środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 36.

To co robię jest głupie. Co da mi użalanie się nad sobą? Płakanie w poduszkę? Mówienie jak bardzo go nienawidzę, chociaż dobrze wiem, że go kocham? Wstałam z łóżka i chwiejnym krokiem podeszłam do półki z szufladami. Wyjęłam z niej mój pamiętnik. Usiadłam na parapecie przy oknie, opierając się o miękką poduszkę. Pogoda na zewnątrz była paskudna. Lało, wiało i było cholernie zimno. Momentalnie przypomniało mi się, kiedy pierwszy raz powiedziałam mu, że go kocham, w parku. Lało jak z cebra, było zimno, a my tak po prostu staliśmy na środku chodnika całując się. Potrząsnęłam głową, starając się przestać ciągle o nim myśleć. Otworzyłam pamiętnik i przeczytałam ostatni wpis. Pochodził jeszcze z wakacji, z początku wakacji.

Czy jest ktoś bardziej irytując od tego zapatrzonego w siebie kretyna z przerośniętym ego? Wątpię. Bieber przeszedł wczoraj samego siebie. Wrzucił mnie do basenu u Megan. Chyba mu troszkę nie wyszło, bo pociągnęłam go za sobą. Tyle, że ja byłam w stroju kąpielowym - on w ciuchach, także nie wiem kto na tym gorzej wyszedł. Ups. Jego reakcja była bezcenna, myślałam, że zaraz mnie zamorduje. Miałam niezły ubaw, do czasu aż prawie mnie zgwałcił w tym basenie. No dooobra, może troszeczkę wyolbrzymiałam, ale w każdym bądź razie mnie zmacał no! Pf, już on mnie popamięta. Co myślicie o tym, żeby poinformować jego rodziców o tym, że dowiedziałam się, że palił kiedyś z kumplami marihuanę? Okej, kończę, bo rodzice mnie wołają. Właśnie, lecę na Florydę na 2 tygodnie, więc nie będę póki co pisać. Narka.

Pamiętam to, pisałam to chwilę przed wyjazdem. A po przyjeździe całkiem zapomniałam o pisaniu pamiętnika. Tak wiele się zmieniło przez te 6 miesięcy. Zdążyłam się w nim zakochać, znów go znienawidzić, znowu się zakochać, a na końcu kochać go do szaleństwa jednocześnie szczerze go nienawidząc. To tylko pół roku, a tak wiele zmieniło. Przekartkowałam pamiętnik na pierwszą stronę. Jej, jaki ten pamiętnik stary, dostałam go na 10 urodziny, ale z racji tego, że rzadko w nim pisałam i a on sam jest naprawdę gruby, w dalszym ciągu mam w nim wolne kartki. Mój pierwszy wpis wywołał mimo wszystko uśmiech na mojej twarzy.

Więc tak, jestem Miley, dzisiaj skończyłam 10 lat. Przyjaciele i rodzina mówią na mnie też Mils. No więc to jest mój pierwszy wpis w tym pamiętniku, więc może powiem coś o sobie. Mam kochanych rodziców, chociaż czasami mnie denerwują, bo nie rozumieją, że nie jestem już dzieckiem. Braciszka- Alexa. Ma dopiero 3 jest strasznie słodki. Staram się być dobrą, starszą siostrą i dawać mu dobry przykład, w końcu jestem już prawie dorosła. No więc mam też 5 przyjaciół. Megan, Vanessa, Rayan, Chris i Justin. Chodzimy razem do klasy. Nie wiem czy się przyznać, ale Justin jest bardzo ładny, szkoda tylko, że taki głupi. On nie zadaje się z dziewczynami, mówi, że są głupie. Jest wredny, ale nie będę się nim przejmować. No więc to chyba wszystko. A, mieszkam w Nowym Jorku. To chyba tyle. Pa.

Szczerze? Chciałam bym wrócić do tych czasów, kiedy miałam te 10 lat. Zero chłopaków, zero miłości, zero problemów. Wszystko było takie proste. Wzięłam do ręki długopis i niepewnie przyłożyłam jego końcówkę do czystej kartki pamiętnika.

Minęło pół roku od mojego ostatniego wpisu tutaj. A tak wiele się zmieniło. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek z Nim będę. A jednak. Szkoda tylko, że nasz związek trwał tak krótko. Widocznie on nie jest mi pisany. Jak to mówią "Tego kwiatu jest pół światu". Szkoda tylko, że ja nie chcę żadnego innego...

W tym momencie usłyszałam wołanie z dołu. Odłożyłam na bok pamiętnik i zeszłam z parapetu, wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół, a w salonie zobaczyłam mamę i Marie. Obie siedziały na kanapie. Nie, w tym momencie myślałam, że szlag mnie trafi. Aniołek już przekabacił mamę?
-Miley, usiądź. Marie chce z tobą porozmawiać.- powiedziała moja mama, wskazując na fotel. Zacisnęłam zęby ze złości i zakładając ręce na piersi, usiadłam na fotelu. Mama spojrzała wymownie na Marie, żeby zaczęła mówić.
-Mils, to ci powiedziałam ci wcześniej to prawda. Przysięgam. To on mnie pocałował, nawet tego nie odwzajemniłam. Przyznaję, on mi się podoba. Ale nigdy w życiu nie zrobiłabym ci takiego świństwa. Jak mogłabym całować się z twoim chłopakiem? Proszę cię, nie bądź na mnie zła. To naprawdę nie jest moja wina, przywarł do mnie, więc nie miałam jak go od siebie odepchnąć, a ty akurat weszłaś w momencie, kiedy mnie pocałował. Przepraszam.- spuściła głowę.
Nic nie powiedziałam. Bo niby co? Miałam w głowie mętlik. Czy to możliwe, żeby Justin zrobił mi coś takiego? Tak po prostu, bez jakichkolwiek uczuć mnie zdradził? A może...a może on cały czas mnie zdradzał, a ja nawet o tym nie wiem? Byłby do tego zdolny? Patrzyłam w jeden punkt, kompletnie oderwana od rzeczywistości.
-Miley, dlaczego Marie miałaby kłamać? Przecież się przyjaźnicie.- powiedziała niepewnie moja mama. "Rozbudziłam się", przerzucając na nią wzrok.
-Wierzysz jej?- spytałam z nieukrywaną pogardą w głosie. Moja mama kiwnęła tylko twierdząco głową.
-A skąd wiesz, że ona mówi prawdę? Może oboje są winni. Może tak po prostu zaczęli się całować?- powiedziałam zirytowana.
-Miley, ale ja mówię prawdę...-zaczęła Marie, ale jej przerwałam.
-Zamknij się. Nie chcę cię znać, rozumiesz? Nie wchodź mi w drogę.- powiedziałam z pogardą.
-Ale...- moja mama chciała coś powiedzieć, ale jej również nie dałam dojść do słowa.
-Mamo, nie. Wierzysz jej? Twoja sprawa. Ale dla mnie oni oboje już nie istnieją. A teraz proszę was, dajcie mi już spokój.
Wstałam i szybkim krokiem weszłam po schodach do góry. W moim pokoju od razu rzuciłam się na łóżko, zatapiając twarz w poduszce. Wybuchłam płaczem, nie umiejąc powstrzymać łez. Nie chcę wierzyć w to, co mówi Marie. Po prostu nie chcę. Przecież on by mi tego nie zrobił...prawda?
*
Dochodziła 21, a ja nie dalej nie robiłam nic innego, jak leżenie na łóżku, płacząc co jakieś 15 minut i ignorując połączenie od martwiących się przyjaciół. Miley, musisz wziąć się w garść. Nie możesz tak się katować, to nie ma sensu. Podniosłam się i wyjęłam z szuflady piżamę, udając się z nią w kierunku łazienki. Odkręciłam wodę, przygotowując sobie kąpiel. Spojrzałam w lustro i ujrzałam cień człowieka. Podkrążone i czerwone od płaczu oczy, brak makijażu, rozczochrane włosy i bladość, która niemiłosiernie rzucała się w oczy. Nagle zrobiło mi się słabo i zakręciło w głowie. Oparłam się o ścianę, łapiąc równowagę. Wzięłam kilka głębokich oddechów i chwilę później było już lepiej. Muszę coś zjeść, bo w końcu zemdleję. Ale ...nie mogę. Przecież przytyję, będę jeszcze grubsza. Potrząsnęłam głową, chcąc o tym nie myśleć.
*
Wykąpana i przebrana udałam się do mojego pokoju, kładąc na łóżko. Otuliłam się kołdrą i spojrzałam na wyświetlacz komórki. Kolejne połączenie i smsy. Pisali do mnie wszyscy po kolei Meg, Van, Rayan, Chris...Justin również. Ale nie miałam ochoty na odczytywanie ich. Zaznaczyłam opcję "usuń wszystkie" i odłożyłam komórkę. Obok mnie leżała bluza Justin. Wzięłam ją i położyłam na poduszkę obok mnie. Przytuliłam się do niej, niczym do pluszaka, napawając się jej zapachem.
*
Obudził mnie budzik, co chyba pierwszy raz nie wywołało u mnie złości. Obojętnie go wyłączyłam i wstałam z łóżka, podchodząc do szafy i wybierając rzeczy na dzisiaj. W łazience wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam, a moje pofalowane włosy zostawiłam rozpuszczone. Gotowa zeszłam na dół, do kuchni. Mama siedziała przy stole, czytając jakiś magazyn. Od razu przerzuciła na mnie swój wzrok.
-Marie naprawdę mówi przekonująco.- powiedziała cicho, a ja zacisnęłam ze złości pięści.
-Możemy o tym nie rozmawiać? Chcę zapomnieć.- powiedziałam oschle, gryząc jabłko.
-Przepraszam.- powiedziała zniechęcona.
-Mamo, ja naprawdę nie chcę już o tym myśleć. Oboje mnie nie obchodzą.
Mama podniosła się z krzesełka i do mnie podeszła.
-Masz rację, nie mówmy o tym.- pogłaskała mnie po włosach tuląc.- Będzie dobrze. Jeszcze znajdziesz sobie odpowiedniego chłopaka.- dodała.
Ale co jeśli ja nie chcę nikogo innego? Tylko jego.
-Wiem.- szepnęłam zachrypniętym głosem. - A teraz muszę już iść do szkoły, bo się spóźnię.- uśmiechnęłam się, odsuwając.
-Idź, idź.- zaśmiała się, a ja odeszłam.
*
Przekraczając próg szkoły czułam jak serce zaczyna bić mi tysiąc razy szybciej. Wiedziałam, że go zobaczę. Tak cholernie się tego bałam. Nie wiedziałam jak zareaguje na jego widok. Niepewnie podeszłam do szafki, wyjmując z niej książkę do angielskiego. Co chwilę rozglądałam się na boki. Kiedy nigdzie Go nie widziałam, poszłam pod klasę. Całe szczęście angielski mamy osobno. Nie wiem jak ja sobie dam radę. Mam go codziennie spotykać, chodzić z nim na lekcję. Przecież to za trudne, nawet jak dla mnie.
-Miley.- dziewczyny podbiegły do mnie, kiedy tylko mnie zobaczyły. - Dlaczego ty nie odbierasz tego telefonu?- powiedziała Megan.
-Nie wiem, nie miałam po prostu ochoty z nikim rozmawiać.- odpowiedziałam i usiadłam na ławce.
-Jak się trzymasz?- spytała z troską Vanessa.
Źle, fatalnie, tragicznie, okropnie. Chcę się do niego przytulić.
-Całkiem nieźle.- powiedziałam starając się zabrzmieć przekonująco i się uśmiechnąć, ale niezbyt mi to wyszło. - Widziałyście się z Justinem?- dodałam po chwili niepewnie.
-Nie, dzisiaj nie. - odpowiedziała Meg.
Nagle rozległ się dzwonek na lekcje, co w zasadzie mnie ucieszyło, bo może chociaż na te 45 minut nie będę o Nim myśleć.
*
Lekcja skończyła się wyjątkowo szybko, jakby mi na złość. Szłam w kierunku szafki, żeby wyjąć książkę do historii, kiedy ktoś pociągnął mnie lekko za nadgarstek. Gwałtownie się odwróciłam, a moje serce zaczęło bić tysiąc razy szybciej.
-Miley, błagam cię. Pogadajmy. - powiedział Justin, przybierając proszący wyraz twarzy. Miałam ochotę go przytulić, pocałować i już nigdy nie puszczać. Żałosne.
-Nie mamy o czym. Puść mnie.- rzuciłam oschle i wyrwałam się idąc przodem. Jus dotrzymywał mi kroku.
-To nie było tak, to ona mnie pocałowała. Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie zdradził.
Parsknęłam śmiechem.
-Ach tak, a ty jesteś taki bezbronny, że nie mogłeś jej odepchnąć.- powiedziałam z ironią.
-Próbowałem, ale..
-Ale ona się do ciebie przykleiła?- ponownie parsknęłam sarkastycznym śmiechem.
-Nie, po prostu weszłaś w momencie, kiedy ona mnie pocałowała, a będąc w szoku nawet jej nie odepchnąłem. Przepraszam. Wiem, że zachowałem się jak skończony dupek, ale to nie było tak jak myślisz. Byłam tak zdezorientowany, że zanim zdążyłem zareagować, weszłaś ty.
Stanęłam na chwilę w miejscu, odwracając się w jego stronę.
-Gdybym przyłapała was w łóżku, też byś powiedział, że byłeś w takim szoku, że nie zdążyłeś zareagować, zanim się rozebrała?
-Nigdy bym cię nie zdradził, przysięgam! Musisz mi uwierzyć.- powiedział zrozpaczonym głosem i złapał moją dłoń.
Poczułam to ogarniające mnie ciepło, kiedy mnie dotykał. Chęć pocałowania go zwiększyła się o jakieś 50 procent.
-Nic nie muszę. I mówiłam chyba, żebyś mnie nie dotykał. Nie życzę sobie tego.- powiedziałam oschle i wyrwałam dłoń.
-Miley, ja cię kocham. Zrozum to. Nie umiem już bez ciebie żyć...- mówił patrząc mi prosto w oczy. -Daj mi to naprawić, zawalczyć o nas.
Do oczu cisnęły mi się łzy, ale powstrzymałam je. Zacisnęłam wargi, po czym powiedziałam coś, co kompletnie nie zgadzało się z moim sercem.
-Nie ma już "nas", to koniec Justin.- szepnęłam i czując łzy zbierające się w moich oczach odwróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie. Ściskając w rękach, przy piersi książkę szłam przed siebie, a po moim policzku popłynęła łza. To koniec.

2 komentarze:

  1. Mimo, że czytam to już drugi raz to i tak się popłakałam :'( Kocham to opowiadanie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czemu ale popłakałam się;( Może to dla tego, że czytałam to przy Set Fire To The Rain" Adele, a ta piosenka wzbudza we mnie silne emocje...Rozdział ogólnie smuty, ponury i przykry ale bardzo dobrze napisany;] Mam nadzieję,że szybko się pogodzą...

    OdpowiedzUsuń