, albo kopnął w brzuch. Przecież to nie było możliwie...
-Myślisz, że co? Że uwierzę, że to dziecko Justina? Pff, proszę cię, nie rozśmieszaj mnie. Pół szkoły to potencjalni tatusiowie. Wiesz, nie wiem jak ci to delikatnie powiedzieć, ale puszczając się z kim popadnie, musisz liczyć się z konsekwencjami - syknęłam, chociaż wiedziałam, że każdą sekundą brzmię coraz mniej przekonująco.
-Skarbie, nie ruszają mnie twoje komentarze, uwierz mi - uśmiechnęła się sztucznie. - I uwierz mi też, że jestem pewna, że to Bieber zrobił mi tego dzieciaka.
Czułam, że zaraz wybuchnę. Rozpłaczę się, wpadnę w szał, histerię. Sama nie wiem. Ale nie wytrzymam już tego dłużej, będąc spokojna.
-Wynoś się! - krzyknęłam.
-Totalny brak wdzięczności. Przyszłam tutaj, żeby grzecznie oznajmić ci, że jestem w ciąży z twoim chłopakiem, a ty jesteś taaka niemiła - prychnęła ironicznie.
-Wynoś się!- powtórzyłam, a dziewczyna zabrała swoją torebkę i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Nie  mam pojęcia jak opisać to, jak się w tym momencie czułam. Szok, który własnie przeżyłam był nie do opisania. Usiadłam na łóżku i przyciągnęłam kolana do twarzy. Cały czas mówiłam sobie w duchu, że ona kłamie i pewnie nawet nie wiem kto jest ojcem, ale coraz mniej w to wierzyłam. 4 miesiąc..czyli to musiało być albo na początku roku szkolnego, albo na ...końcówce wakacji. Momentalnie sięgnęłam pamięcią do imprezy kończącej wakacje.
-Matko, aż nie chce się przyjąć do wiadomości, że to koniec wakacji. Ja chyba tego nie przeżyję - powiedziałam z uśmiechem, siedząc na wolnym od imprezy kawałku plaży z przyjaciółmi.
-Ja też, znowu te cholerne dziesięć miesięcy budy - odrzekła Van. 
Przez moment wpatrywałam się w ocean. 
-A tak w ogóle, to gdzie Bieber? - spytałam po chwili, w zasadzie tylko ot tak, bo średnio mnie to obchodziło.
-Z Jasmine. - Rayan poruszał teatralnie brwiami.
-Justin ma wolną chatę całą noc, więc co się dziwić - dodał Chris, śmiejąc się.
Nagle poczułam rosnącą gulę w gardle, która nie pozwoliła mi nic z siebie wydusić. Co jeśli Jasmine naprawdę jest w ciąży z Justinem...?
______________________________________________________________________

No i jest pierwszy rozdział na "nowym" blogu :) Dziękuję wam za wszystkie miłe słowa i mam nadzieję, że stanie się tak jak mówicie i mnie nie opuścicie <333
A odnosząc się do rozdziału - szok? Możliwe, ale znacie mnie i wiecie, że nie potrafię przez dłuższy czas nie wprowadzać żadnej "akcji" :D
Szczerze mówiąc jestem ciekawa ile komentarzy pojawi się pod tą notką. Na onecie brałam pod uwagę, że po prostu niektórzy chcieli skomentować, ale się nie dało. A tutaj? Kto wie, naprawdę jestem ciekawa.
To chyba tyle, pa<33

27 komentarzy:

  1. Tej ciąży Jasmine bym się nie spodziewała XD Mils i Jus znowu będą mieć kłopoty w swoim związku :) Z niecierpliwością czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Woooooow, no to nieźle teraz dałaś ;O nie spodziewałam się tego kompletnie! Jeszcze raz, wow! No to się będzie teraz dziać ;] nie masz co się martwić, jesteśmy wszystkie dalej z Tobą ;*
    swag.

    OdpowiedzUsuń
  3. o KURDEM . TERAZ SIĘ CHYBA BĘDZIE DZIAŁO , WZASADZIE TO NIE CHYBA , ALE NA PEWNO . ROZDZIAŁ CUDOWNY . CZEKAM NA NN . ♥
    JESLI CHCESZ TO WPADNIJ DO MNIE . - http://blindlove.bloblo.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde teraz napewno sie bedzie duzo dzialo, a rozdzial cudowny. Czeakam na NN! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tylko doszłam do momentu gdy pojawiła się Jasmine i jak przeczytałam kawałek wiedziałam, że będzie chodziło o Justina a potem domyśliłam się, że jest z nim w ciąży, no ja mam nadzieje, że jednak to nie on jest ojcem bo to bu dużo skomplikowało a dopiero co Miley i jus znowu są razem. no cóż czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam :D
    (ten blog jest SUPER!! :*)

    OdpowiedzUsuń
  6. oooo nie. znów ta Jasmine, działa mi na nerwyy. niech to nie będzie dziecko Justina. a ogólnie to rozdział bardzo mi się podoba :) i mam jedną, małą prośbę : DODAJ JUZ KOLEJNY, BO NIE WYTRZYMAM <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja pierdole. nic nie potrafię z siebie wydusić. Masakra, oby to nie Justin ! Niech zrobią badania DNA!! Błagam ! Suka z tej Jasmine. :D czekam na nn
    imaginary13

    OdpowiedzUsuń
  8. ooo niee...;| znowu ta Jasmine.-_- oby cała sprawa szybko się wyjaśniła. a i mówiłam już kiedyś, że uwielbiam to opowiadanie? <3 jak nie no to teraz mówię ;* może i lepiej, że przeniosłaś, zdecydowanie bardziej wolę jak blog jest na bloggerze niż onecie (; Czekam na NN.;>
    ps. zapraszam do siebie na mojego bloga--> http://logicoftheheartisabsurd.blogspot.com/ ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskieee... Jak weszła do domu to się tak domyślałam, że pewnie o ciąży jak juz tak zaczynała. Błaaagaaam niech to będzie żart czy cos niech to nie będzie dziecko justinaaa. :D Czekam na nn<3

    Ps. Inne swoje blogi też przenosisz? :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie spodziewałam się , że Jasmine jest w ciąży, zaskoczyłaś mnie tym.Rozdział super, pisz szybko kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ZAJE.BISTY rozdział !!!!
    Nie spodziewałam się tego, że ona znów sie pojawi. Totalny SZOK. A ta ciąża to jeszcze bardziej mnie zaskoczyła. Ciekawa jestem reakcji Justina, w końcu to jego dziecko i on chyba najlepiej ze wszystkich (oprócz Jasmine) wie czy to możliwe ,że to jego dziecko. Szkoda mi Miley, dopiero co zaczęli znów się spotykać, była taka szczęśliwa. Ciekawe co teraz z nimi będzie, ja bym się nieżle wkurzyła, ale z drugiej strony nie zdradził ,a więc nic złego nie zrobił. Przecież Miley od samego początku wiedziała ,że Justin ma "taką" pszeszłośc.
    Strasznie mnie to intryguje co będzie dalej, ale nie pozostaje mi nic innego jak czekać.
    A więc SZYBKO DODAWAJ !!!!!!
    POZDROWIONKA :****
    ME

    OdpowiedzUsuń
  12. Uuu kurde dziewczyno potrafisz zaskoczyć człowieka! Dawaj już następny <3 Genialny! ;*
    @natalii17

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie no kobieto umiesz zaskakiwać,na prawdę ogromny SZOK!!!Tego bym się nie spodziewała.Czekam na następny,napisz go szybko:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oooo, podoba mi się ten pomysł! :D ciekawe, czy ta zdzira nie kłamie. Nie wiem czemu, ale jakoś mi się w to wierzyć nie chce. Chociaż w sumie gdyby faktycznie z nim była w ciąży to byłoby strasznie ciekawie, więc zobaczymy co dalej ^^ czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  15. Noo.. Lubię jak się coś dzieje.;D haha. Oby tak dalej. ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział genialny , oby tak dalej ;)
    pozdraiwam ; **

    OdpowiedzUsuń
  17. naprawdę super. kompletnie mnie zaskoczyłaś tą ciążą, ale cieszę się, że jednak coś znowu zaczyna się dziać :)
    chciałam ci powiedzieć, że jestem twoją fanką zaledwie 2 dni, ale zostanę tutaj do końca (mam tylko nadzieję, że nikogo nie uśmiercisz. świetnie oddałaś emocje Miley po gwałcie. naprawdę gratuluję!
    pozdrawiam :p

    OdpowiedzUsuń
  18. naprawdę super. kompletnie mnie zaskoczyłaś tą ciążą, ale cieszę się, że jednak coś znowu zaczyna się dziać :)
    chciałam ci powiedzieć, że jestem twoją fanką zaledwie 2 dni, ale zostanę tutaj do końca (mam tylko nadzieję, że nikogo nie uśmiercisz. świetnie oddałaś emocje Miley po gwałcie. naprawdę gratuluję!
    pozdrawiam :p
    przerwana-rutyna.blog.onet.pl
    Drama_Queen

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział zajebisty...w sumie to i tak mało powiedziane. Chcę więcej. Zapraszam do siebie ; )

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham twoje opowiadanie, a rozdział jak zwykle cudowny! *.*

    OdpowiedzUsuń
  21. pisz kolejny rozdział błaaagaaam, bo zwariuję ! ♥♥♥.
    genialne to ♥.
    ~Verr.

    OdpowiedzUsuń
  22. GENIALNY !!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdział naprawdę świetny! Przyznaję, efekt, który prawdopodobnie chciałaś uzyskać poprzez Jasmine wyszedł ci znakomicie. Szczerze mówiąc kompletnie o niej zapomniałam ;o W życiu bym się tego nie spodziewała, nawet przez ułamek sekundy bym nie pomyślała, że Jasmine może jeszcze powrócić do opowiadania. A co dopiero w takiej sprawie.. Znaczy od zawsze wiedziałam, że ona potrafi tylko namieszać i wszystko zepsuć, ale że aż tak? o.O Teraz już rozumiem co miałaś na myśli, twierdząc, że sama nie wiedziałaś iż masz jeszcze tyle pomysłów na to opowiadanie. Naprawdę potrafisz zaskoczyć człowieka! Ale to dobrze, bo dzięki temu opowiadanie nie jet nudne i przesłodzone, a jak już wiele razy pisałam - takich nienawidzę ;) Mam nadzieję, że sobie to wyjaśnią z Justinem, bo dłuższej rozłąki i ich cierpienia bym nie zniosła... Ostatnio, po przeczytaniu w każdym rozdziale jaka to Miley jest szczęśliwa automatycznie na mojej twarzy gościł ogromny uśmiech, a po przypomnieniu sobie co czułam czytając te rozdziały, w których Mils całymi dniami płakała i nie wychodziła z pokoju robi mi się smutno ;( Dlatego też mam ogromną nadzieję, że Miley nie będzie miała mu tego za złe, biorąc pod uwagę fakt, że to było przed tym jak zaczęli ze sobą chodzić, a także to, że Mils znała go w przeszłości i wiedziała o tym, co robił z prawie każdą dziewczyną, która chwilowo wpadła mu w oko... Oczywiścię zdaję sobie sprawę, że to będzie dla nich ciężki okres i trudno jest takie coś wybaczyć, a co dopiero o tym zapomnieć, ale mam nadzieję, że to nie będzie trwała przeszkoda dla ich związku. Oni się kochają i to się najbardziej liczy.. Zasługują na choć odrobinę szczęścia i spokoju ♥
    A tak ogólnie fajnie opisałaś ten świąteczny klimat, którego ja w zeszłą gwiazdkę nie czułam, no ale cóż. Dobrze, że Miley kocha święta, a te jej się wyjątkowo podobały ;) Oczywiście nie wliczam w to tego drugiego dnia świąt, który z pewnością nie był dla niej przyjemny ;( || Ach, no i muszę przyznać, że ja także nienawidzę dzielić się opłatkiem. Zawsze, odkąd tylko pamiętam starałam się to ominąć jak tylko mogłam ;p Jak mniemam pisałaś to na podstawie własnych poglądów, więc wiedz, że nie jesteś w tym sama ;D Osobiście nigdy nie wiem co powiedzieć, to trochę tak jak składanie życzeń urodzinowych, czego też szczerze nie cierpię ;p
    A no i z tego co widzę tutaj masz więcej komentarzy niż na onecie, z czego niezmiernie się cieszę i mam nadzieję, że to się utrzyma ;) Jak widać wszyscy z tobą zostali, a nawet zyskałaś na ilości komentarzy :D Z niecierpliwością czekam na NN <3
    Kocham;*
    Olcia ;) x

    OdpowiedzUsuń
  24. boskiee ! < 33 ♥.v

    OdpowiedzUsuń
  25. Genialnie piszesz :) A ten rozdział... szok :D

    OdpowiedzUsuń
  26. No nareszcie moge dodać komentarz bo na tamtym blogu wyskakiwały mi jakieś błędy.Muszę cię pochwalić piszesz genialnie twoje opowiadanie jest po prostu super z każdym rozdziałem robi się coraz ciekawiej a najlepsze jest to że Miley i Justin są parą w tym opowiadaniu super.

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo się cieszę z tak dużej ilości komentarzy, ponieważ pod innymi rozdziałami było ich naprawdę mało. Ja starałam postanowiłam, że będę pisać pod każdym;] Rozdział jest świetny, bardzo przyjemnie się go czytało:) Z tą Jasmine rzeczywiście szok:D

    OdpowiedzUsuń