-Wynoszę się z tego przeklętego domu. To już drugi pająk, którego tu spotkałam! - powiedziałam, siadając na kanapie, kiedy po raz kolejny dostałam chorego ataku na widok pająka wychodzącego zza szafy. Ja naprawdę ich nie lubię. Delikatnie mówiąc.
-Miley, proszę cię, możesz mi wytłumaczyć jakim cudem widząc takiego malutkiego pajączka wpadasz w taką panikę? - Zaśmiał się, klękając przede mną i kładąc dłonie na moje kolana.
-On nie był malutki, tylko o-gro-mny - odparłam z oburzeniem, robiąc minę małej dziewczynki z fochem.
-Miley - zaczął takim tonem, że byłam już dosłownie pewna, że za moment mi czymś dowali. - To ty tak wszystko wyolbrzymiasz?
-To znaczy? - spytałam, nie mając pojęcia o co mu chodzi.
-No skoro mówisz, że ten mały pająk jest ogromny, to wszystko wydaje ci się większe? No wiesz, czy wszystko wydaje ci się być ogromne? - powiedział z tym swoim charakterystycznym cwanym uśmiechem. Cóż, przyznam, że zrozumienie o czym on w ogóle mówi zajęło mi kilka sekund. Najpierw spojrzałam na niego z miną "o czym ty do mnie w ogóle mówisz?" a po chwili lekko uchyliłam usta, otwierając szerzej oczy.
-Jesteś nienormalny! - powiedziałam po chwili i wstałam, odpychając go od siebie. Justin wybuchnął śmiechem, przytrzymują się podłogi, żeby się nie przewrócić i wstając.
-Tylko pytam! - Usprawiedliwił się, cały czas się śmiejąc.
-Nie, mam tak tylko z pająkami. Nie łudź się - odszczekałam, zakładając dłonie na klatce piersiowej i śmiejąc się.
-Szkoda.
Podszedł do mnie, robiąc minę "zbitego psa" i spuszczając głowę.
-Kretyn. - Parsknęłam śmiechem, na co Justin od razu podniósł wzrok, patrząc na mnie z oburzeniem i uśmiechem jednocześnie.
-Słucham? - spytał retorycznie.
-Nic nie mówiłam - odparłam od razu, robiąc krok w tył.
-Tak? Na pewno? - kontynuował, idąc w moją stronę i uśmiechając się zadziornie.
-Na pewno - odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech. W tym momencie weszłam od tyłu w kanapę i tracąc równowagę, spadłam na nią.
-O, widzę, że nawet nie muszę się specjalnie fatygować, sama się kładziesz. - Zaśmiał się, nachylając się nade mną. Przysuwał swoją twarz coraz bliżej, już prawie stykając nasze usta, kiedy usłyszeliśmy głośny dźwięk dzwoniącego telefonu.
-Ugh, zostałaś uratowana. - Zaśmiał się, cmokając mnie jedynie w usta i podając rękę, pomagając tym samym wstać.
Podniosłam się, naciągając swoją bluzkę na brzuch i zerkając na Justina, który zabrał swój telefon z komody, po czym odebrał go.
Oblizałam wargi, stojąc chwilę w miejscu i patrząc na chłopaka, chcąc dowiedzieć się, kto dzwoni.
-Hej mamo - usłyszałam po chwili i wiedząc już kto dzwoni, odeszłam na bok, idąc w kierunku kuchni. Weszłam do pomieszczenia, wyjmując z szafki szklankę i nalewając do niej po chwili soku jabłkowego.
Usiadłam na krzesełku przy stole i wyjęłam z kieszeni swojego iPhone'a włączając jedną z dennych gier, które tam miałam i zaczynając w nią grać.
Po jakichś pięciu minutach do kuchni wszedł Justin.
-I co tam? - spytałam, wyłączając grę i odkładając komórkę na stół.
-Nic takiego, tylko..- zaczął i westchnął cicho, siadając naprzeciwko mnie.
-Tylko co? - spytałam, czując ten nieprzyjemny ucisk w brzuchu. Miał dziwną minę, jakby coś się stało. -Justin, stało się coś?
-Nie, nic. Spokojnie. - Uśmiechnął się, uspokajając mnie. - Tylko mam pytanie. Wiem, że będziemy tu jeszcze tylko cztery dni, ale nie byłabyś zła, gdybym wyjechał na jeden dzień?
-Wyjechał? Gdzie? - spytałam kompletnie zdziwiona, wpatrując się w chłopaka. Już teraz nie podobał mi się ten pomysł. To tylko dwa tygodnie. Mieliśmy je całe spędzić razem. Sami.
-Do Los Angeles. Chcę polecieć do Josh'a. Pamiętasz go? To mój kuzyn. Prosiłem go, żeby popytał o tą uczelnię w LA, do której chcę iść. Powiedział, że najlepiej będzie jeśli sam tam przylecę - wyjaśnił, a ja westchnęłam cicho, chyba nawet niekontrolowanie robiąc lekko naburmuszoną minę.
-Miley no - powiedział od razu, wstając i podchodząc do mnie. Stanął za mną, obejmując mnie dłońmi od tyłu.
-To tylko jakieś dwa dni. No nie gniewaj się, wiesz, że to dla mnie ważne - kontynuował, całując mnie w policzek.
-Wiem, rozumiem - odpowiedziałam, łapiąc jego dłonie. Chłopak podniósł się, siadając obok mnie.
-Na pewno? Jeśli nie chcesz, to po prostu tam nie polecę - powiedział całkowicie szczerze, patrząc mi prosto w oczy.
-Na pewno. Wiem, że ci na tym zależy, nie będę taką egoistką.
-Dziękuję kochanie. - Uśmiechnął się, łapiąc mnie delikatnie za podbródek i przysuwając do siebie całując.
-Lubię tą piosenkę! - powiedziałam podekscytowana, podgłośniając radio w samochodzie.
-Ja też. - Uśmiechnął się, stukając palcami w rytm muzyki. Jechaliśmy do sklepu, w końcu trzeba było kupić coś do jedzenia. Szczerze? Przez te dwa tygodnie poczułam jakby to było mieszkać na stałe z Justinem. Mieć wspólne obowiązki, robić zakupy, no po prostu być na siebie skazanym dwadzieścia cztery godziny na dobę. I wiecie co? Wcale nie było tak, że miałam już go dosyć i tak dalej. Wręcz przeciwnie. Podobało mi się, kiedy codziennie budziłam się obok niego, wspólnie oglądaliśmy telewizję, gotowaliśmy, sprzątaliśmy, po prostu kiedy ciągle był obok mnie.
-Na kiedy twoja mama ma termin? - spytał po chwili, zerkając na mnie.
-Piętnasty lipca. Boże, ja chcę już swoją siostrę, no - powiedziałam z podekscytowaniem, na samą myśl o malutkim szkrabie, który już niedługo się urodzi.
-Siostrę? Skąd wiesz, że to będzie dziewczynka? - spytał z uśmiechem.
-No ej, moi rodzice chyba nie są tak okrutni, żeby skazać mnie na kolejnego, młodszego brata - powiedziałam, uśmiechając się, na co Justin parsknął głośnym śmiechem.
-No tak. - Zaśmiał się.
-Już nie mogę się doczekać. Będę się z nim bawić, przebierać je, przytulać. Jejku no - mówiłam z niesamowitym entuzjazmem.
-Zawsze możemy mieć swoje. Wiesz, nigdy nic nie wiadomo - powiedział, zerkając na mnie. Widząc moją śmiertelnie poważną minę i szok w oczach, wybuchnął głośnym śmiechem.
-Przecież żartuję, spokojnie, oddychaj - powiedział, cały czas śmiejąc się z mojej miny.
-Też żart wcale nie był śmieszny. - Pokręciłam głową ze śmiechem.
-Dobra, a więc czego potrzebujemy? - spytałam, kiedy weszliśmy do sklepu.
-Gumek - odparł, parskając śmiechem. Czy ten chłopak ma jakiekolwiek wyczucie? Bo powiedział to tak głośno, że jakaś staruszka stojąca przed nami, odwróciła się i spojrzała na nas.
-Justin, ja pierdziele, zamknij się - skarciłam go, starając się nie wybuchnąć śmiechem i walnęłam go w ramię.
-Przecież powiedziałem tylko "gumki". Gumki do włosów. Mówiłaś, że nie masz gumek do włosów. I potrzebujesz gumek do włosów - mówił perfidnie, ciągle akcentując słowo "gumki". Myślałam, że zaraz założę mu torbę foliową na twarz, byleby tylko się zamknął.
-Ja pierdole - mruknęłam sama do siebie, idąc przodem i jednocześnie mając ochotę wybuchnąć śmiechem. -Nie idź obok mnie, nie mów do mnie, udaje, że cię nie znam. Robisz wstyd jak cholera - powiedziałam do Justina, który dogonił mnie idąc obok, po czym parsknęłam śmiechem.
-Aw, jak słodko. Ja też cię kocham - powiedział nad wyraz głośno i przytulił mnie, śmiejąc się. Wspominałam już, że kocham tego idiotę?
Wychodząc ze sklepu..nie zgadniecie kogo spotkaliśmy. Kojarzycie tamtego chłopaka ze stoiska z biżuterią? Tego przez którego tak strasznie się z Justinem pokłóciliśmy? To on. We własnej osobie. Justin chował zakupy do bagażnika, a ja stałam kilka metrów dalej.
-Hej piękna. Jak miło, że znów się spotykamy. - Uśmiechnął się od razu, na co ja delikatnie odwzajemniłam gest. Głupio było mi tak teraz sobie odejść, ale z drugiej strony jak tylko zauważy nas Justin, może znowu dojść do awantury.
-Hej - odpowiedziałam krótko, chcąc dać mu do zrozumienia, że nie mam ochoty ciągnąć rozmowy.
-A gdzie twój chłopak? - zagadnął, wciąż się do mnie uśmiechając. Cóż, miał ładny uśmiech, nie mogłam zaprzeczyć.
-Przy samochodzie - odpowiedziałam, wskazując głową, a wzrok chłopaka od razu powędrował w tamtym kierunku.
-Dalej taki nerwowy? - Zaśmiał się.
-Trochę - odpowiedziałam, również cicho chichocząc.
-Przeprowadziliście się tutaj? Mieszkacie razem?
A co cię to do cholery obchodzi? Wywiad przeprowadzasz?
-Nie, jesteśmy tu tylko na feriach. Mieszkamy w Nowym Jorku.
-Aa, odskocznia od wielkiego miasta?
-Dokładnie. - Uśmiechnęłam się. W tym momencie zauważyłam Justina idącego w naszą stronę. Bez paniki. Bez paniki. Bez..kurwa.
-Skarbie, chodź już do samochodu - powiedział, idąc do mnie. Tak...miłego tonu głosu się nie spodziewałam. Justin podszedł do mnie i łapiąc mnie jedną ręką namiętnie pocałował w usta. Tego tym bardziej się nie spodziewałam.
Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy, Jus spojrzał na bruneta.
-O, cześć. Sory, że sobie nie pogadamy, ale się spieszymy. Łóżko czeka. - Uśmiechnął się niesamowicie słodko, wręcz przesłodzenie, a nawet ironicznie i złapał mnie za rękę, idąc ze mną w kierunku samochodu i po prostu zostawiając chłopaka samego. Mowę mi odjęło.
-Widziałaś jego minę? - Zaśmiał się, otwierając mi drzwi od strony pasażera.
-Jesteś nienormalny. - Parsknęłam śmiechem, wsiadając do auta.
Chyba ironia jest rzeczywiście dużo lepszym sposobem na dokopanie komuś, niż wściekanie się.
Siedziałam wieczorem w sypialni, leżąc na łóżku po rozmowie telefonicznej z Van. Byłam już śpiąca, ale musiałam poczekać, aż Justin wyjdzie z łazienki, żeby móc się wykąpać. Bawiłam się swoim iPhone'em, kiedy usłyszałam huk spadającego przedmiotu. Mam deja vu. To nie pierwszy raz, kiedy to słyszę. Serce zaczęło bić mi cholernie szybko. Podniosłam się gwałtownie z łóżka, chcąc sprawdzić co się stało. Możecie wyobrazić sobie moją minę, kiedy na podłodze, zauważyłam leżącą książkę. Dokładnie tą samą książkę, która spadła z regału już dwa razy. Zaczęło trząść mi się dłonie. Bałam się nawet ruszyć. To nie było normalne. To już było cholernie chore i nienormalne. Nie wiedziałam nawet jak to wyjaśnić.
Głośno przełknęłam ślinę, powoli schodząc z łózka i podchodząc do książki leżącej na podłodze. W pewnym momencie przeszły mi okropne, zimne dreszcze. Poczułam jakby chłód na mojej skórze, który był..przerażający.
-Justin - zawołałam drżącym głosem. Na co ja liczyłam. Nie usłyszy mnie stąd, zagłusza mnie dźwięk prysznica.
Dobra Miley, wdech, wydech. To tylko twoja wyobraźnia, a książka? Przedmioty czasem spadają. Powoli klęknęłam, biorąc do ręki wspomniany przedmiot.
Miałam wrażenie, że ta cholerna książki zawsze spadała w ten sam sposób. Zawsze otwierała się na tej samej stronie, tylko dopiero teraz zwróciłam na to uwagę. Drżącymi dłońmi podniosłam książkę, wstając. Usiadłam na łóżku, jednocześnie cały czas rozglądając się na boki. Jak idiotka. Przecież byłam tu tylko ja i Justin,a drzwi wejściowe były zamknięte, więc czego ja się bałam? Tutaj nikogo nie było.
Nie zamykając książki,aby nie stracić strony, na której się otworzyła, zerknęłam na jej okładkę. "Największe katastrofy Stanów Zjednoczonych XXI wieku"
Po raz kolejny przełknęłam głośno ślinę, oblizując przy tym wargi. Ponownie wróciłam na stronę, którą chciałam przeczytać. Nagłówek, który rzucił mi się w oczy? "Katastrofa lotnicza"
Czułam się tak dziwnie nieprzyjemnie. Jakby ktoś ciągle na mnie patrzył, jakby czekał aż to przeczytam.
Nogi mi się trzęsły, a dłonie drżały. Delikatnie przejechałam palcem po stronicy, wlepiając swój wzrok w mały druk.
Całe dwie strony były poświęcone katastrofie lotniczej z 2005 roku. Nikt z załogi, ani z pasażerów jej nie przeżył. Samolot rozbił się niecały kilometr od lotniska w Los Angeles. To było dziwne, to było cholernie dziwne. Nie wiem co, ale coś nakłaniało mnie, żebym to przeczytała.
-Miley - usłyszałam po chwili i książka momentalnie wypadła mi z rąk i wylądowała na podłodze. Serce niemal podeszło mi do gardła. Szybko podniosłam wzrok i zauważyłam Justina w drzwiach.
-Boże, nie strasz mnie - powiedziałam, trzymając się za serce, które dosłownie szalało.
-Przepraszam. - Uśmiechnął się. - Wołałaś mnie, czy mi się wydawało?- spytał.
-Co? A tak, ale już nic - odparłam, delikatnie odwzajemniając uśmiech. Wstałam i podniosłam z podłogi książkę, zamykając ją i z powrotem odkładając na regał. - Chciałam tylko spytać czy długo jeszcze,bo chcę iść się kąpać - dodałam, całując go w policzek i mijając go, udając się do łazienki.
Chyba wariuję.
_________________________________________________________
Strasznie was przepraszam. Spóźniłam się o jeden dzień. Jeszcze raz strasznie przepraszam. Po prostu wydarzyło się coś, co..nieważne, w każdym bądź razie nie byłam w stanie napisać rozdziału. Ale już jest dobrze, już jest okej. Cieszę się, że do was wracam. Kocham was bardzo mocno, pamiętajcie o tym.
nawet mi nie mów, że ON będzie miał wypadek tym samolotem do LA ;c
OdpowiedzUsuńBooże nooo ! następny chceee ...
Awww tyle czekałam na te rozdział! Doczekałam się! Czytając ostatnią sytuacje, ciarki mi przeszły.Dosłownie.
OdpowiedzUsuńhttp://ostani-raz-justin.blogspot.com/
Katastrofa lotnicza - Los Angeles. Super, już coś podejrzewam, bo Justin ma tam lecieć. Jestem pewna, że coś się wydarzy i szczerze mówiąc już się boję. Mam nadzieję, że jak on tam poleci to nic mu się nie stanie, bo chyba nie chcesz zakończyć tego opowiadania, prawda? :c Nie, nie możesz. Za bardzo kocham to opowiadanie, nie możesz :c
OdpowiedzUsuńo boze wreszcie tak długo czekam i wreszcie jest <333
OdpowiedzUsuńBOSKI ! ciekawe o co chodzi z ta katastrofa..?
czekam na nn :*
Awwh już nie mogłam się doczekać tego rozdziału i nic się nie stało nie masz za co przepraszać <3 przez jakiś czas nie mogłam wejść na tego jak i drugiego Twojego bloga byłam załamana, dosłownie haha teraz tak wchodzę z nadzieją, że już wszystko będzie okej iii udało się wejść i był nowy rozdział nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się cieszyłam! TO NAJLEPSZE OPOWIADANIE JAKIE KIEDYKOLWIEK CZYTAŁAM EVER! Kocham twojego bloga <3 masz niesamowity talent dziewczyno! xD Rozdział wspaniały i czekam na nn c:
OdpowiedzUsuńLaska jesteś zajebista. :DD mam przeczucia, że Justinowi coś się stanie .? !
OdpowiedzUsuńPrzerażająca książka , coś czuje że to bd miało jakiś związek z Justina podróżą .
OdpowiedzUsuńPs . A tak wg to fajnie że wróciłaś . :P
Hcvuvhnjkhoeifhbjiehibh <3 KOCHAM CIĘ <3
OdpowiedzUsuńNie masz za co przepraszać :) Rozdział cudowny... i jestem ciekawa co z tą książką i katastrofą. Niezła akcja z gumką i z tym chłopakiem od biżuterii.
I kotek, co się dzieję...? Bo wiem, że nie jest dobrze. Masz moją pocztę, napiszę do Ciebie, a jak będziesz chciała to odpiszesz :) I pamiętaj o tym, że Cię kocham siostro.
Masz talent, nie marnuj go <3 Też się cieszę, że do nas wróciłaś.
@officialcysia
i co oni wszyscy mają od razu z tą śmiercią Justina? Boże, niech obejrzą drugi zwiastun, przecież będzie się jeszcze tyle działo z nim i Miley w roli głównej....
UsuńJestem pewna, ze Justin lecąc samolotem zginie.
OdpowiedzUsuńNIE RÓB MI TEGO!
Ile ty masz lat? Nawet sylab nie umies oddzielic...
OdpowiedzUsuńSpitalaj dziecko od niej. Jak coś nie pasuje to wypierdalaj. Może to było specjalnie zrobione, huh?
Usuńnareszcie. <3 tak się cieszę że wróciłaś. <3
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, jak zwykle z resztą.
czekam na kolejny. ♥
jeeeej! <3 jak weszłam na bloga i zobaczyłam, że jest nowy rozdział to zaczęłam się cieszyć jak głupia. :) cieszę się, że do nas wracasz <3
OdpowiedzUsuńi ten... cudowny rozdział, oczywiście jak zawsze. :) ale ta książka... to jest mega dziwne. katastrofa lotnicza niedaleko Los Angeles? i to teraz, kiedy Jus ma tam lecieć? to jest dziwnie podejrzane... tylko, żeby Mu się nic nie stało! <3
czekam już na NN *_____*
@saaalvame
Jesteś poprostu genialna ! <33
OdpowiedzUsuńA no i ten wyczuwa drame prawda? ;)
Czekam na następny :3
Kiedy zobaczyłam, że jest rozdział to szalałam jak idiotka i mało co nie obudziłam rodziców :D
OdpowiedzUsuńwszystko tutaj przemyślane i świetne.
po prostu jesteś G.E.N.I.A.L.N.A.
czekam na następny <3
masz pomysł na pisanie tego bloga czuje to ^^
OdpowiedzUsuńOn nie moze zginąć! uprzedzam :-* kocham tego bloga
OdpowiedzUsuńtęskniłam za tym opowiadaniem, cieszę się że wróciłaś :) wg uwielbiam miley i justina, są tacy słodcy fdsasdfg aw
OdpowiedzUsuńoby justin nie poleciał do LA
OdpowiedzUsuńOMG KONCÓWKA!! ;OO TAK STRASZNIE CZEKAŁAM I TESKNIŁAM, CIESZE SIE ZE WRÓCIŁAS <3 KOCHAM CIE! tt: selinka_kp
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://sweetheartlov.blogspot.com/ :)
ale się stęskniłam za tym opowiadaniem! ;o Boże, niech Jus nie leci do LA, bo ta książka nie wróży nic dobrego. cudowny rozdział, są tacy słodcy *.* cóż, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć weny i czekać z niecierpliwością na kolejny :*
OdpowiedzUsuńOMG ! OMG ! KOCHAM KOCHAM KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńNieee ! Justin nue moze tam poleciec !!!
OdpowiedzUsuńona pewnie spada bo to jest takie przeznaczenie żeby justin nie leciał :D haha ja to wiem :D:D
OdpowiedzUsuńi proszę oby nie leciał tym samolotem ! <3
życze weny i do nastepnego ;*
kurcze tak sie wciagnelam w czytanie ze wszystko za jednym zamachem przeczytalam super!! czekam na nowy rozdzial :) czekan na info na tt @kasiulek981 :)
OdpowiedzUsuńaa! kocham to ! <33
OdpowiedzUsuńdziękuję że wróciłaś do pisania : )
zajrzyj do mnie http://miamiloove.blogspot.com/ jeśli masz czas oczywiście : )
nie przepraszaj, nic na siłę. :)
OdpowiedzUsuńczy tylko mi się wydaje czy to, że ta książka się otwiera na tej stronie ma związek z lotem Jusa do LA? podejrzane
czekam na nn
@roks_m ♥
ach kocham <3333
OdpowiedzUsuń@angelahamerska
Jesteś świetna...
OdpowiedzUsuńGdy to czytałam przeszły mnie takie dreszcze... myślałam ze zwariuje
KOCHAM CIĘ
Kiedy następny???????????
OdpowiedzUsuń♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡
KIEDY NASTĘPNY???????????????
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡
KOCHAM CIĘ
Kocham <3<3
OdpowiedzUsuń*---------------*
OdpowiedzUsuńKocham ten błog i ciebie <33
mogłabypś mnie informować o nowych rozdziałajg jeśli to nie problem @siemaJus? Z góry dziękuje x
Masz niesamowitą wyobraźnię ją cię podziwiam ... gdy zaczęłam to czytać wręcz niemoglam wrócić do rzeczywistego świata ...KOCHAM CIĘ♡♥♡♥;-):-) <3 <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekałam kurde na to cały czas <3
Codziennie tu zaglądałam ;]
Zauważyłam, że nie masz zwiastunu.
Jeżeli byś go chciała, serdecznie zapraszam na stronę http://mania-zwiast.blogspot.com/ !
Zamów u KADU ;*, a na pewno nie pożałujesz ! :)
Buziaki ;D
cieszę się, że wróciłaś <3 omg, boję się, że justinowi coś się stanie... jak zawsze mega! czekam na kolejny <3 @kejti_
OdpowiedzUsuńCuuudowny rozdział, czekałam i się doczekałam, kocham twój styl pisania!
OdpowiedzUsuńcofnac-czas-jeszcze-dzis.blogspot.com
Jezu nawet nie wiesz, jak z niecierpliwością czekałam aż dodasz rozdział. tak sądziłam, że nas nie zawiedziesz. mam nadzieje, że wróciłaś do nas na dobre. xx
OdpowiedzUsuńale ten wątek z tą książką... coś mi się wydaję, że to nie wróży nic dobrego... :/
czekam na nn z niecierpliwością i dużej dawki weny życze.
PS. NO JARAM SIĘ ŻE WRÓCIŁAŚ DO NAS ! LOVE YOU ! <3
Kocham <3 najlepszy blog
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;*
To jest super, kocham to opowiadanie. Czekam na nn *.*
OdpowiedzUsuńBłagam! Nie próbuj zabijać Justa (po raz drugi). Best blog ever! [to tak na marginesie ;) ]
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Tak bardzo czekałam na ten rozdział ;) I się w końcu doczekałam! Bardzo się cieszę, że dodałaś go, nawet z tym jednodniowym opóźnieniem. Walić wszystkich, co na Ciebie najeżdżali, żebyś dodała rozdział jak najszybciej, zostali tylko ci prawdziwi czytelnicy ;> Po drugie: rozdział jest wspaniały! Warto było czekać. Nabrałaś sił i jesteś gotowa, aby sypać nam kolejnymi cudownymi rozdziałami ;) My też Cię kochamy <3 Jaaaaaaaaacie nie mogę się nacieszyć ;p
OdpowiedzUsuńOOOOO MATKO UMARŁAM OK
OdpowiedzUsuńDobra przyznam opłacało się czytać :) Wkurzyłaś mnie parę razy tym że zablkowałaś rozdział .. ale widzę że jednak masz tam rozum w głowie xD Rozdział bardzo ciekawy i fajny, ale widzę że coś zmieniło się w twoim pisaniu .. ale nie ważne czekam na NN :)
OdpowiedzUsuńaaaa wreszcie jest !! super rozdział nie moge sie doczekać nn <3
OdpowiedzUsuńAysvdyebsysbxuwn *.* Genialny rozdział! Tylko mam nadzieję, że Justinowi nic się nie stanie, no bo ta sytuacja z książka. Podejrzane. ;D Masz naprawdę świetne pomysły i cieszę się, że do nas wróciłaś. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Pozdrawiam. Julie <3
OdpowiedzUsuńA ja sądzę , że ona się domyśli i nie każę mu jechać i on zostanie i później się dowiedzą , że ten samolot się rozwalił.
OdpowiedzUsuńCzujecie, że nie możecie się wydostać z klatki nadopiekuńczych rodziców,
OdpowiedzUsuńchociaż macie już 22 lata ?
Pomyślcie jak ja się czułam - "zakuta" w zamku, ciągle samotna...
Mówicie "To wolny kraj" - niby tak, ale tym krajem rządzą moi rodzice.
Tak, nie pytajcie - od razu odpowiem - jestem księżniczką.
Tak - tą Savannah McCalister, która wcale nie jest z tego zadowolona.
Znów pytacie - Dlaczego mówisz takim, a nie tonem prawdziwej księżniczki ?
- Bo ja nie czuję się księżniczką. Potrzebuję kogoś, kto mi to uświadomi.
Zapraszam na bloga :
http://do-not-say-anything.blogspot.com/
P.S Fabuła jeszcze nie jest dokładnie określona, no ale prolog już jest ;D
Boże... Też cię kocham !! uwielbiam to opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :D http://to-tylko-pokojowka.blogspot.com/
Mam nadzieje, ze przeczytasz ten komentarz...
OdpowiedzUsuńNie chce ciee blagac o nowy rozdzial i szybsze pisanie ale BLAGAM NIECH JUSTIN ZYJE i nie trafi ZNOWU do szpitala :
Boże kocham to opowiadanie... Tylko proszę żeby Justinowi się nic nie stało PROSZĘ... I czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńCudowne*-*
OdpowiedzUsuńScena z książką powoli zaczynała mnie przerażać.
Proszę, żeby nic się nie stało Justin'owi. Bo przez to co ona czytała przeczuwam, że to ma coś wspólnego z Justin'em jak tam będzie jechał.
Czekam na nn<3
boze ja codiennie sprawdzam tego bloga czy nie zostal dodany rozdzial.. nie moge sie doczekac :)
OdpowiedzUsuńDziewczyna siada na ławce i uśmiecha się do siebie. Wyciąga kawałek papieru i już prawie zużyty ołówek. Przekreśla nazwisko Sprencs i wkłada papierek do kieszeni. Wyciąga paczkę papierosów, bierze jednego do ręki, wkłada do ust. Wyciąga zapalniczkę, podpala fajkę i rozkoszuje się miętowym smakiem.
OdpowiedzUsuńWydmuchuje idealne kółeczko z dymu i uśmiecha się szeroko. Wyrzuca przed siebie niedopalonego papierosa i wstaje z ławki. Zaciska ręce w pięści i idzie...
... idzie w świat.
Jeśli zainteresował Cię ten fragment, zapraszam do siebie :
http://third-timee.blogspot.com/
oraz...
Czujecie, że nie możecie się wydostać z klatki nadopiekuńczych rodziców,
chociaż macie już 22 lata ?
Pomyślcie jak ja się czułam - "zakuta" w zamku, ciągle samotna...
Mówicie "To wolny kraj" - niby tak, ale tym krajem rządzą moi rodzice.
Tak, nie pytajcie - od razu odpowiem - jestem księżniczką.
Tak - tą Savannah McCalister, która wcale nie jest z tego zadowolona.
Znów pytacie - Dlaczego mówisz takim, a nie tonem prawdziwej księżniczki ?
- Bo ja nie czuję się księżniczką. Potrzebuję kogoś, kto mi to uświadomi.
Jak ułoży się życie księżniczki ? Znajdzie swoją miłość ?
Dowiesz się czytając bloga http://do-not-say-anything.blogspot.com/.
ZAPRASZAM !!!
Jezuu nareszcie, tyle czekałam na ten rozdział i na to aż w końcu znowu zaczniesz pisać i doczekałam się!
OdpowiedzUsuńKocham Cię xx
Jezu, daj już kolejny, błagaaaaaaaaam. <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na http://makemeyourshawty.blogspot.com/ :*
Aż jestem ciekawa jak dalej potoczy się ta sprawa z książka. Mam nadzieje, że wszystko dobrze się skończy. Na prawdę piszesz wspaniale. Oby tak dalej
OdpowiedzUsuńcome-down-with-love.blogspot.com
Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger.
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na blogu : http://do-not-say-anything.blogspot.com/. Zapraszam i pozdrawiam. ;*
A ja jestem ci bardzo wdzięczna że piszesz to i zarówno ten drugi blog . Często dzieją się takie rzeczy że brak słów ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu . Jesteś stworzona do tego .
OdpowiedzUsuńChociaż uwierz że też często się wkurzam jak długo nie dodajesz , ale staram się cb zrozumieć , bo poświęcasz swój cenny czas . Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)
ps. życzę weny i wytrwałości . - Vicky . ;**
Boże, piszesz tak pięknie że brak słów, nigdy jeszcze nie dodawałam komentarzy bo zaczęłam czytać to opowiadanie 3 dni temu i chciałam w miarę szybko nadążyć za twoim pisaniem, kocham to opowiadanie. Mam tylko nadzieję że z tą książką to nic poważnego i że wszystko skończy się dobrze. <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTwój blog został nominowany. Więcej dowiesz się tutaj - http://thelakehousejb.blogspot.com/2013/07/nominacja.html :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do The Versatile Blogger. Szczegóły tutaj:http://www-lovemelikeyoudo.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html
OdpowiedzUsuńKiedy nowy <3 ?
OdpowiedzUsuńOpłacało się czekać tak długi *.* i faaajnie by było jakby mieli tego małego Bieberka <3
OdpowiedzUsuńJEZUUUU BŁAGAM DODAJ NOWY ROZDZIAŁ BO JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ <3 <3 <3 A TEN ROZDZIAL PO PROSTU REWELKA Z RESZTĄ JAK KAŻDY INNY ; DD <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam dzis wszystkie rozdzialy i uwielbiam to! *.*
OdpowiedzUsuńNiech on nie będzie miał wypadku .... Kocham to kiedy następny ?
OdpowiedzUsuń