2 tygodnie później.
-Jesteś niewyżyta! - Zaśmiał się, łapiąc moje ręce, kiedy po raz kolejny uwiesiłam mu się od tyłu na szyi.
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię - powtórzyłam, uśmiechając się i pocałowałam go w policzek.
Justin złapał moje dłonie i odwrócił się, przyciągając mnie do siebie. Objął mnie w talii, a ja zawiesiłam ręce na jego karku, patrząc mu w oczy i uśmiechając się.
-Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. - Ty niewyżyta wariatko. - Zaśmiał się i mocniej mnie objął na co ja, pisnęłam, śmiejąc się jednocześnie. Po chwili chłopak postawił mnie na ziemi i ujął dłońmi moją twarz, powoli się zbliżając, aż w końcu delikatnie mnie całując.
Nie mam pojęcia jak opisać dwa tygodnie, które minęły od wybudzenia się Justina ze śpiączki. Czuję się, jakbym zakochała się od nowa. Mam wrażenie, że moje uczucia do niego wzrosły jeszcze bardziej, co szczerze mówiąc wcześniej wydawało mi się niemożliwe. Nie mogę też powiedzieć, że jest tak banalnie prosto. Całe szczęście Jus nie chciał z nami "walczyć". Od razu zgodził się iść na odwyk. Chodzi tam co drugi dzień i choć na początku nie było łatwo, a nawet było cholernie ciężko, to jest coraz lepiej. Nie brał od czasu przedawkowania, chociaż bywało naprawdę ciężko. Wiem, że jeśli raz się uzależniłeś, to to już nigdy o tobie nie "zapomni", dlatego wiem jak bardzo Jus potrzebuje teraz wsparcia. Sam nie dałby sobie z tym rady. Cały czas się leczy i wiem, że tak szybko nie będzie mógł przestać. Narkotyki to największe gówno w jakie może wpakować się człowiek.
Mimo tego wszystkiego, czuję się też najszczęśliwszą osobą na świecie.
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię - powtórzyłam, uśmiechając się i pocałowałam go w policzek.
Justin złapał moje dłonie i odwrócił się, przyciągając mnie do siebie. Objął mnie w talii, a ja zawiesiłam ręce na jego karku, patrząc mu w oczy i uśmiechając się.
-Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. - Ty niewyżyta wariatko. - Zaśmiał się i mocniej mnie objął na co ja, pisnęłam, śmiejąc się jednocześnie. Po chwili chłopak postawił mnie na ziemi i ujął dłońmi moją twarz, powoli się zbliżając, aż w końcu delikatnie mnie całując.
Nie mam pojęcia jak opisać dwa tygodnie, które minęły od wybudzenia się Justina ze śpiączki. Czuję się, jakbym zakochała się od nowa. Mam wrażenie, że moje uczucia do niego wzrosły jeszcze bardziej, co szczerze mówiąc wcześniej wydawało mi się niemożliwe. Nie mogę też powiedzieć, że jest tak banalnie prosto. Całe szczęście Jus nie chciał z nami "walczyć". Od razu zgodził się iść na odwyk. Chodzi tam co drugi dzień i choć na początku nie było łatwo, a nawet było cholernie ciężko, to jest coraz lepiej. Nie brał od czasu przedawkowania, chociaż bywało naprawdę ciężko. Wiem, że jeśli raz się uzależniłeś, to to już nigdy o tobie nie "zapomni", dlatego wiem jak bardzo Jus potrzebuje teraz wsparcia. Sam nie dałby sobie z tym rady. Cały czas się leczy i wiem, że tak szybko nie będzie mógł przestać. Narkotyki to największe gówno w jakie może wpakować się człowiek.
Mimo tego wszystkiego, czuję się też najszczęśliwszą osobą na świecie.
Wspominałam już, że w końcu zaczęły się ferie? A co za tym idzie? Nasz pomysł wyjazdu w góry czas ziścić. Na samą myśl spędzeniu tygodnia z Justinem, sam na sam, w małym, ślicznym domku w górach, uśmiechałam się sama do siebie.
-Miley...- mruknął mi po chwili w usta, kiedy na moment przerwaliśmy pocałunek.
-Nooo? - spytałam, uśmiechając się i patrząc mu w oczy.
-A co będziemy robić wieczorami w tych górach? - spytał, uśmiechając się zadziornie. Zaśmiałam się pod nosem, udając po chwili, że intensywnie nad czymś myślę.
-Hmmm. - Westchnęłam. - Wezmę ze sobą karty, jakieś gry planszowe. O! najlepiej monopoly! - powiedziałam, udając, że wpadłam na genialny pomysł.
-Jesteś genialna. - Chłopak parsknął śmiechem, po czym ponownie mnie pocałował.
-Miley! - usłyszeliśmy po chwili wołanie z dołu. Odsunęliśmy się lekko od siebie, a ja przewróciłam oczami.
-No jak ja wytrzymam tydzień bez tej mojej cudownej rodzinki, chyba nie dam rady - powiedziałam z ironią, na co oboje parsknęliśmy po chwili śmiechem.
Zeszliśmy na dół, do salonu z którego wołała mnie mama. Stałam obok Justina, mając jedną dłoń splecioną z jego i "chowając" je za swoimi plecami.
-Siadajcie do stołu, już jest obiad - powiedziała z uśmiechem, kładąc na stół półmisek z sałatką.
-Mamo, wytłumaczysz mi, dlaczego Alex cały czas się na mnie patrzy i rży jak idiota? - spytałam po chwili, odkładając widelec na talerz i marszcząc czoło. Alex przez cały czas, wpatrywał się we mnie jak kretyn i idiotycznie się uśmiechał. Mama spojrzała na chłopaka, który zaśmiał się pod nosem i z powrotem wlepił wzrok w swój talerz.
-Jego zapytaj, skąd ja mam to wiedzieć - powiedziała moja mama i wzruszyła ramionami, uśmiechając się. Przewróciłam oczami, ponownie zabierając się za zjadanie zawartości mojego talerza. Cały czas czułam wzrok Alex'a na sobie i ten jego durnowaty uśmiech. Ten chłopak na pewno nie ma równo pod sufitem, tego jestem pewna. W sumie, zastanawiam się tylko czy to ja czy on byliśmy podmienieni w szpitalu, bo w życiu nie uwierzę, że jesteśmy spokrewnieni.
Odłożyłam na moment sztućce na bok, biorąc do dłoni szklankę z sokiem i przykładając ją sobie do ust. Spojrzałam kątem oka na brata, który wciąż na mnie patrzył i ruchem ust, bezdźwięcznie "powiedział"
-"Będzie ruchanko", po czym ponownie idiotycznie się uśmiechnął.
W tym momencie dosłownie zakrztusiłam się sokiem, który piłam. Chwała Bogu, że nie wyplułam go na Justina, siedzącego obok mnie. Jus od odłożył swoje sztućce, chcąc mnie "poklepać" po plecach, jednak gestem dłoni, dałam znać, że już jest okej. Zakaszlnęłam jeszcze cicho, odstawiając szklankę na stół. Alex wybuchnął niepohamowanym śmiechem, a wszyscy - mama, tata i Justin wpatrywali się we mnie i Alexa na zmianę, nie wiedząc o co chodzi.
-Jesteś psychiczny - powiedziałam do brata, pukając się w czoło, jednocześnie czując, że zaczynam się rumienić.
-A wam co? - spytał tata i spojrzał na nas jak na idiotów.
-Nic - odparł Alex, a z jego ust nie schodził uśmiech. Ja jedynie spuściłam głowę, udając, że mój talerz jest w tym momencie niesamowicie interesujący. Nie chciałam, żeby ktoś zauważył, że na moich policzkach pojawił się ten cholerny, czerwony kolor.
Całe szczęście nikt nie ciągnął już tego tematu, a ja "bezpiecznie" skończyłam jeść, bez kolejnych niespodzianek.
Jezus Maria, co się dzieje z tymi dziećmi, no. Alex ma jedenaście lat, a już wywnioskował, że skoro ja i Justin jedziemy sami, do domku w górach na tydzień to będziemy tam się kochać. Sama nie wiedząc czemu, słysząc swoje słowa w myślach, cicho parsknęłam śmiechem.
Po obiedzie usiedliśmy z rodzicami w salonie, co szczerze mówiąc nie zdarzało się często. Całe szczęście już bez Alexa, który poszedł do kolegi. Usiadłam z Jusem na kanapie, bawiąc się jego dłonią.
-Spakowaliście się już? - zagadnęła mama, odkładając swoją filiżankę na stolik.
-Mhm - mruknęliśmy oboje, niemalże równocześnie.
Wspominałam, że jedziemy już jutro? Nie? To właśnie mówię.
-Wszystko spakowaliście? - dopytał mój tata, a ja poznałam po jego głosie, że to podtekst, więc podniosłam głowę i spojrzałam na niego. -To znaczy wiecie, pytam czy nie zapomnieliście o jakichś drobiazgach, typu ładowarka do telefonu, szczoteczka do zębów, gumki...do włosów. No rozumiecie - dodał i wyszczerzył się, na co ja otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na tatę karcącym wzrokiem. Rodzice, oboje parsknęli śmiechem, a ja spojrzałam na Justina, który miał zapewne dokładnie taką samą minę jak ja.
-Jezu, nie, ja chcę mieć normalną rodzinę - wydusiłam w końcu z siebie, delikatnie się uśmiechając i przyłożyłam dłoń do czoła, opuszczając się nieco w dół po kanapie, czując jednocześnie, jak dziś po raz kolejny się rumienię. Czy w tym domu wszyscy mają coś nie tak z głową?
Po chwili usłyszałam jak Justin cicho się zaśmiał, również przykładając dłoń do twarzy.
-Ależ ta dzisiejsza młodzież wstydliwa, prawda Monice? - tata powiedział z uśmiechem do mamy, na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
Przez moment panowała cisza, którą przerwała po chwili moja mama.
-Miley, a wiesz, że najprawdopodobniej to właśnie tam zostałaś poczęta? - wypaliła, a ja przysięgam, że gdybym coś teraz piła, to bym to wypluła. Spojrzałam na rodziców z uchylonymi ustami.
Czy właśnie dowiedziałam się, że mam zamiar jechać jutro do domku i spać w sypialni, na łóżku na którym moi rodzice mnie..poczęli? Nie, stop.
-Mamo..ee..wy sobie jaja robicie, nie? - spytałam, delikatnie się uśmiechając i czując, że ta sytuacja zaczyna przeradzać się w czystą komedię.
-Nie, Miley - odpowiedział mój tata, śmiejąc się.
-To jest...nie..to jest w ogóle..nie, ja tam nie jadę! - wydukałam w końcu i podniosłam się trochę wyżej na kanapie. Justin w tym momencie wybuchnął śmiechem, a razem z nim moi rodzice.
-A ty się ze mnie nie śmiej! - skarciłam chłopaka, sama tak naprawdę zaczynając się już śmiać.
W sumie, to ciekawe jak to jest mieszkać pod jednym dachem i być otoczonym normalnymi ludźmi.
*
Walnęłam się na łóżku Vanessy, uśmiechając się sama do siebie. Umówiłyśmy się dzisiaj z dziewczynami na taki "babski" wieczór. Już dawno nie spędzałyśmy czasu razem, w trójkę.
-Dziewczyny, zazdroszczę wam - powiedziała po chwili Van, kładąc się na łóżko obok mnie. Po chwili po mojej drugiej stronie położyła się Meg.
-Czego? - spytałam, odwracając głowę w jej kierunku.
-No bo ty masz Justina, Meg ma Rayan'a, a ja? Ja ciągle trafiam na jakichś kretynów. No ludzie, gdzie tu sprawiedliwość? - powiedziała i zaśmiała się cicho, na co my jej zawtórowałyśmy.
-Nie żebym coś sugerowała, ale ktoś z naszej paczki jeszcze jest wolny - powiedziała Megan, uśmiechając się pod nosem.
-Nooo - przytaknęłam jej, również się uśmiechając. Vanessa w tym momencie podparła się na łokciu i podniosła się, patrząc na nas.
-No co? - powiedziałyśmy równocześnie z Meg i zaczęłyśmy się śmiać. Van jedynie spojrzała na nas i pokręciła głową, ze śmiechem.
-Puknijcie się. To, że tak się złożyło, że wy jesteście z chłopakami z naszej paczki, nie znaczy, że ja powinnam być z Christianem - odparła, uśmiechając się. -Ja do niego nic nie czuję, a on do mnie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi - dodała.
-My też kiedyś byliśmy tylko przyjaciółmi..-powiedziała Meg, uśmiechając się zadziornie pod nosem, po czym obie parsknęłyśmy śmiechem, przybijając sobie "piątkę".
-Walcie się! - Vanessa rzuciła w nas poduszką, śmiejąc się.
-Nie no, a tak poważnie - powiedziałam po chwili, ponownie kładąc się na łóżko. - Spotkasz w końcu kogoś fajnego, zobaczysz - dodałam i uśmiechnęłam się.
-Kiedyś na pewno. - Westchnęła. - Dobra, wy lepiej mówcie co tam w tych waszych "gorących związkach" - powiedziała, akcentując dwa ostatnie słowa, na co parsknęłam śmiechem.
-No nic, a co ma być. Wszystko dobrze - powiedziała z uśmiechem Megan. - Niech lepiej nasza Miley coś opowie - dodała i obie momentalnie spojrzały na mnie z cwanym uśmiechem. Spojrzałam na dziewczyny i parsknęłam śmiechem.
-A spadajcie ode mnie - odparłam i wzięłam do ręki miśka, leżącego obok.
-Plany na jutrzejszą noc już są? - spytała Vanessa, poruszając teatralnie brwiami.
-No oczywiście, wyśpię się za wszystkie czasy - odparłam, ignorując podtekst pytania i zaśmiałam się pod nosem.
-No ja mam nadzieję! Pamiętaj, żadnego seksu! - "skarciła" mnie Megan.
-Ma się rozumieć! - przytaknęłam szybko, na co wszystkie trzy po raz kolejny wybuchłyśmy śmiechem.
Do domu wróciłam koło dziesiątej, po czym od razu poszłam wziąć prysznic, przebrać się i położyłam się spać. Muszę przyznać, że dosłownie cieszyłam się jak dziecko na myśl o tym wyjeździe. Jeździłam do tego domku z rodzicami w czasie ferii, kiedy byłam dzieckiem. Lubiłam to miejsce. Sam dom był niesamowicie przytulny, a do tego naprawdę można było tam odpocząć. W okół nie było tego cholernego, miejskiego zgiełku, który w Nowym Jorku był codziennością. Dom leżał na poboczu, a do miasteczka było z pięć kilometrów. Byłam pewna, że ten tydzień będzie jednym z najlepszych w moim życiu. Musiał być.
Pół dnia spędziłam na sprawdzaniu czy spakowałam rzeczy bez których nie będę w stanie obyć się przez ten tydzień i ewentualnym dopakowywaniu niektórych rzeczy. W sumie nic ciekawego się nie działo. Po południu przyjechał po mnie Justin, pożegnaliśmy się z rodzicami, spakowałam swoje rzeczy do auta i po prostu pojechaliśmy.
Dobra, tylko udaję taką spokojną. W środku dosłownie skakałam za szczęścia, ciesząc się z tego wyjazdu, jak dziecko na nową zabawkę! Czy coś jest ze mną nie tak? A może po prostu jestem szczęśliwa?
*
-To tutaj? - spytał Justin, kiedy dojeżdżaliśmy do bardzo dobrze znanego mi domku.
-Mhm - kiwnęła twierdząco głową, uśmiechając się. Odpięłam pas, patrząc na krajobraz za oknem. To miejsce było piękne i magiczne samo w sobie. Ostatni raz byłam tutaj pięć lat temu, kiedy Alex był jeszcze mały. Pamiętam jak razem z nim biegałam po śniegu, a później, wieczorem w domku graliśmy z rodzicami w różne gry, przy czym mieliśmy kupę śmiechu. Cóż, z Justinem raczej grać w karty nie będziemy.
Kiedy chłopak zatrzymał się przed domem, od razu wysiadłam z samochodu, rozglądając się. Było już ciemno, więc w oddali nie mogłam niczego zauważyć, jednak sam dom wzbudzał we mnie miłe uczucia. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo potrafimy nieświadomie nawet tęsknić za różnymi miejscami. Dopiero teraz, kiedy ponownie tu przyjechałam, poczułam tą "magię wspomnień".
-Miałaś rację, ślicznie tu - usłyszałam po chwili przy uchu i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ja zawsze mam rację - powiedziałam dumnie i zaśmiałam się, odchodząc na bok i otwierając samochód z którego wyjęłam swoją torbę.
Weszłam pierwsza do domu, kładąc na podłodze swoją torebkę, zdejmując buty i robiąc kilka kroków do przodu, rozglądając się. Niekontrolowanie na moich ustach pojawił się uśmiech. Nawet zapach domu zapamiętałam. Przypominał mi dzieciństwo. Weszłam do salonu, a pierwszą rzeczą, jaką od razu zauważyłam był dosyć spory kominek. Uwielbiałam kiedyś przy nim siedzieć. Założyłam ręce na piersi, zaczynając "zwiedzać" dom, który tak naprawdę bardzo dobrze znałam. Weszłam po schodach do góry, wchodząc do pierwszego pokoju, którym była sypialnia rodziców. Widząc duże łóżko, pokryte czerwoną atłasową pościelą, sama nie wiem dlaczego, uśmiechnęłam się pod nosem, spuszczając na moment głowę.
Podeszłam bliżej, nie mogąc powstrzymać się od położenie na wygodnym łóżku. "Zatopiłam" twarz w miękkiej poduszce, przymykając na moment powieki. Ja tu zostaję. Nigdzie się stąd nie ruszam. Niesamowicie wygodne łóżko, cisza, spokój i...
-Aaa! - pisnęłam, czując jak ktoś położył dłoń na moich plecach. Dosłownie jak poparzona, odwróciłam się i podniosłam do pozycji siedzącej. Widząc Justina, który wybuchnął śmiechem na widok mojej reakcji, moje serce, przed chwilą bliskie zawału, zaczęło się trochę uspokajać.
-Wystraszyłeś mnie kretynie! - powiedziałam z udawanym oburzeniem i rzuciłam w niego poduszką, którą jednak zdążył złapać, zanim uderzyła w jego głowę. - Jezu, jak ty tu wszedłeś, że nawet nie słyszałam, że ktoś idzie - dodałam i zaśmiałam się, kręcąc z głową.
-Magia. - Wyszczerzył się, na co ja ponownie parsknęłąm śmiechem
-Tsaa - powiedziałam cały czas się uśmiechając. Ponownie położyłam się na łóżku, wpatrując się w sufit. Po chwili Justin położył się obok mnie, składając dłonie na swojej klatce piersiowej.
Przez moment leżeliśmy w takiej ciszy, aż w końcu niekontrolowanie parsknęłam śmiechem.
-Justin..? - powiedziałam cicho.
-No..? - spytał, tym samym tonem głosu, odwracając głowę w moim kierunku.
-No bo tak mi dziwnie tu leżeć po tym, co rodzice mówili..- powiedziałam z uśmiechem na ustach. Justin momentalnie wybuchnął głośnym śmiechem, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-No weź się ze mnie nie śmiej! - dodałam szybko, również się podnosząc. Chłopak zakrył twarz dłońmi, nie potrafiąc przestać się śmiać. -A spadaj! - powiedziałam z udawaną złością i zeszłam z łóżka, chcąc wyjść z sypialni.
-No czekaj - powiedział po chwili, uspokajając nieco głos.
-Pff, wal się - prychnęłam, krzyżując ręce na piersi. W tym momencie Jus spojrzał na mnie niemalże z szokiem na twarzy, ponownie wybuchając głośnym śmiechem.
Teraz to ja byłam zdezorientowana.
-A teraz co takiego powiedziałam śmiesznego? - spytałam, marszcząc czoło.
-No właśnie, co ty powiedziałaś? - spytał w końcu przez śmiech. Spojrzałam na niego jak na idiotę, dosłownie.
-Powiedziałam "wal się" - zacytowała swoją wcześniejszą wypowiedź, na co chłopak ponownie zaczął się śmiać, z powrotem kładąc się na łóżku. Jego śmiech udzielił się również mi, ponieważ uśmiechnęłam się i podeszłam do łóżka.
-No powiesz mi w końcu co cię tak bawi? - spytałam wyczekująco, nie przestając się uśmiechać.
-No bo..-zaczął, jednak napad śmiechu nie pozwalał mu dokończyć. - Bo ja usłyszałem..- kontynuował,niemal dławiąc się śmiechem.
-No co? - spytałam niecierpliwie.
-Zamiast "wal się", usłyszałem "zwal se" - wydusił w końcu z siebie i nie wytrzymując dłużej opanowania, ponownie wybuchnął głośnym śmiechem, zakrywając twarz dłońmi. Moją pierwszą reakją była mina, która zapewne była bezcenna. Uniosłam brwi i lekko uchyliłam usta, analizując słowa Justina. Chyba dopiero po chwili dotarło do mnie o co chodzi i sama niekontrolowanie wybuchłam śmiechem.
-Umyj uszy! - powiedziałam przez śmiech i walnęłam go poduszką. Pokręciłam głową ze śmiechem, po czym wyszłam z sypialni.
-Jak już się ogarniesz, to zejdź na dół, pomóc rozpalić w tym kominku - powiedziałam z uśmiechem, zostawiając go samego, a sama schodząc na dół.
Kocham tego idiotę.
_____________________________________________________________________
Jezu, nie wierzę, że w końcu udało mi się dodać. Problem w tym, że tak bardzo chciałam już go dla was dodać, że wyszedł..sami widzicie jak wyszedł.
Obiecuję, że następny rozdział pojawi się szybciej, będzie dłuższy i lepszy<3
Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa, nawet nie wiecie ile one dla mnie znaczą<33
Chciałam jeszcze polecić wam kilka blogów. Dziewczyny dopiero zaczynają, a ja wiem jak ciężko jest przyciągnąć czytelników, pomóżcie im<3
http://www.story-about-chanel-and-justin.blogspot.com/
http://mental-mess.blogspot.com/
http://mental-mess.blogspot.com/
http://uprowadzona.blogspot.com/
http://icantlovehimbutido.blogspot.com/
http://oath-of-friendship-and-love.blogspot.com/
http://cause-everythings-gonna-be-alright-jb.blogspot.com/
+http://your-world-is-my-world-jb.blogspot.com/p/ciekawostki-o-blogu.html :)
-Miley...- mruknął mi po chwili w usta, kiedy na moment przerwaliśmy pocałunek.
-Nooo? - spytałam, uśmiechając się i patrząc mu w oczy.
-A co będziemy robić wieczorami w tych górach? - spytał, uśmiechając się zadziornie. Zaśmiałam się pod nosem, udając po chwili, że intensywnie nad czymś myślę.
-Hmmm. - Westchnęłam. - Wezmę ze sobą karty, jakieś gry planszowe. O! najlepiej monopoly! - powiedziałam, udając, że wpadłam na genialny pomysł.
-Jesteś genialna. - Chłopak parsknął śmiechem, po czym ponownie mnie pocałował.
-Miley! - usłyszeliśmy po chwili wołanie z dołu. Odsunęliśmy się lekko od siebie, a ja przewróciłam oczami.
-No jak ja wytrzymam tydzień bez tej mojej cudownej rodzinki, chyba nie dam rady - powiedziałam z ironią, na co oboje parsknęliśmy po chwili śmiechem.
Zeszliśmy na dół, do salonu z którego wołała mnie mama. Stałam obok Justina, mając jedną dłoń splecioną z jego i "chowając" je za swoimi plecami.
-Siadajcie do stołu, już jest obiad - powiedziała z uśmiechem, kładąc na stół półmisek z sałatką.
-Mamo, wytłumaczysz mi, dlaczego Alex cały czas się na mnie patrzy i rży jak idiota? - spytałam po chwili, odkładając widelec na talerz i marszcząc czoło. Alex przez cały czas, wpatrywał się we mnie jak kretyn i idiotycznie się uśmiechał. Mama spojrzała na chłopaka, który zaśmiał się pod nosem i z powrotem wlepił wzrok w swój talerz.
-Jego zapytaj, skąd ja mam to wiedzieć - powiedziała moja mama i wzruszyła ramionami, uśmiechając się. Przewróciłam oczami, ponownie zabierając się za zjadanie zawartości mojego talerza. Cały czas czułam wzrok Alex'a na sobie i ten jego durnowaty uśmiech. Ten chłopak na pewno nie ma równo pod sufitem, tego jestem pewna. W sumie, zastanawiam się tylko czy to ja czy on byliśmy podmienieni w szpitalu, bo w życiu nie uwierzę, że jesteśmy spokrewnieni.
Odłożyłam na moment sztućce na bok, biorąc do dłoni szklankę z sokiem i przykładając ją sobie do ust. Spojrzałam kątem oka na brata, który wciąż na mnie patrzył i ruchem ust, bezdźwięcznie "powiedział"
-"Będzie ruchanko", po czym ponownie idiotycznie się uśmiechnął.
W tym momencie dosłownie zakrztusiłam się sokiem, który piłam. Chwała Bogu, że nie wyplułam go na Justina, siedzącego obok mnie. Jus od odłożył swoje sztućce, chcąc mnie "poklepać" po plecach, jednak gestem dłoni, dałam znać, że już jest okej. Zakaszlnęłam jeszcze cicho, odstawiając szklankę na stół. Alex wybuchnął niepohamowanym śmiechem, a wszyscy - mama, tata i Justin wpatrywali się we mnie i Alexa na zmianę, nie wiedząc o co chodzi.
-Jesteś psychiczny - powiedziałam do brata, pukając się w czoło, jednocześnie czując, że zaczynam się rumienić.
-A wam co? - spytał tata i spojrzał na nas jak na idiotów.
-Nic - odparł Alex, a z jego ust nie schodził uśmiech. Ja jedynie spuściłam głowę, udając, że mój talerz jest w tym momencie niesamowicie interesujący. Nie chciałam, żeby ktoś zauważył, że na moich policzkach pojawił się ten cholerny, czerwony kolor.
Całe szczęście nikt nie ciągnął już tego tematu, a ja "bezpiecznie" skończyłam jeść, bez kolejnych niespodzianek.
Jezus Maria, co się dzieje z tymi dziećmi, no. Alex ma jedenaście lat, a już wywnioskował, że skoro ja i Justin jedziemy sami, do domku w górach na tydzień to będziemy tam się kochać. Sama nie wiedząc czemu, słysząc swoje słowa w myślach, cicho parsknęłam śmiechem.
Po obiedzie usiedliśmy z rodzicami w salonie, co szczerze mówiąc nie zdarzało się często. Całe szczęście już bez Alexa, który poszedł do kolegi. Usiadłam z Jusem na kanapie, bawiąc się jego dłonią.
-Spakowaliście się już? - zagadnęła mama, odkładając swoją filiżankę na stolik.
-Mhm - mruknęliśmy oboje, niemalże równocześnie.
Wspominałam, że jedziemy już jutro? Nie? To właśnie mówię.
-Wszystko spakowaliście? - dopytał mój tata, a ja poznałam po jego głosie, że to podtekst, więc podniosłam głowę i spojrzałam na niego. -To znaczy wiecie, pytam czy nie zapomnieliście o jakichś drobiazgach, typu ładowarka do telefonu, szczoteczka do zębów, gumki...do włosów. No rozumiecie - dodał i wyszczerzył się, na co ja otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na tatę karcącym wzrokiem. Rodzice, oboje parsknęli śmiechem, a ja spojrzałam na Justina, który miał zapewne dokładnie taką samą minę jak ja.
-Jezu, nie, ja chcę mieć normalną rodzinę - wydusiłam w końcu z siebie, delikatnie się uśmiechając i przyłożyłam dłoń do czoła, opuszczając się nieco w dół po kanapie, czując jednocześnie, jak dziś po raz kolejny się rumienię. Czy w tym domu wszyscy mają coś nie tak z głową?
Po chwili usłyszałam jak Justin cicho się zaśmiał, również przykładając dłoń do twarzy.
-Ależ ta dzisiejsza młodzież wstydliwa, prawda Monice? - tata powiedział z uśmiechem do mamy, na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
Przez moment panowała cisza, którą przerwała po chwili moja mama.
-Miley, a wiesz, że najprawdopodobniej to właśnie tam zostałaś poczęta? - wypaliła, a ja przysięgam, że gdybym coś teraz piła, to bym to wypluła. Spojrzałam na rodziców z uchylonymi ustami.
Czy właśnie dowiedziałam się, że mam zamiar jechać jutro do domku i spać w sypialni, na łóżku na którym moi rodzice mnie..poczęli? Nie, stop.
-Mamo..ee..wy sobie jaja robicie, nie? - spytałam, delikatnie się uśmiechając i czując, że ta sytuacja zaczyna przeradzać się w czystą komedię.
-Nie, Miley - odpowiedział mój tata, śmiejąc się.
-To jest...nie..to jest w ogóle..nie, ja tam nie jadę! - wydukałam w końcu i podniosłam się trochę wyżej na kanapie. Justin w tym momencie wybuchnął śmiechem, a razem z nim moi rodzice.
-A ty się ze mnie nie śmiej! - skarciłam chłopaka, sama tak naprawdę zaczynając się już śmiać.
W sumie, to ciekawe jak to jest mieszkać pod jednym dachem i być otoczonym normalnymi ludźmi.
*
Walnęłam się na łóżku Vanessy, uśmiechając się sama do siebie. Umówiłyśmy się dzisiaj z dziewczynami na taki "babski" wieczór. Już dawno nie spędzałyśmy czasu razem, w trójkę.
-Dziewczyny, zazdroszczę wam - powiedziała po chwili Van, kładąc się na łóżko obok mnie. Po chwili po mojej drugiej stronie położyła się Meg.
-Czego? - spytałam, odwracając głowę w jej kierunku.
-No bo ty masz Justina, Meg ma Rayan'a, a ja? Ja ciągle trafiam na jakichś kretynów. No ludzie, gdzie tu sprawiedliwość? - powiedziała i zaśmiała się cicho, na co my jej zawtórowałyśmy.
-Nie żebym coś sugerowała, ale ktoś z naszej paczki jeszcze jest wolny - powiedziała Megan, uśmiechając się pod nosem.
-Nooo - przytaknęłam jej, również się uśmiechając. Vanessa w tym momencie podparła się na łokciu i podniosła się, patrząc na nas.
-No co? - powiedziałyśmy równocześnie z Meg i zaczęłyśmy się śmiać. Van jedynie spojrzała na nas i pokręciła głową, ze śmiechem.
-Puknijcie się. To, że tak się złożyło, że wy jesteście z chłopakami z naszej paczki, nie znaczy, że ja powinnam być z Christianem - odparła, uśmiechając się. -Ja do niego nic nie czuję, a on do mnie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi - dodała.
-My też kiedyś byliśmy tylko przyjaciółmi..-powiedziała Meg, uśmiechając się zadziornie pod nosem, po czym obie parsknęłyśmy śmiechem, przybijając sobie "piątkę".
-Walcie się! - Vanessa rzuciła w nas poduszką, śmiejąc się.
-Nie no, a tak poważnie - powiedziałam po chwili, ponownie kładąc się na łóżko. - Spotkasz w końcu kogoś fajnego, zobaczysz - dodałam i uśmiechnęłam się.
-Kiedyś na pewno. - Westchnęła. - Dobra, wy lepiej mówcie co tam w tych waszych "gorących związkach" - powiedziała, akcentując dwa ostatnie słowa, na co parsknęłam śmiechem.
-No nic, a co ma być. Wszystko dobrze - powiedziała z uśmiechem Megan. - Niech lepiej nasza Miley coś opowie - dodała i obie momentalnie spojrzały na mnie z cwanym uśmiechem. Spojrzałam na dziewczyny i parsknęłam śmiechem.
-A spadajcie ode mnie - odparłam i wzięłam do ręki miśka, leżącego obok.
-Plany na jutrzejszą noc już są? - spytała Vanessa, poruszając teatralnie brwiami.
-No oczywiście, wyśpię się za wszystkie czasy - odparłam, ignorując podtekst pytania i zaśmiałam się pod nosem.
-No ja mam nadzieję! Pamiętaj, żadnego seksu! - "skarciła" mnie Megan.
-Ma się rozumieć! - przytaknęłam szybko, na co wszystkie trzy po raz kolejny wybuchłyśmy śmiechem.
Do domu wróciłam koło dziesiątej, po czym od razu poszłam wziąć prysznic, przebrać się i położyłam się spać. Muszę przyznać, że dosłownie cieszyłam się jak dziecko na myśl o tym wyjeździe. Jeździłam do tego domku z rodzicami w czasie ferii, kiedy byłam dzieckiem. Lubiłam to miejsce. Sam dom był niesamowicie przytulny, a do tego naprawdę można było tam odpocząć. W okół nie było tego cholernego, miejskiego zgiełku, który w Nowym Jorku był codziennością. Dom leżał na poboczu, a do miasteczka było z pięć kilometrów. Byłam pewna, że ten tydzień będzie jednym z najlepszych w moim życiu. Musiał być.
Pół dnia spędziłam na sprawdzaniu czy spakowałam rzeczy bez których nie będę w stanie obyć się przez ten tydzień i ewentualnym dopakowywaniu niektórych rzeczy. W sumie nic ciekawego się nie działo. Po południu przyjechał po mnie Justin, pożegnaliśmy się z rodzicami, spakowałam swoje rzeczy do auta i po prostu pojechaliśmy.
Dobra, tylko udaję taką spokojną. W środku dosłownie skakałam za szczęścia, ciesząc się z tego wyjazdu, jak dziecko na nową zabawkę! Czy coś jest ze mną nie tak? A może po prostu jestem szczęśliwa?
*
-To tutaj? - spytał Justin, kiedy dojeżdżaliśmy do bardzo dobrze znanego mi domku.
-Mhm - kiwnęła twierdząco głową, uśmiechając się. Odpięłam pas, patrząc na krajobraz za oknem. To miejsce było piękne i magiczne samo w sobie. Ostatni raz byłam tutaj pięć lat temu, kiedy Alex był jeszcze mały. Pamiętam jak razem z nim biegałam po śniegu, a później, wieczorem w domku graliśmy z rodzicami w różne gry, przy czym mieliśmy kupę śmiechu. Cóż, z Justinem raczej grać w karty nie będziemy.
Kiedy chłopak zatrzymał się przed domem, od razu wysiadłam z samochodu, rozglądając się. Było już ciemno, więc w oddali nie mogłam niczego zauważyć, jednak sam dom wzbudzał we mnie miłe uczucia. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo potrafimy nieświadomie nawet tęsknić za różnymi miejscami. Dopiero teraz, kiedy ponownie tu przyjechałam, poczułam tą "magię wspomnień".
-Miałaś rację, ślicznie tu - usłyszałam po chwili przy uchu i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ja zawsze mam rację - powiedziałam dumnie i zaśmiałam się, odchodząc na bok i otwierając samochód z którego wyjęłam swoją torbę.
Weszłam pierwsza do domu, kładąc na podłodze swoją torebkę, zdejmując buty i robiąc kilka kroków do przodu, rozglądając się. Niekontrolowanie na moich ustach pojawił się uśmiech. Nawet zapach domu zapamiętałam. Przypominał mi dzieciństwo. Weszłam do salonu, a pierwszą rzeczą, jaką od razu zauważyłam był dosyć spory kominek. Uwielbiałam kiedyś przy nim siedzieć. Założyłam ręce na piersi, zaczynając "zwiedzać" dom, który tak naprawdę bardzo dobrze znałam. Weszłam po schodach do góry, wchodząc do pierwszego pokoju, którym była sypialnia rodziców. Widząc duże łóżko, pokryte czerwoną atłasową pościelą, sama nie wiem dlaczego, uśmiechnęłam się pod nosem, spuszczając na moment głowę.
Podeszłam bliżej, nie mogąc powstrzymać się od położenie na wygodnym łóżku. "Zatopiłam" twarz w miękkiej poduszce, przymykając na moment powieki. Ja tu zostaję. Nigdzie się stąd nie ruszam. Niesamowicie wygodne łóżko, cisza, spokój i...
-Aaa! - pisnęłam, czując jak ktoś położył dłoń na moich plecach. Dosłownie jak poparzona, odwróciłam się i podniosłam do pozycji siedzącej. Widząc Justina, który wybuchnął śmiechem na widok mojej reakcji, moje serce, przed chwilą bliskie zawału, zaczęło się trochę uspokajać.
-Wystraszyłeś mnie kretynie! - powiedziałam z udawanym oburzeniem i rzuciłam w niego poduszką, którą jednak zdążył złapać, zanim uderzyła w jego głowę. - Jezu, jak ty tu wszedłeś, że nawet nie słyszałam, że ktoś idzie - dodałam i zaśmiałam się, kręcąc z głową.
-Magia. - Wyszczerzył się, na co ja ponownie parsknęłąm śmiechem
-Tsaa - powiedziałam cały czas się uśmiechając. Ponownie położyłam się na łóżku, wpatrując się w sufit. Po chwili Justin położył się obok mnie, składając dłonie na swojej klatce piersiowej.
Przez moment leżeliśmy w takiej ciszy, aż w końcu niekontrolowanie parsknęłam śmiechem.
-Justin..? - powiedziałam cicho.
-No..? - spytał, tym samym tonem głosu, odwracając głowę w moim kierunku.
-No bo tak mi dziwnie tu leżeć po tym, co rodzice mówili..- powiedziałam z uśmiechem na ustach. Justin momentalnie wybuchnął głośnym śmiechem, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-No weź się ze mnie nie śmiej! - dodałam szybko, również się podnosząc. Chłopak zakrył twarz dłońmi, nie potrafiąc przestać się śmiać. -A spadaj! - powiedziałam z udawaną złością i zeszłam z łóżka, chcąc wyjść z sypialni.
-No czekaj - powiedział po chwili, uspokajając nieco głos.
-Pff, wal się - prychnęłam, krzyżując ręce na piersi. W tym momencie Jus spojrzał na mnie niemalże z szokiem na twarzy, ponownie wybuchając głośnym śmiechem.
Teraz to ja byłam zdezorientowana.
-A teraz co takiego powiedziałam śmiesznego? - spytałam, marszcząc czoło.
-No właśnie, co ty powiedziałaś? - spytał w końcu przez śmiech. Spojrzałam na niego jak na idiotę, dosłownie.
-Powiedziałam "wal się" - zacytowała swoją wcześniejszą wypowiedź, na co chłopak ponownie zaczął się śmiać, z powrotem kładąc się na łóżku. Jego śmiech udzielił się również mi, ponieważ uśmiechnęłam się i podeszłam do łóżka.
-No powiesz mi w końcu co cię tak bawi? - spytałam wyczekująco, nie przestając się uśmiechać.
-No bo..-zaczął, jednak napad śmiechu nie pozwalał mu dokończyć. - Bo ja usłyszałem..- kontynuował,niemal dławiąc się śmiechem.
-No co? - spytałam niecierpliwie.
-Zamiast "wal się", usłyszałem "zwal se" - wydusił w końcu z siebie i nie wytrzymując dłużej opanowania, ponownie wybuchnął głośnym śmiechem, zakrywając twarz dłońmi. Moją pierwszą reakją była mina, która zapewne była bezcenna. Uniosłam brwi i lekko uchyliłam usta, analizując słowa Justina. Chyba dopiero po chwili dotarło do mnie o co chodzi i sama niekontrolowanie wybuchłam śmiechem.
-Umyj uszy! - powiedziałam przez śmiech i walnęłam go poduszką. Pokręciłam głową ze śmiechem, po czym wyszłam z sypialni.
-Jak już się ogarniesz, to zejdź na dół, pomóc rozpalić w tym kominku - powiedziałam z uśmiechem, zostawiając go samego, a sama schodząc na dół.
Kocham tego idiotę.
_____________________________________________________________________
Jezu, nie wierzę, że w końcu udało mi się dodać. Problem w tym, że tak bardzo chciałam już go dla was dodać, że wyszedł..sami widzicie jak wyszedł.
Obiecuję, że następny rozdział pojawi się szybciej, będzie dłuższy i lepszy<3
Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa, nawet nie wiecie ile one dla mnie znaczą<33
Chciałam jeszcze polecić wam kilka blogów. Dziewczyny dopiero zaczynają, a ja wiem jak ciężko jest przyciągnąć czytelników, pomóżcie im<3
http://www.story-about-chanel-and-justin.blogspot.com/
http://mental-mess.blogspot.com/
http://mental-mess.blogspot.com/
http://uprowadzona.blogspot.com/
http://icantlovehimbutido.blogspot.com/
http://oath-of-friendship-and-love.blogspot.com/
http://cause-everythings-gonna-be-alright-jb.blogspot.com/
+http://your-world-is-my-world-jb.blogspot.com/p/ciekawostki-o-blogu.html :)
wyszedł cudny :P hahahaha tylko pozazdrościć rodziców. noo i Jusa oczywiście. czytam to opowiadanie od +- 18 i juz je kocham. pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńKurde, aż nie wiem co napisać. Rozdział niesamowity , nie mogę się doczekać co będzie się dalej działo w tym domku. Gdy rodzice rozmawiali z Miley najpierw myślałam , że chcą gdzieś razem wyjechać , a Mils się nie zgodziła. Nigdy bym nie pomyślała , że chodzi oto iż ona została poczęta w tym domku. :-) Czekam nn. - wioola.
OdpowiedzUsuńSuper notka! Nie mogę się doczekać nowej ;D Pisz szybko, czekam ;p
OdpowiedzUsuńOMG !!!! ŚWIETNY...AWWWW !!!! DAWAJ SZYBKO NASTĘPNY BO NIE WYTRZYMAM !!!!!
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział. Już nie mogę się doczekać kolejnego *.*
OdpowiedzUsuńCo ty gadasz?! Świetny wyszedł. Ja już tak na niego czekałam że myślałam że wyjde z siebie i stane obok. Dzisiaj jak weszłam i zobaczyłam że jest 60 rozdział to mnie rozniosło. <3 Po raz kolejny powtarzam że kocham twoje dwa blogi i że masz talent do pisania. ;) Z niecierpliwością czekam na 61 i coś czuję że on będzie baaaardzo wyjątkowy.. :D Więc dodawaj nowy udańcu! *-*
OdpowiedzUsuńja chcę kollleeejnyyy <333 uwielbiam cię :*
OdpowiedzUsuńaaaaa, w końcu! <3 cudowny rozdział, właśnie czekałam na taki pierwszy od dawna mega radosny rozdział. i mam nadzieję że wszyscy się doczekamy wiesz czego... :p czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuńhahah wiedziałam, że chodzi o to, że ją tam "poczęli" :D a rozdział ogólnie świetny. ^^
OdpowiedzUsuńczeekam na nn. <3
Rozdział jest niesamowity *_* Uśmiałam się :D Mam nadzieję, że jak najszybciej znajdziesz czas, żeby dodać rozdział 61 :D
OdpowiedzUsuńTwój blog coraz bardziej mnie ciekawi♥
Dziękuję, że poleciłaś mojego bloga: http://oath-of-friendship-and-love.blogspot.com/ ♥
Rozdział jest super, dosłownie cudo... Hehehe narobiłaś mi nadziei zapowiedzią, a tu taka akcja, że oni tylko se leżą na łóżku xD I to na którym Miley została "poczęta" ;p Nie ma co, masz talent ;* Dziękuję za to, że poleciłaś mojego bloga. W każdym razie naprawdę bardzo mi się podoba aż nie wiem co napisać xD Ale tyle chyba wystarczy, co? *.* Życzę wenyy i pozdrowionka. Czuję, że kolejny rozdział będzie wyjątkowy <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na nowy i życzę weny. ;) <3
OdpowiedzUsuńświetny jest! :) cudnie Ci wyszedł :D czytając to miałam mega "banana" na twarzy... xD już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału *.* + zadziwia mnie Alex, naprawdę hahaha xdd o.O | @saaalvame
OdpowiedzUsuńCo ty mówisz, rozdział jest świetny, a Justin hahaha jedyny w swoim rodzaju. Szczerze mówiąc myślałam ze oni w tym rozdziale no wiesz ten teges xd
OdpowiedzUsuńCzekam jak zwykle na nowy kochana i dziękuję za opis pod rozdziałem :*
@cjmvstory
uewfuywqvfuywvg jacy słodcy! *_*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3
To jest po prostu Z-A-J-E-B-I-S-T-E ! <3 mam nadzieję że dodasz coś jeszcze w tym tygodniu ,bo nie mogę się doczekać a w ogule to mam ferie więc mogę całymi dniami czytać twoje nowe rozdziały :)/.
OdpowiedzUsuńrozdział mega !
OdpowiedzUsuńhahaha a ja już myślałam ze oni.. wiesz, a tu nic ;D
CZEKAM NA NN ;*
mega mega mega ! *.*
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie romantyczne sytuacje, aż mordka sama się uśmiecha :) zwłaszcza, że wiele sytuacji jest podobnych do tych z życia mojego i mojego chłopaka hahah xd ;3 czekam na nn, dodawaj szybko co oni tam wyprawiają w tym domku w górach......:D
Trochę chujowy -,-
OdpowiedzUsuńLiczyłam na co lepszego.
to napisz coś lepszego geniuszu. gdybyś miał/a taki talent jak ona to by ci ludzie ręce całowali, a nie masz, więc się nie odzywaj.
UsuńDziękuję za "obronę" <3
Usuńto nie wina talentu. wystarczy odrobina weny, a można napisać zajebisty rozdział. radziłabym przemyśleć swój komentarz. :3
Usuńale to nie oznacza, że mi się to opowiadanie nie podoba. jest zajebiste. ♥
Pozdrawiam, Kasumi. ♥
Rozdział zajebisty *.* z resztą jak zwykle :D Ostatnio skończyłam blog o One Direction i zaczęłam pisac o justinie : http://pearl-of-the-ocean-justin-bieber.blogspot.com/ ... Gdybyś mogła poleć znajomym <3 Kocham - kaka :D
OdpowiedzUsuńJejciu cudowny rozdział .. jak wszystkie inne ♥ Już nie moge się doczekać kolejnego <33 byłe szybko :)@marlenka33
OdpowiedzUsuńJak zawsze cudowny!!! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńI tak kocham ♥
OdpowiedzUsuńo kurde. nawet nie wiesz jak się usmiałam przy tym rozdziale. Sytuacja z Alexem, a potem rozmowa z matką i ojcem - bezcenna hahhahahhaha
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybciej dodasz kolejny rozdzialik ;**
Cudoooownyy:D JEEEJ w końcu są ze sobą razem i są szczęśliwi ;D Kocham ich i ciebie za to cudne opowiadanie:) Uwielbiam te śmieszne momenty w rozdziałach xD
OdpowiedzUsuńCzekam na nn<3
Kiedy czytałam ten rozdział, uśmiech sam wkradł mi się na twarz ;) Cudownie jest czytać, że znowu są szczęśliwi i w końcu nikt w sposób szczególny nie ingeruje w ich życie. Nie mam pojęcia, co oni będą tam robić w tym domku, ale już ciekawie się zapowiada. xd Po tym 'wstępie' to nie wiem czego mam się spodziewać ;] A i tak najlepsze była ta sytuacja z Alexem ;d Jednak rodzeństwo umie się porozumieć bez słów. xd
OdpowiedzUsuńJesteś genialna ! Oby ta wena dalej ci sprzyjała <3
I mam pytanie, chodzisz jeszcze do szkoły, czy masz już ferie ? ;>
Cudowne ♥ piękne ;) świetnie piszesz :) Zapraszam do mnie http://www.my-destiny55.blogspot.com/ i liczę na szczery komentarz ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Sorry za spam :D
MEGAA *_* czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńjak ja kocham ten blog. *-* po prostu mam banana na twarzy do tej pory. czekam na nowy. :) <3 @aStillKidrauhl
OdpowiedzUsuńjejku jak slodko <:
OdpowiedzUsuńHahaha!!! Ale Miley ma zboczoną rodzinke. xd . Rozdział świetny. Tylko, żebym nie musiała długo czekać na nexta. :)
OdpowiedzUsuńBoże wyszedł zajebiście! Troche mi smutno, bo liczyłam na "ruchanko" już w tym rozdziale hahaha, ale poczekam #pedo XD Dodawaj szybko następny! <3
OdpowiedzUsuńoni są uroczy <3 taaaaaaaaaaaaacy słodcy <3
OdpowiedzUsuńkocham to <333333333
no i kocha ciebie za to, że jesteś zajebista i piszesz too opowiadanie <3
@BieberTeamPL
przepraszam cię kotek, że dopiero teraz. zapomniałam, a potem 2 dni mnie w domu nie było i nie miałam dostępu do internetu :c. ale w końcu piszę ten komentarz xd.
OdpowiedzUsuńtak jak ci już pisałam rozdział jest super zabawny :D. jak ja tęskniłam za ich wspólnymi chwilami *-*. teraz jest tak cudownie... ahhh. hhahaha. jasne, granie w karty lub gry planszowe hahaha. lol. już to widzę. każdy przecież wie co będą robić ^^. hahahahaah. akcja przy stole cudna! Alex kocham cię! ahahha. ale współczuję Miley takie brata xd. omg. wspomnienie o gumkach... do włosów haahah. wyobrażam jak się wtedy Miley i Justin musieli czuć no, ale z naszego punktu widzenia to było zabawne :>. ooooo. po co oni to mówili! hahahaha. oni mają spać tam gdzie jej rodzice uprawiali sex i co najlepsze poczęli tam Miley! hahaha. ogromnie współczuję hahahahah. taaa, jasne Megan, żadnego sexu -.- xd
wyobrażam sb jak tam cudownie musi być.. ahhhhhh. hahahha justin to tylko o jednym xd. no ale za to go kochamy :>. dawaj szybko nowy i niech w nim będzie to na co wszyscy czekamy. prooooooooosze! <3
jeszcze raz przepraszam, że tak późno kotek :*
@qBestBeLieBer
najlepszy blog ever *-* serio świetny :) czekam na kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, zachęca do czytania:) pomogłabyś, dopiero zaczynam? :) liczę na komentarz:) <3
OdpowiedzUsuńhttp://story-about-jb.blogspot.com/
@luuvswaggie
wow! wszystkie 60 rozdziałów mogłabym skomentować tym jednym prostym słowem, ale nie zrobię tego, bo byłoby to nie fair w stosunku do Twojej ciężkiej pracy. jestem pełna podziwu dla Ciebie i Twojej weny, oraz chęci. widać, że pisanie sprawia ci wiele przyjemności. jesteś zdolną pisarką, przed którą jeszcze wiele nowych wyznań i jestem pewna, że sobie poradzisz (; najważniejsze, żebyś się nie poddawała!
OdpowiedzUsuńcała historia o Justinie i Miley podoba mi się w 100%! jest nieprzewidywalna, pełna zawrotów akcji, napięcia, ale także uśmiechu, miłości, rodzinnego ciepła. kolejny rozdziały czytałam z wypiekami na twarzy. zastanawiałam się, co dalej napiszesz, co stworzysz, jak potoczy się dana scena. z każdym kolejnym razem było co raz więcej napięcia. dziękuję ci za te emocje! x
niesamowite jest to jak wiele bohaterowie mieli rzucanych pod nogi kłód: pierw ich nienawiść do siebie, ciągłe sprzeczki, rywalizacje; następnie ten zakład w momencie, kiedy Miley zdała sobie sprawę ze swoich uczuć do Justina; wredna kuzynka, która próbowała odbyć Miley chłopaka; Jasmine, która robiła wszystko by zniszczyć ich związek, posuwając się nawet do bajeczki o ciąży z Justinem (powiem ci szczerze, że byłam w szoku, kiedy Miley walczyła o to dziecko, chociaż tak naprawdę miała pełne prawo, by machnąć na nie ręką i zignorować je. tak samo Justin. obaj zachowali się naprawdę dorośli. byli gotowi na poświęcenie, byleby Jasmine nie przeprowadzała aborcji); anoreksja Miley (w ciekawostkach o blogu czytałam, że sama miałaś/masz z tym problem. chcę napisać, żebyś nie drążyła w to. z pewnością śliczną dziewczyną o cudownej figurze. nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy za wszelką cenę chcą być szczupli/idealni. idealność jest przecież nudna. proszę, nie rób sobie krzywdy!); gwałt Miley - moim zdaniem Justin mimo wszystko powinien przekonać ją do pójścia na terapię. jestem zaskoczona, że Miley nie porozmawiała, o tym z rodzicami. nie jestem pewna, co ja bym zrobiła na jej miejscu, ale nie wiem, czy byłabym w stanie nie powiedzieć jej, o tym. tak samo jak o anoreksji. czy, o tym nie powinno się rozmawiać? i razem coś zrobić? nie wiem. narkotyki, w które zamieszany był Justin wstrząsnęły mną najbardziej. możliwe, że to dlatego, że nie tak dawno w sieci można było przeczytać o tym, że podobno Bieber palił marihuanę. chłopak ma szczęście, że ma obok siebie Miley, której zależy mu najbardziej na świecie. życzę im dużo miłości! :)
jestem też bardzo miła zaskoczona ich przyjaciółmi. taka paczka to prawdziwy skarb. można na nich liczyć w każdej sytuacji. ach zazdroszczę.
czekam na kolejne rozdziały. życzę ci dużo weny, czasu, chęci, słoneczka nad głową, uśmiechu na twarzy i czego tylko pragniesz, twoja nowa fanka, matrioszkaa! xx
[chocolattesmile]
bardzo podoba mi się ten rozdział :) taki powrót do początku.. bo na początku każdy się ze sobą droczył i był zabawny, w sumie szczerze mówiąc ostatnie rozdziały mi się nie podobały. były nudne. kiedyś opisywałaś nawet te trudne sytuacje ciekawiej (np. gwałt na Miley), jednakże widzę, że znów wraca ta stara, dobra autorka :) podoba mi się ten rozdział i czekam na nowy!
OdpowiedzUsuńps. mogłabyś polecić też mój blog? - iknewyouweretrouble-jb.tumblr.com :) z góry dziękuje :*
OdpowiedzUsuńNiesamowite! Wiem,powtarzam się tak jakoś od 60 rozdziałów,ale po prostu nie moge znaleśc innego słowa aby określic ten rozdział-Wiem [znowu] powtarzam się,ale skoro to prawda,a to się nadal nie zmienia to...chyba będe tak pisac aż mi się to nie znudzi ;)
OdpowiedzUsuńOMB już 60 rozdział! Nie mogę w to uwierzyć! Pamiętam jak oni byli wrogami,ten zakład i wgl,wszystko! Ten czas tak szybko leci, to było ponad rok temu! Pamiętam jak się bałam,że skończysz po 50 rozdziałach,w tedy byłam totalnie uzalezniona od Twojego bloga,tak jak teraz hehe.
Nie wiem dlaczego napisałam to na górze... Tak jakoś naszło mnie,nie wiem dlaczego. Dziwna jestem.
Przechodząc do rozdziału to jest zajebisty! Kocham Cię <333 Banan mi z gęby nie schodzi odkąd go przeczytałam (zrobiłam to zaraz po powiadomieniu,żeby nie było,że dopiero teraz,hihi.Poprawiłaś mi humor,bo nie był za ciekawy :) Alex jest THE BEST! "będzie ruchanko" hahaha ryczałam ze śmiechu z tego. Ale czy on nie miał racji. hahaha nie moge z tego. Współczuje Miley takiej rodziny. I do tego rodzice "gumki...do włosów". 'Łóżko na którym została poczęta' lol. Tak sobie pomyślałam,a może to jej dziecko będzie poczęte na tym łózku? Tak moja pojebana myśl,na pewno się przecież zabezpieczą. Trochę im zazdroszczę tego wyjazdu i domku,też bym tak chciała. Bez rodziców...
Musze kończyć. Mam nadzieję,że Cię nie zanudziłam.
Pozdrawiam :*
@MyLoveSell
P.S Zapomniałam napisać. Świetna ta stronka z ciekawostkami. :)
Trafiłam tu sama nie wiem jak ale kocham czytć opowiadania przez co zanidbuje nauke... Ale nie potrafie sie oderwać... Przeczytałam wszystkie 60 rozdziałów w 2 dni - naprawde jesteś niesamowita potrafisz zaskoczyć i naprawde genialnie opisujesz wszystko. Wszystko sie czyta naprawde świetnie jest to pisane w tak wspaniały sposób -zazdroszcze bo nie potrafie tak pisać. Naprawde przeczytałam wiele bardzo wiele opowiadac i twoje jest genialne :) To opowiadanie jest tak nieprzewidywalne tak niesamowite :) Napawde wielkie WOW a to i tak za mało. Nie wiem co jeszcze napisać ale wiedz ze jest to genialne i szacuneczek :) Czekam na dalsza akcje :) Ta rodzina Miley jest świetna jej jakie oni maja tematy i ten Alex - az sie mordka ssama cieszy :D
OdpowiedzUsuńAbbie
Hahahaha świetny czekam na nn 3609021
OdpowiedzUsuńHej, to ja (: podoba mi się rozdział. Super, miłość kwitnie, jestem bardzo zadowoloną czytelniczką. Zapraszam NN http://i-make-you-believe-jb.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, czekam na jakąś scenę w domku + 18. zapraszam do siebie www.canadianswagbieber.blogspot.com
OdpowiedzUsuńhej mogłabyś podać link do wcześniejszych rozdziałów ( od 58 do 60) bo chętnie je bym przeczytała ale nie ma ich w zakładce rozdziały ( dopiero co zaczełam czytać i mnie to naprawdę wciągnęło z góry dziękuje za podanie linków do tych rozdziałów o które poprosiłam.. :)
OdpowiedzUsuńHej, mogłabyś dać linki do rozdziału 58 i 59? bo ich nie ma ;c ?
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Versatile Blogger Award ;)
OdpowiedzUsuńhttp://przygoda-z-thewanted.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger-award.html
super rozdział :) już sie nie moge doczekać następnego <3 Mam nadzieje, że Justinowi spodoba się prezent urodzinowy ;)
OdpowiedzUsuń