Pisane przy - Right by my side ♥
I'm not livin' if you're not by my side.
Powoli zaczynam uchylać powieki, obudzona lekkimi, jasnymi promieniami słonecznymi, padającymi przez okno. Otworzyłam oczy i delikatnie podniosłam się, opierając na łokciu. Spojrzałam na Justina, który w dalszym ciągu słodko spał. Zerknęłam na wyświetlacz komórki, aby sprawdzić godzinę. Była dziesiąta dwadzieścia, więc jak na położenie się spać o 6 rano, wyjątkowo szybko się obudziłam. Korzystając z tego, że Justin jeszcze śpi, chciałam iść do łazienki. Jak najdelikatniej umiałam zdjęłam jego dłoń ze swojego brzucha, kładąc ją obok. Jus jedynie mruknął coś pod nosem, nie otwierając oczu, po czym przekręcił się na drugi bok. Ciesząc się, że go nie obudziłam, powoli wstałam z łóżka. Widok naszych ubrań porozrzucanych po pokoju, mógł z boku sugerować, że wczoraj wcale nie poszliśmy tak szybko spać. Uśmiechnęłam się pod nosem, mając ochotę parsknąć śmiechem, na myśl o wczorajszej nocy. Ciszę się, że wczoraj nie upiłam się do tego stopnia, żeby urwał mi się film. Przynajmniej mam świetne wspomnienia i jest się z czego pośmiać. Po cichu, na palcach, zebrałam nasze rzeczy, kładąc na fotel. Z dużej torby, którą wczoraj ze sobą przywiozłam, wyjęłam ubrania na dzisiaj, z którymi udałam się do łazienki.
Szybki, chłodny prysznic odpowiednio postawił mnie na nogi, czego teraz tak bardzo potrzebowałam. Owinięta ręcznikiem w okół ciała, zaczęłam myć zęby, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Miley, pospiesz się - usłyszałam zza drzwi. Wyplułam zawartość ust do zlewu.
-Dlaczego? Za dziesięć minut cię puszczę - odpowiedziałam całkowicie spokojnie i w dalszym ciągu nie spiesząc się, zdjęłam z głowy ręcznik, wycierając mokre włosy.
-Bo muszę do łazienki. No otwórz, bo zaraz nie wytrzymam - powiedział, ponownie pukając w drzwi. Zaśmiałam się pod nosem.
-Musisz poczekać - odpowiedziałam, drocząc się z nim. Biorąc do ręki szczotkę, zaczęłam rozczesywać swoje mokre włosy.
-Ja cię błagam, otwórz te drzwi bo...
-Bo Justinek posiusia się w spodnie? - parsknęłam śmiechem.
-Żebyś wiedziała - odpowiedział i wyczułam w jego głosie rozbawienie, co dało mi pewność, że w tym momencie się uśmiecha. -Miiileeyy - jęknął zdesperowany.
Pokręciłam z rozbawieniem głową, odkładając szczotkę na półkę. Mimo wszystko włożyłam na siebie bieliznę, ponownie owijając się ręcznikiem. Dokładnie naciągnęłam go w odpowiednich miejscach, po czym podeszłam do drzwi, otwierając je.
-Nareszcie - powiedział i szybko wszedł do łazienki. Zaśmiałam się pod nosem, wychodząc i zatrzaskując za sobą drzwi. Trzymając ręcznik, podeszłam do łóżka, na którym leżała moja komórka. Na wyświetlaczu pojawił się esemes od Megan.
Za piętnaście dwunasta spotkajmy się na dole, przy wejściu :)
Odpisałam tylko "jasne" i odłożyłam telefon na łóżko. W tym momencie z łazienki wyszedł Justin. Parsknęłam śmiechem, widząc tą "ulgę" na jego twarzy.
-Nie śmiej się ze mnie - powiedział, uśmiechając się i idąc w stronę łóżka. Skrzyżowałam ręce na piersi i prychnęłam.
-Bo co mi zrobisz? - uśmiechnęłam się cwanie.
-Nie chcesz wiedzieć. - Wyjął ręce z kieszeni, będąc coraz bliżej mnie.
-Nie boję się ciebie. - Wzruszyłam ramionami, udając obojętną. Chłopak był już tuż przede mną. Nachylił się nade mną, opierając po obu moich bokach, co sprawiło, że nasze twarze dzieliło kilka milimetrów.
-Jesteś tego pewna? - szepnął, cwanie się uśmiechając.
-Całkowicie - odpowiedziałam mu tym samym. Przez moment żadne z nas nawet nie drgnęło, ani nie odezwało się słowem.
-Skoro tak - powiedział po chwili i mocno złapał mnie w pasie, kładąc mnie na łóżko. Sam przywarł do mnie tak, że nie miałam szans, go odepchnąć. Momentalnie zaczął całować mnie po szyi, w taki sposób, że cholernie to gilgotało. Nie miałam pojęcia jak on to robił, ale to było "gorsze" od zwykłego gilgotania. Zaczęłam głośno się śmiać, próbując go z siebie zepchnąć, co kompletnie mi nie wychodziło.
-Justin, przestań - mówiłam, przez śmiech. Chłopak jednak nie miał najmniejszego zamiaru spełniać mojej prośby.
-Nie - mruknął z uśmiechem, między pocałunkami. Nie miałam też zbyt dużego pola do popisu, bo przypominam, że na sobie miałam tylko ręcznik, który mimo wszystko cały czas musiałam przytrzymywać i bieliznę, więc zbyt silne próby wyrwania się, nie wchodziły w grę.
-Pro..proszę! - krzyknęłam, próbując opanować śmiech, co wcale nie było łatwe.
-A dasz buzi? - spytał z cwanym uśmiechem.
-No nieee wieem - powiedziałam, udając, że się nad czymś zastanawiam.
-W takim razie - wzruszył ramionami i ponownie zaczął całować moją szyję, a ja ponownie poczułam to niemiłosierne łaskotanie.
-Dobra, dobra, dam! - krzyknęłam przez śmiech. Chłopak momentalnie podniósł głowę, patrząc mi w oczy.
-Dasz? - wyszczerzył się.
-Dam - odpowiedziałam z uśmiechem. W tym momencie Justin przybliżył swoją twarz jeszcze bardziej, składając na moich ustach pocałunek. Nie mam pojęcia, ile razy już się z nim całowałam, ale za każdym razem czułam te same motylki w brzuchu, które towarzyszyły mi za pierwszym razem.
Muskaliśmy swoje wargi, na zmianę wsuwając sobie języki do ust. Zawiesiłam dłonie na jego karku, wplatając je w jego włosy. On natomiast jedną ręką podpierał się po moim boku, a drugą położył na moim biodrze. W tej chwili zapomniałam o wszystkim i wszystkich, nie liczyło się dosłownie nic. Pocałunek z sekundy na sekundą stawał się coraz głębszy, co chyba żadnemu z nas nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Zsunęłam jedną dłoń niżej, przejeżdżając paznokciami po jego nagich plecach. Czułam, że wzajemnie coraz bardziej się nakręcamy i szczerze mówiąc, chyba w ogóle mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Justin przejechał językiem po moich wargach, jednocześnie jedną dłoń wsuwając pod ręcznik, który "miałam na sobie", delikatnie przesuwając ją po moim udzie. Momentalnie przeszły mnie przyjemne dreszcze. Mocniej przejechałam paznokciami po jego plecach, mając nadzieję, że nie zostawiłam na nich czerwonego śladu, co szczerze mówiąc było jednak bardzo możliwe. Jus zsunął swoje usta niżej, przenosząc swoje pocałunku na moją szyję. Całował mnie jednak zupełnie inaczej niż wtedy. Teraz to nie był rodzaj łaskotania, a coś cholernie przyjemnego. Oblizałam wargi, jednocześnie je przygryzając. Drugą dłonią, którą trzymałam na jego karku, złapałam nieśmiertelnik, który miał na sobie i przesuwając po nim, dotarłam do jego torsu, po którym przesunęłam opuszkami palców.
W tym momencie po krótkim pukaniu trwającym dosłownie sekundę, do pokoju weszła Vanessa.
-Pamiętajcie, że o...- zaczęła, a zauważając sytuację, którą tak brutalnie przerwała za chwilę zamilkła.
Czy ja mam deja vu? Bo mam wrażenie, że już kiedyś, ktoś nam przerwał.
Gwałtownie odepchnęłam od siebie chłopaka, sama również podnosząc się z łóżka i poprawiając ręcznik, który miałam na sobie.
Czy kiedykolwiek byliście jednocześnie zażenowani i wściekli do tego stopnia, że mieliście ochotę kogoś zamordować? Ja właśnie w tym momencie tak się czułam.
-Van, pukaj - powiedziałam cicho, kładąc dłoń na czole i pokręciłam głową z zażenowaniem. Sytuacja była naprawdę jednoznaczna, więc nie ma szans na wciśnięcie jakiegoś kitu Vanessie.
-Przecież pukałam - odpowiedziała, a ja w jej głosie wyczułam duże rozbawienie, żeby nie powiedzieć, że za kilka sekund nie wytrzyma i wybuchnie śmiechem. Kątem oka, nie podnosząc głowy, spojrzałam na Justina, a nasze spojrzenia momentalnie się spotkały. Patrzyliśmy przez chwilę na siebie, po czym parsknęliśmy śmiechem.
-Chciałam tylko powiedzieć, żebyście pamiętali, że o 12 musimy zwolnić pokoje. I przepraszam, że wam przerwałam - powiedziała, zaciskając wargi, bo wiedziałam, że ma ochotę wybuchnąć śmiechem, po czym wyszła z pokoju.
-Czy ty też ma deja vu? - spytałam chłopaka i pokręciłam z rozbawieniem głową.
-Taak, coś w tym stylu - uśmiechnął się szeroko, podchodząc do mnie bliżej i przytulając. Ja natomiast nie mogłam na stojąco puścić ręcznika i objąć Justina, bo wtedy najzwyczajniej w świecie, by mi zleciał.
-Dlaczego mnie nie przytulisz? - zrobił minę małego szczeniaczka, udając głupiego, chociaż dobrze wiedział, dlaczego go nie obejmę.
-Bo spadnie mi ręcznik - odpowiedziałam, również robiąc słodką minę.
-No i co? - odrzekł z cały czas tym samym wyrazem twarzy.
-No i nic - odpowiedziałam już normalnie, uśmiechając się. Próbowałam się odsunąć, ale chłopak mi to uniemożliwiał, trzymając mnie w pasie.
-Puść mnie - zaśmiałam się, próbując go od siebie odepchnąć.
-Nie - mruknął mi w szyję z zadziornym uśmiechem.
-Muszę się ubrać - jęknęłam, udając niezadowoloną, chociaż jeżeli mam być szczera, to wcale aż tak mi się do łazienki nie spieszyło.
-Nie musisz - odpowiedział, drocząc się ze mną. Zsunął dłonie na moje biodra, sunąc nosem po mojej szyi.
Czułam, że ponownie zbliżamy się w kierunku łóżka i chociaż z jednej strony, powinnam była go odepchnąć, to z drugiej kompletnie nie miałam ochoty tego robić. Zaśmiałam się, kiedy ponownie opadłam na łóżko, a Justin na mnie. Już mieliśmy znów się pocałować, kiedy do pokoju ponownie ktoś wtargnął, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Teraz nawet nie zareagowaliśmy jakoś gwałtownie, czy z zażenowaniem. Jus jedynie zszedł ze mnie, opadając obok mnie na łóżko i przykładając sobie dłoń do czoła, westchnął zirytowany.
-Chciałam tylko dodać, że za piętnaście dwunasta spotykamy się na dole. Pa! - powiedziała szybko na jednym tchu, wiedząc, że podniosła nam ciśnienie do granic możliwości i zniknęła za drzwiami.
Przez chwilę leżeliśmy tak obok siebie w ciszy.
-To ja może pójdę do tej łazienki - powiedziałam po chwili i wstałam z łóżka, udając się tam. Zamknęłam za sobą drzwi i parsknęłam cicho śmiechem. Spojrzałam w lustro. Moje włosy były już prawie suche, więc jedynie po raz kolejny je rozczesałam i zdjęłam z siebie ręcznik, ubierając wcześniej przygotowane rzeczy. Przypominając sobie, że kosmetyczkę zostawiłam w pokoju, wyszłam z łazienki. Justin siedział na łóżku, jak mniemam bawiąc się komórką, bo nawet nie podniósł wzroku. Wiedziałam, że był trochę zirytowany tą całą sytuacją i wcale mu się nie dziwię. Podeszłam do niego i nachylając się, dałam mu buziaka w policzek.
-Jesteś zły? - zagadnęłam.
-Przecież nie na ciebie - odpowiedział, podnosząc głowę i delikatnie się uśmiechnął.
-Na Van też nie bądź - uśmiechnęłam się. - Jeszcze będzie okazja - szepnęłam mu do ucha i wyprostowałam się. Podeszłam do szafki, z której zabrałam swoją kosmetyczkę i z powrotem zamykając się w łazience, spojrzałam na Justina. Siedział na łóżku, w cały czas tej samej pozycji, z dosłownie otwartymi ustami. Uśmiechnęłam się jeszcze do niego, zamykając za sobą drzwi. Podeszłam do zlewu, opierając na nim dłonie po bokach.
Czy ja właśnie dałam mu do zrozumienia, że chcę z nim to zrobić?
Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie z samej nieznanego sobie powodu. Szczerze mówiąc chyba pierwszy raz w życiu poczułam, że jestem aż tak bardzo czegoś pewna. Nie mam pojęcia, co się do tego przyczyniło w tak dużym stopniu, ale to było nieważne. Ważne, że w końcu wyzbyłam się tego cholernego strachu przed bliskością, który odczuwałam po tym co się wydarzyło.
Wyjęłam z kosmetyczki puder, który w małej ilości nałożyłam na twarz, po czym pomalowałam oczy, używając eyeliner'a i mascary. Na zakończenie lekkiego makijażu, przejechałam usta błyszczykiem i byłam gotowa.
W dłoni trzymając kosmetyczkę, wyszłam po cichu z łazienki.
-Możesz już iść - uśmiechnęłam się do Justina, który trzymał swoje ubrania. Chłopak spojrzał na mnie i jedynie delikatnie się uśmiechnął, po czym zniknął w łazience.
Westchnęłam cicho, zaczynając chować swoje rzeczy do torby. Po chwili moja komórka zaczęła dzwonić. Spojrzałam na jej wyświetlacz, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Cześć mamo, coś się stało? - powiedziałam, jedną ręką trzymając komórkę przy uchu, a drugą składając swoją sukienkę.
-Cześć kochanie. Nie, nic się nie stało. Chciałam tylko zapytać jak udał wam się sylwester - powiedziała pogodnie.
-Świetnie. Naprawdę dobrze wybraliśmy imprezę - odpowiedziałam, uśmiechając się pod nosem.
-Mhm, to świetnie. A pokoje..ładne są? - spytała, niby ot tak, po prostu, ale wiedziałam, że tak naprawdę to był podtekst.
-Tak mamo, pokoje są śliczne i bardzo miło się w nich ŚPI - powiedziałam, dokładnie akcentując ostatnie słowo, mając ochotę parsknąć śmiechem.
-To dobrze - odrzekła i oczami wyobraźni widziałam jak się uśmiecha. - A kiedy wracacie?
-O 12 musimy oddać klucze do pokoi, więc pewnie po drodze wstąpimy jeszcze coś zjeść, więc tak na drugą powinnam być już w domu - odrzekłam zapinając swoją torbę.
-Dobrze, bo jedźcie tam ostrożnie. Do zobaczenia, pa.
-Pa - odpowiedziałam i rozłączyłam się, kładąc komórkę na łóżko. Było wpół do dwunastej, więc mieliśmy jeszcze piętnaście minut. Włączyłam telewizor i siadając na łóżku, zaczęłam przełączać kanały.
Po około dziesięciu minutach z łazienki wyszedł Justin. Przeczesał swoje wysuszone włosy i podciągnął trochę i tak spadające spodnie.
Z łóżka zabrał swoją koszulkę, którą zaraz na siebie założył.
-Musimy już wychodzić - powiedziałam, wkładając wysokie, niebieskie botki i kurtkę.
-Mhm, już jestem gotowy - odpowiedział pogodnie, również wkładając buty. Z szafki zabrałam klucz do drzwi i założyłam torebkę na ramię.
Na dole, byliśmy dokładnie o jedenastej czterdzieści dwa, więc punktualnie.
-No, jesteście już - uśmiechnął się Rayan. - Dajcie klucze, muszę odnieść je do sekretariatu - dodał, a ja podałam mu klucz do pokoju. - Zaraz wrócę, poczekajcie.
Przełożyłam ciężar ciała na jedną nogę, jedną dłoń mając splecioną z Justinem. Vanessa co chwilę zerkała na mnie, uśmiechając się dyskretnie. Byłam pewna, że gdy tylko będziemy same, zasypie mnie masą pytań, dotyczących tamtej sytuacji.
-Już jestem, chodźcie - powiedział po chwili Rayan i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz, udając się do auta. Usiadłam z przodu, kładąc sobie na kolanach torebkę. Zapinając pas, kątem oka spojrzałam na Justina i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Pamiętasz drogę, czy włączyć nawigację? - spytałam, patrząc na Justina.
-Nie, nie trzeba. Raczej pamiętam - odpowiedział i uśmiechnął się, kątem oka zerkając na mnie.
Przez pierwsze pięć minut jechaliśmy w ciszy, a później zaczęliśmy wspominać minionego sylwestra.
*
W drodze powrotnej mijaliśmy małą knajpkę, więc postanowiliśmy zatrzymać się tam, żeby coś zjeść. Usiedliśmy przy jednym ze stolików, przeglądając menu.
-Ja chyba zjem po prostu frytki - powiedziałam, wzruszając ramionami, po czym odłożyłam kartę na stolik.
-Ja też - powiedziała Megan.
-I ja - dodał po chwili Chris.
-No to frytki i cola dla wszystkich - uśmiechnął się Rayan. - Pójdę zamówić - dodał i wstał od stolika. Vanessa co chwilę zerkała to na mnie, to na Justina, a my jedynie siedzieliśmy z czołem opartym na dłoni.
-Więęęc..jak wam minęła noc? - powiedziała po chwili Van, uśmiechając się pod nosem.
-Zwyczajnie, a jak miała minąć? - Wzruszyła ramionami Megan, rozglądając się na boki.
-A wam? - Vanessa spojrzała na mnie i Justina.
-Świetnie - odpowiedziałam niby obojętnie. Dobrze wiedziałam, jakie aluzje rzuca Van. Z jednej strony chciało mi się śmiać, a z drugiej miałam ochotę zapaść się teraz pod ziemię.
-Nie wątpię - odrzekła, uśmiechając się znacząco pod nosem.
Po chwili dołączył do nas też Rayan.
-Zaraz podadzą - powiedział i usiadł na swoje miejsce. - A tu co panuje taka niezręczna cisza? - zagadnął, rozkładając się na krzesełku.
-Wydaję ci się. - Wzruszyłam ramionami. Podniosłam trochę głowę i spojrzałam kolejno na wszystkich. Chris, Rayan i Megan, kompletnie nie świadomi tej całej sytuacji, rozglądali się na boki, lub bawili komórką, Justin siedział ze spuszczoną głową, zapewne czując dokładnie to samo co ja, a Vanessa siedziała z uśmiechem na ustach i wzrokiem wbitym w stolik.
Po około pięciu minutach, przyszło nasze zamówienie, więc mieliśmy jakieś usprawiedliwienie na tą panującą, niezręczną ciszę. Szczerze mówiąc jedzenie jakoś mi nie "wchodziło".
-Ja chyba nie jestem głodna - westchnęłam, odsuwając trochę swój talerz.
-Dziwne, myślałam, że seks zwiększa apetyt - powiedziała Vanessa, a ja momentalnie omal nie zleciałam z krzesełka, na którym siedziałam, a Justin zakrztusił się colą, którą pił.
-Vanessa! - prawie krzyknęłam oburzona i zażenowana do granic możliwości.
-Robiliście to i ona wie, a ja nie?! - uniosła się Meg, a ja walnęłam się w dłonią w czoło.
-Wcale nie!
-Czekajcie, bo się gubię - wtrącił się Chris.
-Van, niczego nie było! - odpowiedziałam szybko.
-Sama widziałam!
-Matko Święta, w którym dokładnie momencie weszłaś do pokoju?! - do "dyskusji" dołączył też Rayan.
-W żadnym momencie, bo nic nie było! - usprawiedliwił nas Justin.
-Przecież sobie tego nie wymyśliłam!
-Wytłumaczy mi ktoś w końcu o co chodzi!? - Chris rozłożył ręce.
-Miley, myślałam, że ja też jestem twoją przyjaciółką! - oburzyła się Megan.
-Bo jesteś!
-Ale ona mi też nic nie powiedziała, po prostu sama to zobaczyłam.
-Vanessa! - krzyknęliśmy równocześnie z Justinem.
-Dowiem się w końcu o co chodzi?!
-Skończcie ten temat!
-Myślałam, że mówimy sobie o wszystkim!
-Bo mówimy!
-No właśnie widzę!
-To wyście ze sobą spali?!
-No to nieźle.
-Wcale nie!
...
-Ktoś chce frytki? - Osunęłam się po krzesełku w dół, marząc o zapadnięciu się pod ziemię.
_______________________________________________________________
Ten rozdział jest w zasadzie jedną, wielką komedią xd :D Zasypałam was już tyloma smutnymi rozdziałami, że teraz dodaję coś pozytywnego. Hope you like it ;)
Do następnego, kocham;*