środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 35.


Siedziałam na podłodze, a po moich policzkach cały czas żałośnie spływały łzy. Miałam wrażenie, że to wszystko to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzę. Ale to była jawa, to wszystko dzieje się naprawdę. Jak on...jak on mógł mi to zrobić? Przecież obiecywał, mówił, że mnie kocha.-szepnęłam sama do siebie, a kolejna łza spłynęła po moim policzku.
-Miley, błagam cię otwórz,porozmawiajmy.- usłyszałam jego głos zza drzwi i szarpnięcie klamki. Poczołgałam się na kolanach do łóżka, zdejmując z niego poduszkę i przyłożyłam ją sobie do twarz wybuchając płaczem.
-Miley, błagam.- powtórzył zrozpaczonym głosem i zapukał w drzwi. Nie odezwałam się nawet słowem, nie potrafiłam, nie chciałam. Siedziałam żałośnie na podłodze, opierając się o dzzwi łóżka i z przyłożoną do twarzy poduszką płakałam. To tak jakby ktoś wbił mi nóż w serce,ból ten sam. Wszystkie jego słowa, obietnice są nic nie warte, kompletnie nic. Jaka ja byłam głupia, nabierając się na to wszystko. Głupia, naiwna idiotka.
-Proszę cię.- szepnął i jeszcze raz cichozapukał do drzwi, po czym usłyszałam jak osuwając się po drzwiach usiadł podnimi. Miley, weź się w garść.- powtórzyłam do siebie. Nie możesz tu siedzieć i się rozklejać. To nie ma sensu. Jestem naiwna, a inni po prostu to wykorzystują. Usłyszałam czyiś głos, który bynajmniej nie należał do Justina.
-Miley, proszę cię otwórz.- powiedziała Marie, a we mnie się zagotowało. Siebie warci. Otarłam mokrą od łez twarz i podniosłam się. Gwałtownie otworzyłam drzwii wyszłam z pokoju. Justin momentalnie podniósł się z ziemi i do mnie podszedł.Szłam przed siebie w kierunku schodów kompletnie nie zwracając na nich uwagi.Jus złapał mnie za nadgarstek.
-Miley, proszę daj mi to wszystko wytłumaczyć.- powiedział zrozpaczony.
-Tu chyba nie ma czego tłumaczyć.-syknęłam i wyrwałam swoją rękę, ponownie idąc przodem. Justin nie dał zawygraną i ponownie złapał mnie za rękę, ale nie dałam mu nawet dojść do słowa.
-Nie-dotykaj-mnie.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby i ponownie się wyrywając zbiegłam na dół. Wyłączyłam głośną muzykę, a ludzie od razu spojrzeli w moją stronę.
-Koniec imprezy, zbierajcie się.Wszyscy.- powiedziałam i chciałam odejść, ale podeszły do mnie Meg i Vanessa.
-Skarbie, co się stało?- spytała Vanwidząc moją zapłakaną twarz.
-Proszę was wyrzućcie tych wszystkichludzi stąd. - szepnęłam i czułam, że zaraz ponownie wybuchnę płaczem. Dziewczyny nie pytając o nic więcej zaczęły poganiać ludzi do wyjścia. Ja w tymczasie poszłam do góry, do swojego pokoju.
-Miley, kocham cię. Proszę daj mi cośpowiedzieć.- w korytarzu Jus szedł, dotrzymując mi kroku. Zignorowałam go.Weszłam do mojego pokoju, podchodząc do szafki z ubraniami Marie i zaczęłam je wszystkie wyrzucać na podłogę do przedpokoju.
-Zabieraj te szmaty z mojego pokoju.-warknęłam, a kolejne ciuchy lądowały na podłodze.  Wściekłość jaką w tym momencie w sobie miałam była nie do opisania. Najchętniej ich oboje bym teraz zabiła. Kiedy szafa byłajuż pusta podeszłam do Marie.
-Już ja się o to postaram, żebyś wyjechała stąd szybciej niż przyjechałaś. A do tego czasu lepiej nie wchodź mi w drogę.- syknęłam patrząc na nią.Po chwili podeszłam do Justina.
-Miley...- zaczął łamiącym się głosem,ale nie dałam mu dojść do słowa.
-Impreza się skończyła, nie wiem co tu jeszcze robisz.- powiedziałam oschle i chciałam odejść, ale złapał mnie zanadgarstek, przyciągając do siebie. - Nie istniejesz dla mnie.- syknęłam przez zaciśnięte zęby i wyrwałam się wchodząc do pokoju. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łożko. Po raz kolejny wybuchłam płaczem. Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie wtulając się w poduszkę i płacząc. Byłam głupia łudząc się, że to jego"kocham cię" cokolwiek znaczy. Przede mną na pewno usłyszały to dziesiątki dziewczyn. Naprawdę sądziłam, że te słowa coś dla niego znaczą? Czułam się jakby uszło ze mnie całe życie. Wszystko momentalnie straciło dla mnie sens. Żadnego chłopaka nie kochałam tak, jak Justina. A on? Dla niego byłam tylko kolejną zabawką.
Po chwili ktoś ponownie zapukał do drzwi. Myślałam, że to Justin albo Marie, ale na szczęście usłyszałam głos kogoś innego.
-Miley, otwórz, to my.- powiedziała Megan, a ja podniosłam się z łóżka i podeszłam do drzwi, otwierając je. Wpuściłam je do środka i ponownie położyłam się na łóżku. Dziewczyny od razu do mnie podeszły.
-Skarbie, co się stało?- spytała Vanessa, siadając obok na łóżku, razem z Megan. Chciałam coś powiedzieć, ale gula w gardle kompletnie mi na to nie pozwoliła. Rozpłakałam się, jak mała dziewczynka.
-Mils, powiedz, o co chodzi?- powiedziała, głaskając mnie po włosach. Uspokoiłam się nieco i spojrzałam na nie.
-Chodzi o Justina.- powiedziałam zachrypniętym głosem i spuściłam wzrok. - Zdradził mnie z Marie. - dodałam i zacisnęłam zęby, żeby nie wybuchnąć płaczem.
-Nie wierzę..- szepnęła Vanessa łapiąc się za głowę. - Ale jak?
-Widziałam ich jak się całowali.- powiedziałam cicho i pociągnęłam nosem.
-Jak on w ogóle mógł? Ale jesteś pewna tego co widziałaś? Może nie wiem, może ci się przywidziało.- mówiła Megan, chociaż sama tak naprawdę nie wierzyła w to co mówi.
-Co mi się przywidziało? Widziałam wyraźnie. Lizali się w najlepsze. Szkoda tylko, że w łóżku nie wylądowali. Chociaż, wcale bym się nie zdziwiła.
-Rozmawiałaś z nim?- spytała przytulając mnie.
-Nie. Po co? Żeby zaczął się idiotycznie tłumaczyć?
Żadna z nich już się nie odezwała, tylko mnie przytuliły. Tego tak naprawdę teraz potrzebowałam. Po prostu wsparcia.
-Wszyscy wyszli?- spytałam po chwili pociągając nosem i ocierając mokre policzki.
-Mhm, już nie ma nikogo.
-A Justin? Wyszedł?
-Chyba tak, mijałyśmy go, pytałyśmy co ci sie stało, ale nic nie odpowiedział, tylko poszedł do wyjścia.
-I dobrze. Nie chcę go więcej widzieć.- odpowiedziałam oschle i na samą myśl o nim poczułam ukłucie w brzuchu.
-Boże, jak on w ogóle mógł ci coś takiego zrobić? A Marie? Przecież to twoja kuzynka.
-Mówiłam wam. Od początku mówiłam wam jaka ona jest naprawdę. Ona tylko gra aniołka. Ale wiecie za co tak bardzo jej nienawidziłam?
Dziewczyny spojrzały na mnie uważnie.
-Ukradła mi mojego, pierwszego chłopaka. Cały mój dotychczasowy świat. On był moją pierwszą miłością, a ona tak po prostu mi go zabrała. Teraz zrobiła to ponownie. - szepnęłam spuszczając głowę.
-Miley kochanie. - dziewczyny mnie przytuliły, a ja pozwoliłam łzom swobodnie spływać po moich policzkach.
*
Obudziłam się rano. Spałam w ciuchach, czułam się fatalnie fizycznie i psychicznie. Podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju, udając się do łazienki. Spojrzałam w lustro i się przestraszyłam. Wyglądałam tragicznie. Mój makijaż był chyba rozmazany po całej mojej twarzy. Przemyłam twarz zimną wodą i związałam włosy w kitkę. Wyszłam z łazienki i momentalnie wpadłam na Marie. Miałam ochotę ją zabić. Wytargać z tego domu za włosy. Wzięłam głęboki oddech i przeszłam obok, kiedy dziewczyna mnie zatrzymała.
-Miley, błagam cię, wysłuchaj mnie. To on mnie pocałował. Przysięgam. Wychodziłam właśnie z twojego pokoju, kiedy on akurat szedł przedpokojem. Chciałam go ominąć, tak po prostu. Ale on złapał mnie za rękę i do siebie przyciągnął. Powiedział, że przecież wie, że mi się podoba. Byłam w szoku, naprawdę. Od razu powiedziałam, że to nie ma nic do rzeczy, bo jest chłopakiem mojej kuzynki i jednocześnie najlepszej przyjaciółki, a wtedy on powiedział, że ... że ty się nie liczysz, jesteś tylko kolejną zabawką, którą ma zamiar się pobawić, a kiedy mu się znudzi zostawić. No i właśnie wtedy mnie pocałował...
Nie wierzyłam jej. Nie chciałam jej wierzyć. Przecież to nieprawda. Ona kłamie. Tak?
-Wiesz co? Jesteście  siebie warci. Nie chcę widzieć was obojga, a teraz zejdź mi z drogi.- odsunęłam ją i przeszłam. W moich oczach zbierały się łzy, ale dzielnie nie pozwalałam im wypłynąć. Weszłam do mojego pokoju i położyłam się na łożku bokiem. Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz -ON.  Zignorowałam to, nie miałam zamiaru odebrać. Nie chcę go znać. Jedno połączenie zakończone, a już po chwili pojawiło się drugie..i trzecie..i czwarte. Nie wytrzymałam. Wzięłam do ręki komórkę i napisałam do Niego smsa.
"Przestań. Zmuszasz mnie do zmiany numeru."
Za chwilę otrzymałam odpowiedź.
"Miley, błagam cię, porozmawiajmy. To nie było tak, jak myślisz, naprawdę. Kocham cię, nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego, co się stało."
And the award for The Best Lier goes to you.
Nie odpisałam. Nie miałam najmniejszego zamiaru. Wgapiałam się tylko w wyświetlacz telefonu, co chwilę odczytując nowe wiadomości od niego.
"Gdybym tylko mógł cofnąć ten cholerny czas. Nawet nie wiesz jak jest mi cholernie przykro, jak źle się z tym czuję."
And don't tell me you're sorry cuz you're not,
Baby when i know you're only sorry you got caught.
"Skarbie błagam cię. Napisz coś, cokolwiek. Zwyzywaj mnie jak tylko chcesz, ale odezwij się. Daj mi szansę to wszystko naprawić. Kocham cię."
But you put on quite a show, Really had me going,
But now it's time to go, Curtain's finally closing.
That was quite a show, Very entertaining,
But it's over now. Go on and take a bow.
"Cokolwiek? Dla mnie już nie istniejesz. Jesteś nikim. Nie chcę z tobą rozmawiać, nie chcę cię więcej widzieć. Dotarło?"
Odpisałam i niekontrolowanie wybuchłam płacze. Zatopiłam twarz w poduszce, jednocześnie całą ją mocząc łzami. Nagle katem oka, zauważyłam bluzę. Jego bluzę. Boże, dalej mu jej nie oddałam. Wstałam i chwiejnym krokiem do niej podeszłam. Wzięłam ją do ręki i z powrotem położyłam się na łóżko. Przyłożyłam ubranie do twarzy i zamknęłam oczy. Kocham go jak idiotka. Naiwna idiotka. Przytuliłam się do bluzy, a czując Jego zapach miałam ochotę iść do niego i go przytulić. Czy to nie żałosne? Owszem, to bardzo żałosne. Nie chcę go więcej widzieć na oczy.
*
Spojrzałam na komórkę. Była już prawie 13, a ja dalej się nie ogarnęłam. Nie mam nawet chęci zrobienia czegokolwiek. Nie wyszłam z pokoju od rana. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Słysząc głos mamy, otarłam z policzka łzy i powiedziałam "proszę". Do pokoju przez uchylone drzwi weszła mama, trzymając w ręce talerz z kanapkami.
-Miley, przyniosłam ci jedzenie. - powiedziała kładąc talerz na szafkę obok łóżka.
-Dziękuje.- mruknęłam pod nosem.
-Kochanie, co się dzieje? Szkoła, przyjaciele, Justin? - spytała z troską, siadając obok mnie. Pokręciłam przecząco głową.
-Powiedz, spróbuję ci pomóc.- pogłaskała mnie po głowie. - Justin, tak? Pokłóciliście się?
Zacisnęłam zęby, byleby tylko się nie rozpłakać. Nic nie odpowiedziałam.
-Czyli on. Nie martw się, to normalne, ludzie się kłócą, ale jeżeli naprawdę się kochają to i tak się pogodzą. uwierz mi.
-Zdradził mnie.- szepnęłam ze spuszczoną głową.
-C-co?- moja mama spytałam z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczami.
-Wczoraj całował się z naszym aniołkiem.- powiedziałam z pogardą.
-Z..kim?
-Z Marie, mamo. I nie mów mi, że mi się przywidziało, bo widziałam to na własne oczy.
-Ale..jak to, napili się tak? Nie zrobię ci awantury, ale przyznaj, na pewno się upili, tak?
Parsknęłam ironicznym śmiechem.
-Nie mamo, byli trzeźwi. Nie było żadnego alkoholu. Widzisz. Nie ma to jak kochający chłopak i miła kuzynka.- powiedziałam z ironią.
-Porozmawiam z nią.- powiedziała mama. - A ty kochanie, trzymaj się. Może to wszystko da się jakoś wyjaśnić.- pogłaskała mnie po włosach i podniosła się, wychodząc.
Spojrzałam na talerz z kanapkami. Jedzenie. Pieprzone jedzenie, które sprawia, że jestem brzydka i gruba. Kto by się dziwił Justinowi, że wybrał ją. Spojrzałam z pogardą na talerz i wstałam z łożka. Wyjęłam z szuflady jakąś reklamówkę i wrzuciłam tam jedzenie, chowając za łożko. Przy najbliższej okazji to wyrzucę.

3 komentarze:

  1. So the best employer-provided healthcare plans, the so-called" Farmacia On Line strike" if their complaints are not redressed.

    I have been going back and forth swapping of files.

    There are quite a few lots of issues, and are not injured your
    upsets will be minor and temporary.

    my web page http://Church.Snu.Ac.kr/

    OdpowiedzUsuń
  2. Valium is prescribed for the treatment of erectile dysfunction can hardly
    be considered life-threatening, few rabbis approved farmacia on line's use during the upcoming festival of freedom, which begins on April 23.

    Also visit my blog: http://johngmarino.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejciu, no to się porobiło ;( Szkoda mi Miley, ale powinna dopuścić Justina do słowa:/ A ta Marie to jeden wielki kłopot i jeszcze kłamie Miley prosto w oczy! Co to za porypana kuzynka?!XD

    OdpowiedzUsuń