środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 39.


Dokładnie przyjrzałam się chłopakowi i przeanalizowałam wszystko po kolei. Podobał mi się, nawet bardzo. Brązowe, podchodzące pod odcień czekolady oczy, włosy w kolorze ciemnego blondu/jasnego brązu, ładny uśmiech..zaraz, nie brzmi znajomo? Cholera jasna. Już wiem, dlaczego ten chłopak od razu mi się spodobał. Był cholernie podobny do Justina. Zresztą, nieważne. Ważne, że niedaleko od nas stanął właśnie Jus z Chrisem. Uśmiechnęłam się pod nosem i udając, że wcale go nie widzę rozpocząłem swój plan.
-No, więc Miley, nie spodziewałem się, że jeszcze się spotkamy. -uśmiechnął się Mike patrząc na mnie uważnie. Podobałam mu się i miałam zamiar to wykorzystać.
-Ja też nie, ale bardzo mnie to cieszy.- odwzajemniłam uśmiech i zalotnie się do niego uśmiechnęła, kątem oka zauważając, że Justin nam się przygląda. Demonstracyjnie odgarnęłam włosy i oparłam się o bar.
-Nie bardziej niż mnie. Nieczęsto spotyka się tak wyjątkowo śliczne dziewczyny.- powiedział i stanął trochę bliżej mnie, co wcale mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
*Oczami Justina*
Nawet nie udawałem, że nie patrzę w tamtą stronę. Patrzyłem, cały czas.
-On-ją-dotknął.- syknęłam przez zęby do Christiana i zacisnęłam kubek, który trzymałem w ręce. - Dotknął jej dłoni do cholery.- dodałem i jeszcze mocniej ścisnąłem w dłoni kubek.
-Po pierwsze, lepiej to odłóż.- powiedział i zabrał mi z dłoni picie.-A po drugie, nie wiem czy zauważyłeś, ale sam to spieprzyłeś i sam jesteś sobie winien, że ona nie stoi teraz tutaj z tobą, tylko flirtuje z jakimś chłopakiem, żeby zrobić ci na złość.
-Tak, wiem. Wiem, że to wszystko to moja wina i ...- powiedziałem i dopiero po chwili przeanalizowałem w głowie ostatnią część wypowiedzi Chrisa. - Myślisz, że ona flirtuje z nim, żeby zrobić mi na złość?-dodałem i przyjrzałem się uważnie Miley i temu frajerowi.
-Boże, jaki ty jesteś głupi.- przewrócił oczami Chris. -To oczywiste, że chce wywołać u ciebie zazdrość.
-No to się jej udało.- westchnąłem i wziąłem łyk piwa. Nie mogłem być na nią zły. Ona ma pełne prawo flirtować i umawiać się z kim jej się podoba. Straciłem ją. Przez swoją własną głupotę.
-No jakim prawem od jej dotyka?!- warknąłem wkurzony, kiedy on ponownie dotknął jej dłoni.
-Skoro ona ma nic przeciwko, to ty nie masz tutaj nic do gadania.- wzruszył ramionami Chris, co jeszcze bardziej podniosło mi ciśnienie.
-Ale przecież on ma "Idiota" wypisane na czole. Ona tego nie widzi?!- powiedziałem, a wszystko się już we mnie gotowało ze złości. Wiem, że nie jesteśmy już razem, ale nie mogę patrzeć na to, jak kręci się koło niej inny chłopak.
-Dla ciebie teraz każdy chłopak z którym ona będzie się umawiać, będzie "idiotą".
Zaraz. "Każdy chłopak z którym ona będzie się umawiać" ...? Nie przyjmowałem do wiadomości tego, że ona może być z kimś innym.
-Boże,co ja mam zrobić, żeby ją odzyskać.- powiedziałem i usiadłem na krześle kładąc ręce na blat, a na nie głowę. Musiałem wyglądać naprawdę żałośnie, no albo na schlanego w trzy dupy.
-Kto wiem, może z czasem sama zapragnie dać ci jeszcze jedną szansę. - Chris poklepał mnie po ramieniu.
-Ja chyba na to nie zasługuję.- powiedziałem, cały czas trzymając głowę na swoich rękach. Ona była..jest jedyną dziewczyną, jaką kiedykolwiek naprawdę kochałem. Na pewno nie była pierwszą, której to powiedziałem, ale jedyną, której powiedziałem to tak naprawdę, z serca. Odkąd pamiętam traktowałem dziewczyny jak zabawki, bawiłem się nimi, nie zważając na to, że je ranie. Miley sprawiła, że zupełnie inaczej spojrzałem na to wszystko. Nigdy, wcześniej nie pomyślałbym, że dla jakiejkolwiek dziewczyny stracę głowę. To one o mnie zabiegały, to one robiły wszystko, żebym chociaż na nie spojrzał, nie wspomnę już o tym, żebym się z nimi umówił, a Miley? Od zawsze mnie ignorowała, kompletnie nie zwracała na mnie uwagi. Może to właśnie czyni ją taką wyjątkową?  Nie mam pojęcia, ale wiem jedno. Kocham ją, cały czas cholernie ją kocham.
-Daj spokój, każdy popełnia błędy. Nigdy nic nie wiadomo.- powiedział pocieszająco. - A teraz wstawaj z tego blatu, bo wyglądasz jakbyś chlał całą noc.- zaśmiał się i pociągnął mnie lekko za ramię.
*Oczami Miley*
Śmiałam się już chyba po raz setny z kolei, z tego co opowiadał Mike. Przez kwadrans udało mi się wywnioskować, że Mike jest przystojny (dobra, to zauważyłam już na początku), sympatyczny, zabawny i dowiedziałam się też, że w dzieciństwie chciał zostać księdzem.
-Jesteś taki zabawny.- powiedziałam przez śmiech.
-A ty taka śliczna.- powiedział szarmancko i uśmiechnął się.
-Dziękuje.-uśmiechnęłam się i kątem oka spojrzałam w stronę Justina. Cały czas tam stał i cały czas mnie obserwował. Trzeba przejść do punktu następnego.
-Chodźmy zatańczyć, hm?- spytałam z uśmiechem, chociaż wiedziałam, że jego odpowiedź będzie twierdząca.
-Jasne.- powiedział i wziął moją dłoń, a ja nie potrafiłam powstrzymać się od triumfalnego uśmiechu na myśl o minie Justina w tym momencie.
Udaliśmy się na wolne miejsce na parkiecie, zaczynając tańczyć.
*
Z Mike'm naprawdę dobrze się bawiłam. Nawet nie wiem kiedy, zleciała nam już 3 piosenka. Przeprosiłam go na chwilę i udałam się do stolika. Spojrzałam na wyświetlacz komórki - wpół do 2. Obiecałam mamie, że o 2 będę w domu.  Odwróciłam się i o mało zawału nie dostałam.
-Matko.- złapałam się za serce, po czym uśmiechnęłam się.
-Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.- powiedział  Mike.
-Wiesz, ja już będę musiała lecieć. Muszę znaleźć w tym tłumie któregoś z moich przyjaciół, żeby odwieźli mnie do domu.
-Nie ma takiej potrzeby, mogę odwieźć cię do domu, jeśli chcesz.-uśmiechnął się chłopak, a ja się przez chwilę zastanowiłam.
Przecież nic złego się nie stanie. Wydaje się być godny zaufania, prawda?
-No, ale nie chcę ci robić kłopotu.- mówiłam, cały czas się wahając.
-Ale to naprawdę żaden kłopot. Nie daj się prosić.- uśmiechnął się słodko, a wszystkie moje wątpliwości gdzieś zniknęły.
-No skoro, tak to dobrze. - uśmiechnęłam się i zawieszając torebkę na ramieniu poszłam za chłopakiem. Po jakichś 5 minutach zdziwiło dlaczego nie idziemy do normalnego, przedniego wyjścia.
-Dlaczego idziemy tędy?- spytałam idąc obok niego.
-Z przodu były potworne korki i brak miejsca, zaparkowałem z tyłu, więc wolę wyjść tylnym wyjściem niż iść na około całego klubu.- uśmiechnął się, a ja nawet przez chwilę nie wątpiąc w jego słowa odwzajemniłam uśmiech i nic już nie mówiłam.
W końcu wyszliśmy już praktycznie całkiem z sali, znajdując się w jakimś korytarzu, w którym nie było praktycznie już nikogo.
-Daleko jest to tylne wyjście?- spytałam w końcu, bo wątpliwości i niepewność coraz bardziej rodziły się w mojej głowie.
-Nie, już prawie jesteśmy.- powiedział i otworzył jakieś drzwi, puszczając mnie przodem. Przez chwilę się zawahałam, ale po chwili weszłam do środka. Przeszłam kilka kroków i rozejrzałam się.
-Na pewno nie pomyliłeś drogi? Tutaj nie ma żadnego wyjścia.- powiedziałam i poczułam to ukłucie strachu w brzuchu.
-Nie, śliczna. Jesteśmy na miejscu.- zaśmiał się, a mnie momentalnie oblał zimny pot. Czułam jak nogi zaczynają mi się trząść, a ręce drżeć.
-Ale jak to? Mike tutaj nie ma tylnego wyjścia, a ja muszę wracać do domu.- powiedziałam i głośno przełknęłam ślinę. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego niepewnie.
-Oj przestań, przecież oboje wiemy po co tutaj przyszliśmy. - parsknął śmiechem i powolnym krokiem zaczął iść w moją stronę. W tym momencie miałam wrażenie jakby serce miało zaraz wyskoczyć mi z piersi, a nogi najzwyczajniej w świecie zgiąć się w pół. Powoli cofałam się w tył, w czasie kiedy on był coraz bliżej mnie. Do oczu zaczęły mi się cisnąć łzy, nie potrafiłam racjonalnie przeanalizować sytuacji. W głowie pojawiła mi się tylko jedna myśl, której nie mogłam...bałam się przyjąć do wiadomości. On chce mnie..
-To już nie jest zabawne, nie bawią mnie takie żarty.- powiedziałam cicho, bo gula w gardle nie pozwala mi na nic więcej. Za sobą poczułam już jedynie ścianę. Chłopak podszedł do mnie, sprawiając, że staliśmy twarzą w twarz.
-Ale kto tutaj żartuje? Trochę się zabawimy, przecież od początku mnie kokietowałaś.- szepnął i przywarł mnie do ściany, równocześnie uniemożliwiając mi ucieczkę. Bałam się, nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie jak bardzo się w tym momencie bałam. Oddychałam głośno i nierówno, a serce biło mi tak, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi lub odwrotnie, nie wytrzymać tępa i stanąć.
-Puść mnie i daj mi wyjść.- powiedziałam, starając się przyjąć stanowczy ton głosu, chociaż w środku cała panikowałam.
-E-e-pokręcił z rozbawienie głową.- Najpierw się zabawimy.-dodał i położył dłonie na moich biodrach. Łzy niemiłosiernie cisnęły się do moich oczu, a nogi odmawiały posłuszeństwa.
-Nie dotykaj mnie!- powiedziałam tak głośno, jak tylko potrafiłam i uderzyłam go w twarz. To był błąd, to był duży błąd. Chłopak zacisnął zęby ze złości i złapał moje nadgarstki przyciskając je z całej siły to ściany za mną. Syknęłam z bólu.
-Bez takich, bo będę niemiły.- syknął przez zaciśnięte zęby, po czym ponownie się uśmiechnął i łapiąc moje nadgarstki w jedną rękę, drugą położył na mojej talii. Wsunął swoją dłoń pod moją bluzkę, jeżdżąc nią po moim brzuchu. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Z całych, moich sił starałam się wyrwać dłonie, odepchnąć go, ale to było na marne, on był ode mnie silniejszy, nie miałam najmniejszych szans.
-Puść mnie.- powiedziałam przez łzy, które na nim nie robiły najmniejszego wrażenia. Kompletnie mnie zignorował, w dalszym ciągu jeżdżąc dłonią po moim brzuchu. Wykorzystałam moment, kiedy napierał na mnie trochę mniej i uderzyłam go z kolana w w krocze. Chłopak zgiął się z bóli, a ja to wykorzystując uciekłam w kierunku drzwi. Zaczęłam szarpać klamkę, jednak drzwi były zamknięte. Pukałam, wręcz waliłam w nie, wzywając przy tym pomocy.
-Nikt cie nie usłyszy.-syknął dalej zginając się z bólu, ale jednocześnie lekko się uśmiechając. - Nikt tutaj nie przychodzi w nocy, w czasie trwania imprezy. Pracowałem tutaj, znam to miejsce na wylot.- zaśmiał się. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że nie mam szans na ucieczkę..to było niemożliwie. Przecież mi się takie rzeczy nie zdarzają, o tym czyta się tylko w gazetach i słyszy w telewizji...
Po chwili chłopak ponownie zaczął iść w moją stronę, nie zdążyłam nawet uciec, kiedy mocno złapał mnie od tyłu w pasie i zakrył usta dłonią.
-Ciii.- szepnął mi do ucha.- Będzie fajnie.- zaśmiał się. Nie kontrolowałam już łez, nie kontrolowałam już niczego. Byłam tak cholernie bezsilna, bezbronna..nie mogłam nic zrobić, zupełnie nic.
-Będziesz już cichutko? Przecież oboje wiemy, że twoje krzyki na nic się tutaj zdadzą.- mówił cicho przy moim uchu. Powoli odsunął dłoń od moich ust. Nie krzyczałam..wiedziałam, że to nic nie da. On ma rację, nikt mnie nie usłyszy.
-Grzeczna dziewczynka.- powiedział i odgarnął włosy z mojego policzka. Jedną ręką cały czas mnie trzymał, a drugą ponownie zaczął jeździć po moim ciele. Zsunął ją na mój brzuch, wsuwając ją pod moją bluzkę. Chciało mi się wymiotować, czułam obrzydzenie, które mieszało się ze strachem. Ciężko oddychałam, modląc się w duchu, żeby stało się cokolwiek, co mnie uratuje. Po chwili pchnął mnie na ścianę. Upadłam na podłogę i podpierając się na rękach, zaczęłam cofać się do tyłu. Chłopak zaśmiał się pod nosem, odpinając pasek swoich spodni i idąc w moją stronę. Mike uklęknął przede mną na podłodze i na siłę położył mnie na podłodze, nachylając się nade mną. Jedną ręką zaczął jeździć po moim udzie a drugą podpierał się na łokciu po moim jednym boku. Poczułam jak odpina moje spodnie, a ja nie mogłam zupełnie nic zrobić. Całował mnie po szyi, dekolcie, a ja jedyne co mogłam zrobić, to płakać i modlić się, żeby to już się skończyło...
*
Siedziałam skulona w kącie pomieszczenia i płakałam. Czułam się jak wrak człowieka. Nie chciało mi się dłużej żyć, chciałam umrzeć..tak, jedyne czego teraz pragnęłam to umrzeć i zapomnieć o tym koszmarze. Poczułam jak klęka przede mną. Nie zareagowałam. Siłą podniósł mi podbródek, bym na niego spojrzała.
-Siedzisz cicho, zrozumiane? Ładnie się ogarniesz,wyjedziesz i jak gdyby nigdy nic wrócisz do tych swoich przyjaciół. Spróbuj pisnąć komuś słówko, a pożałujesz.- syknął, a ja pokręciłam tylko twierdząco głową, cały czas płacząc.
-To świetnie, że się rozumiemy.- zaśmiał się i puścił mój podbródek. Wstał i poprawiając pasek od spodni otworzył kluczem drzwi i wyszedł. Jak gdyby nigdy nic zostawił mnie tu samą..Wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem i położyłam się na zimnej podłodze. Nie docierało do mnie...że zostałam zgwałcona. Patrzyłam w jeden, martwy punkt, jakby oderwana od rzeczywistości. Sama nie wiem ile tak leżałam, straciłam orientację czasu.
W końcu delikatnie podniosłam się z podłogi i wstałam. Momentalnie "uderzył mnie" ból w podbrzuszu, co spowodowało, że zgięłam się w pół. Otarłam wierzchem dłoni mokre policzki i wzięłam się w garść. Naciągnęłam na siebie spodnie i zapięłam je oraz poprawiłam podciągniętą bluzkę. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zrobiłam wszystko, żeby uspokoić płacz. Powoli wyszłam z pomieszczenia i rozejrzałam się. Nikogo nie było. Szłam przed siebie, mając nadzieję, że uda mi się znaleźć wyjście. Skrzyżowałam ręce na piersi, co chwilę pociągając nosem. Wszystko mnie bolało..ale ból psychiczny był gorszy. Nie wiem jakim cudem udało mi się wyjść. Głośna muzyka momentalnie mnie ogłuszyła. Przeciskałam się przez ludzi, modląc się, żeby nie spotkać któregoś z moich przyjaciół. Udało mi się przemknąć do wyjścia. Wychodząc na świeże powietrze wzięłam głęboki oddech. Wyjęłam z torebki komórkę i napisałam szybko smsa do Vanessy, że wróciłam już do domu, po czym zadzwoniłam do postoju taksówek.
*
Zapłaciłam taksówkarzowi i udałam się w kierunku domu. Musiałam wyglądać naprawdę strasznie, sądząc po minie faceta. Przez całą drogą chciał zapytać co mi się stało, ale wiedział, że nie mu nie wypada. Chwiejnym krokiem weszłam do domu. Jak najciszej przemknęłam się do mojego pokoju, ciesząc się w duchu, że wszyscy już spali. Kiedy tylko weszłam do mojego pokoju osunęłam się bezwładnie po drzwiach. Nie potrafiłam dłużej powstrzymywać łez. Wybuchłam płaczem i skuliłam się, przyciągając kolana do twarzy.

1 komentarz:

  1. Boże Boże Boże! Mam nadzieję, że brak komentarzy jest spowodowany takim samym szokiem jaki ja teraz czuję. Nie spodziewałam się ,że to się tak potoczy;( Naprawdę szkoda mi Mailey;'( Wyobrażam sobie jak ona się teraz czuje...

    OdpowiedzUsuń